Makowski: "To nie będzie Sejm 'zgody' i 'normalności'. To będzie Sejm zrywający z duopolem PO-PiS"
Najpierw premier Mateusz Morawiecki mówi w expose o normalności. Potem Jarosław Kaczyński wychodzi na przemówieniu Grzegorza Schetyny. Jego partia z kolei chce budować zgodę, ale w słowach Schetyny słychać tylko echa "antypis". W tym Sejmie to już nie będzie norma. Paradygmat duopolu umiera.
- Normalność to słowo klucz przemówienia premiera. Normalność powinna nam towarzyszyć we wszystkim - mówił Jarosław Kaczyński po expose Mateusza Morawieckiego. Dodając, że PiS stawia w polityce na moralność, a "polityka bez wartości to pustka".
Po tych słowach na mównicę wyszedł szef Platformy, Grzegorz Schetyna, a prezes Kaczyński ostentacyjnie opuścił salę plenarną Sejmu. Podczas jego przemówienia z ław posłów PiS słychać było buczenie i śmiechy.
Antypis raz jeszcze
Z drugiej strony sam Schetyna, którego pozycja w Platformie się chwieje, po szóstych przegranych wyborach z rzędu, z uporem godnym lepszej sprawy, postawił na powtórkę z "antypis". - Miało być inaczej, a jest jak zwykle. Ten rząd będzie rządem kontynuacji i będzie kontynuował nieudolność, łamanie prawa i brutalną propagandę - stwierdził szef PO, przez cały czas nie wychodząc poza retoryczną strefę komfortu.
W manichejskim świecie polityki Grzegorza Schetyny PiS jest autorytarny, oni demokratyczni. Morawiecki kłamie, oni przywracają prawdę. Prawica kradnie i rozdaje, rozsądne centrum dba o pieniądze podatnika. Jak to się ma do słów Małgorzaty Kidawy-Błońskiej czy marszałka Tomasza Grodzkiego o "zasypywaniu podziałów"? Tego nie wiem. Wiem natomiast, że każdy to uważnie i z otwartą głową obserwował dzisiejszy dzień w Sejmie, dojdzie do innych wniosków.
Nowa polityka staje się faktem
Na naszych oczach kończy się bowiem polityczny fatalizm. Kończy się skazanie polskiego społeczeństwa od prawie dwóch dekad na wojnę duopolu PO-PiS. W jakimś sensie to, być może. nieuświadomione jeszcze dla wielu - trzęsienie ziemi. Nic już w naszym parlamentaryzmie nie będzie takie samo. Jałowość sporów bez lewicy i skrajnej prawicy w Sejmie odchodzi do przeszłości. A wraz z nią święty spokój coraz bardziej leniwych intelektualnie polityków starego rozdania.
Widać to było zwłaszcza w zestawieniu przemówień Schetyny z tym, co zaprezentowali Adrian Zandberg i Władysław Kosiniak-Kamysz. To oni, występując w swoistych prawyborach prezydenckich na opozycji, przedstawili znacznie spójniejszą i bardziej merytoryczną krytykę propozycji premiera Morawieckiego, niż zrobili to lider PO i kandydat na jego stanowisko Borys Budka.
Zandberg na przykład krytykował uległość PiS wobec Ameryki, pokazując, że partia, która mówi o suwerenności, sama likwiduje podatek cyfrowy w przedstawionej wcześniej formie. I tworzy "montownie" dla zagranicznych firm.
Bądź merytoryczny. Albo giń
O ile całkowicie nie zgadzam się z krytyką Lewicy np. wobec zakupu myśliwców V-generacji F-35, o tyle nie da się zaprzeczyć, że Zandberg mówił innym językiem niż tym, do którego przyzwyczaiła nas dotychczasowa opozycja. Podobnie jak Władysław Kosiniak-Kamysz, który postawił na służbę zdrowia i rozwój rolnictwa.
Obaj politycy mocno akcentowali kwestie klimatyczne i ekologiczne.
Zestawmy ich wypowiedzi z tyradą, nudną i przewidywalną, Borysa Budki. Platforma nie ma już intelektualnych zasobów, aby kogokolwiek, poza własnym elektoratem bazowym, porywać i inspirować.
I to jest dzisiaj największy pozytyw, wynikający z rodzącego się właśnie nowego układu sił w polskim Sejmie. PiS będzie się musiał dwa razy więcej starać, opozycja stać bardziej merytoryczna.
A wszyscy, którzy spoczną na laurach personalnych rozgrywek, po prostu, z czasem odejdą do lamusa. Bo będą zestawiani z tymi politykami, którym chce się robić więcej, niż przelewać z pustego w próżne.