Marcin Makowski: Gen. Marian Janicki w PO? Kadrowy strzał w kolano
Czy elity III RP wyciągnęły wnioski po przegranej w wyborach 2015 roku? Czy przed kolejnymi starciami postawiły na młodych, bez historycznych obciążeń, którzy lepiej rozumieją ducha czasów? Wystawienie Rafała Trzaskowskiego w wyścigu o fotel prezydenta stolicy mogło dawać taką nadzieję. A później do PO wstąpił gen. Marian Janicki. Ten, który szefował BOR-owi podczas katastrofy smoleńskiej, a później dostał awans, bo przecież "państwo zdało egzamin". Powiedzieć, że to transferowy strzał w kolano, to mało.
Z czym, znającym się na polityce i interesującym najnowszą historią Polski, może się kojarzyć gen. Marian Janicki? Z pewnością z szefowaniem Biurem Ochrony Rządu od objęcia władzy przez Platformę Obywatelską w 2007 roku, do jego dymisji w 2013. Co wydarzyło się w połowie kadencji człowieka, odpowiedzialnego za zapewnienie bezpieczeństwa najważniejszym urzędnikom w kraju, nie trzeba chyba przypominać.
Śledczy, którzy zajęli się wyjaśnianiem przyczyn katastrofy smoleńskiej, uznali, że służby nie dopełniły swoich obowiązków przy zabezpieczeniu lotu oraz wizyty. Zarzuty postawiono m.in. wiceszefowi biura - generałowi Pawłowi Bielawnemu. Do ówczesnego szefa MSW, Jacka Cichockiego, powędrował również pokaźny plik dokumentów opisujących nieprawidłowości w BOR. Sam Janicki musiał z kolei bronić się przed sądem, w procesie, który wytoczyła mu część rodzin ofiar katastrofy.
"Państwo zdało egzamin"
Pomimo ciążących na nim zarzutów, gen. Janicki nie stracił swojego stanowiska. Zupełnie na przekór opinii publicznej, nieco ponad rok później otrzymał z rąk prezydenta Bronisława Komorowskiego awans na stopień generała dywizji BOR. W zamyśle politycznym ówczesnej władzy była to próba wybielenia Janickiego, w myśl logiki, że choć państwo polskie doznało poważnego uszczerbku, to jednak ostatecznie ”zdało egzamin”. W końcu jednak i Marian Janicki zaczął politycznie ciążyć, w 2013 r. podając się do dymisji, którą Donald Tusk przyjął bez wahania.
Gdyby oceniać karierę byłego szefa BOR jedynie po tym, co sam chce o sobie powiedzieć, wiedzieliśmy tylko, że studiował na AGH, pracował jako kierowca partyjnych tuzów, następnie błyskawicznie piął się po szczeblach kariery za rządów SLD i PO. Tymczasem jak wynika z dokumentów IPN, do których swego czasu dotarła ”Gazeta Polska”, kariera Mariana Janickiego stanowiła przedłużenie służby ojca, Władysława, który w Biurze Ochrony Rządu zajmował się przewożeniem ludzi partii i rektorów krakowskiej AGH. Po odejściu na emeryturę, korzystając z protekcji ówczesnego szefa BOR Olgierda Darżynkiewicza, Janicki junior zaskarbił sobie polityczne zaufanie władzy. Aby zrozumieć kim był ten człowiek, warto nadmienić, że służył on wcześniej w Głównym Zarządzie Informacji Wojska Polskiego, brutalnej jednostce kontrwywiadu, która ramię w ramię z sowieckim Smierszem tropiła i represjonowała m.in. żołnierzy Armii Krajowej oraz działaczy polskiego podziemia.
"Walczyć o sprawy Polski"
Choć gen. Janicki oficjalnie zaprzecza, wg dokumentów będących w posiadaniu IPN, służył również przez niespełna rok w Milicji Obywatelskiej. Następnie wrócił jako osobisty szofer prof. Hieronima Kubiaka, sekretarza KC PZPR, członka Biura Politycznego i jednego z negocjatorów obrad Okrągłego Stołu. To za sprawą poparcia Kubiaka oraz Darżynkiewicza, Marian Janicki za czasów rządów SLD przechodzi serię spektakularnych awansów, od szefa Wydziału w Oddziale Transportu, po zastępcę szefa BOR. Oczywiście wszystko z dwuletnią przerwą na pierwsze rządy koalicji Prawa i Sprawiedliwości.
Czy popierasz zakaz handlu w niedzielę? SONDA
Dziś, z emeryturą zmniejszoną ze względu na zapisy ustawy dezubekizacyjnej, gen. Marian Janicki oficjalnie wkracza do polityki. – To co dzieje się w ostatnim czasie ze służbami mundurowymi sprawia, że zdecydowałem się wstąpić do PO – powiedział na konferencji prasowej w krakowskiej siedzibie partii. – Za chwilę nie będziemy mieli służb mundurowych. Będziemy mieli namiastkę tego, co powinno być – zaznaczył gen. Janicki. Z kolei wiceprzewodniczący Tomasz Siemoniak podkreślił, że gen. Janicki zdecydował się wstąpić do PO, ponieważ „chce walczyć o sprawy ważne dla Polski”.
Młoda twarz PO?
Zastanawiam się, co myśleli politycy Platformy przed ogłoszeniem tego transferu? Czy nie przeszkadzało im, że ktoś, kto posiada na swoim życiorysie zawodowym tak widoczną rysę, jak współodpowiedzialność za nieprofesjonalne zabezpieczenie wizyty w Smoleńsku, deklaruje chęć uzdrowienia służb mundurowych? Wreszcie, czy nikt nie zastanowił się, że wejście do polityki Mariana Janickiego, tak politycznie obciążonego, jest raczej przeszkodą, a nie atutem w przyszłych wyborach samorządowych?
To nie jest twarz młodej, merytorycznej i patrzącej w przyszłość Platformy. Jeśli jakieś punkty poparcia Platforma może na przyjęciu Janickiego zyskać, to chyba poprzez wysłanie mocnego sygnału do środowisk dotkniętych dezubekizacją, że generał po hipotetycznym przejęciu władzy przez opozycję, zajmie się ich dolą. I ”uzdrowi” sytuację - przynajmniej tą materialną - swoich dawnych kolegów. Dobrze, żeby Grzegorz Schetyna zdecydował się w końcu, jaką twarz partii chce pokazać swoim wyborcom. Rafała Trzaskowskiego, czy Mariana Janickiego. Podpowiem: jedna z nich to murowana klęska.
Marcin Makowski dla WP Opinie