Makowski: "Rządowe Centrum Spamu. Zamiast realnych ostrzeżeń, RCB znieczula na zagrożenia" [OPINIA]
Rządowe Centrum Bezpieczeństwa, choć w założeniu ma wyprzedzać potencjalne załamania pogody oraz prowadzić komunikację kryzysową wysyłając SMS-y do odbiorców w zagrożonych obszarach, coraz częściej trafia kulą w płot. Komunikatów jest zbyt wiele i rzadko kiedy się sprawdzają. A przez to łatwo je bagatelizować.
"Uwaga! Dzis (9.03) wieczorem i w nocy bardzo silny wiatr. Unikajotwartych przestrzeni. Zabezpiecz rzeczy, które może porwać wiatr. Zostań w domu jeśli możesz" - pisownia oryginalna. W Krakowie gdzie mieszkam, chwilę wtedy powiało, żadnych poważnych szkód nikt nie odnotował. Podobnych historii naliczyłem już kilkanaście. W lato, gdy pogoda jest niestabilna, to prawdziwa plaga.
Alarmy nad wyrost
"Uwaga! 20.07 po południu i w nocy bardzo silny wiatr, burze i grad. Mozliwe przerwy w dostawie pradu. Nie chowaj sie pod drzewami. Jeśli możesz - zostań w domu". I znowu, w rzeczywistości pogromiło i popadało, jak zazwyczaj w upalny lipiec. Tydzień później, kolejny dramatyczny w brzmieniu alert RCB. I kolejny raz, w miejscu w którym aktualnie przebywałem zupełnie nic się nie dzieje. Pod Wadowicami senna noc.
Następnego dnia, czwarty SMS w ciągu 24 godzin poinformował mnie o możliwych burzach i podtopieniach. Otwieram na telefonie prognozę pogody - do nocy w większości bezchmurne niebo, do wieczora 29 stopni.
Gdy opisałem na Twitterze frustrację związaną z poważnymi ostrzeżeniami, z których niewiele wynika, okazało się, że otworzyłem całą debatę z dziesiątkami podobnych przypadków. U kogoś zadziałało i pod Katowicami faktycznie były lokalne podtopienia, ale już kilkanaście kilometrów dalej - przy dostarczeniu tych samych komunikatów - nic. Niektórzy twierdzili, że alerty RCB dotyczące ich województwa otrzymywali nawet na wakacjach za granicą.
Spam RCB
Co gorsze, wiadomości, jak w przypadku wielu skarżących się na to w mediach społecznościowych osób, przychodzą w pakietach po dwie, trzy. Czasami niemal w tym samym momencie, innym razem w rozbiciu na godziny. Gdy zapytałem Rządowe Centrum Bezpieczeństwa z czego wynika ta frustrująca sytuacja, usłyszałem, że to kwestia techniczna, na którą nie mają wpływu.
"Szanowny Panie redaktorze, to, że otrzymuje Pan więcej niż jeden Alert RCB wynika z roamingu krajowego. Dotyczy to zwłaszcza jednego operatora" - przeczytałem w oficjalnej odpowiedzi. Jak doprecyzowano, podobne problemy mają użytkownicy tzw. operatorów wirtualnych (najczęściej rozwiązań "na kartę"), którzy korzystają z nadajników wielu operatorów.
"Niektórzy otrzymują alerty z sieci do których się aktualnie logują. Operatorzy mapują basu numerów będących w zasięgu nadajników położonych na terenie, na którymi wysyłamy alert nie zawsze w tym momencie, a użytkownik operatorów wirtualnych nie ma świadomości, że zmienia sieć" - poinformowano mnie, ale trudno uznać takie wyjaśnienie za satysfakcjonujące. Odbiorca, jak słusznie zauważono, wiedzieć o tym nie musi, a efekt otrzymywania SMS-owego spamu jest odwrotny do zamierzonego. W dużej mierze po prostu znieczula na autentyczne zagrożenie, pozwala je bagatelizować i sprawia, że zamiast uważać te komunikaty za istotne i przysyłane w ostateczności, traktujemy je jako nieporządne treści i przechodzimy nad nimi do porządku dziennego.
Przewrażliwienie?
Na ciekawy wątek w tej sprawie zwrócił moją uwagę dziennikarz sportowy Krzysztof Stanowski. "Dziwisz się, skoro prokuratura postawiła zarzuty dwóm meteorologom po feralnej burzy na obozie harcerskim? Teraz każdy chce d..pochron" - napisał dostanie, tłumacząc skąd może wynikać przewrażliwienie operatorów systemu, którzy mogą woleć dmuchać na zimne, zamiast zmniejszyć częstotliwość wysyłanych komunikatów.
Faktycznie, po tragedii podczas obozu harcerskiego w Suszku, dwóch meteorologów otrzymało zarzuty karne w związku z tym, że nie podwyższyli na czas stopnia alarmowego z 2 na 3 i nie przyczynili się do ewakuacji obozu, który zastała niespodziewana nawałnica, powalająca całe połacie lasu.
Oczywiście w strawach tak trudnych do przewidzenia jak załamania pogodowe i tak punktowych, czymś niemal niemożliwym jest stuprocentowo adekwatne informowanie i zagrożeniach. Niemniej, aby uniknąć sytuacji znanej z jednej z bajek ezopowych, zamiast za każdym razem krzyczeć "wilk", ostrzegając pobliską ludność nawet, gdy nie przychodzi, warto pracować nad precyzją, jakością i mniejszą ogólnikowością przesyłanych ostrzeżeń. Inaczej, gdy autentycznie będzie się przed czym zabezpieczyć, wiele osób ostrzeżenia po prostu zbagatelizuje. A przecież nie o to w pracy RCB chodzi.
Marcin Makowski dla WP Opinie