Makowski: "Polityczny danse macabre. Służby torpedują start kampanii Andrzeja Dudy" [OPINIA]
Kto do kogo wkroczył, zatrzymał, prowadzi śledztwo, domaga się wyjaśnień lub apeluje o poszanowanie konstytucji - do środowego wieczora nie było jasne. Sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie, w którym służby i NIK kręciły się niczym w średniowiecznej alegorii "tańca śmierci". Oczywiste wydaje się tylko, kto na tym stracił.
Na początek odrobina teorii. Taniec śmierci, z francuskiego danse macabre, to późnośredniowieczna alegoria korowodu wszystkich stanów, z uśmiechniętym kościotrupem na czele. To on prowadził możnych, chłopów, duchowieństwo i szlachtę do tego samego, nieuchronnego finału. Paradoksalnie, śmierć dawała ówczesnym poczucie równości i sprawiedliwości, ale ironia wpleciona w ten obraz przypominała ludziom XIV i XV wieku o czymś więcej - była skargą wobec przemijania, marności świata i życia. Powtarzalnego i bez względu na status, rozczarowującego. Kto by pomyślał że sztuka sakralna sprzed sześciuset lat, może być tak adekwatna do opisu polskiej polityki XXI-wieku.
Chaos (nie)kontrolowany
Dzisiaj również, oczywiście w mniejszej skali, trwa kampanijny danse macabre. Rozrysowany na infografice, przypomina analizy meczowe Jacka Gmocha. Proszę to sobie wyobrazić: w ciągu kilku godzin, wydarzył się przecież pakiet newsów, którym można by było rozdysponować cały tydzień. CBA przeszukało mieszkania Mariana Banasia, następnie zatrzymało podejrzanego o malwersacje finansowe Tomasza Kaczmarka, byłego agenta Tomka. Później pojawiła się zdementowana informacja o zatrzymaniu syna szefa NIK, po której CBA wkroczyło do siedziby szefa NIK, ale nie mogło wkroczyć do końca, bo nie miało uprawnień, więc czekało na korytarzu, ale gdy tak czekało, to akurat NIK wkraczał do Prokuratury Krajowej. W tym wszystkim skończyła się również kadencja obecnego szefa CBA, Ernesta Bejdy, a Marian Banaś wysłał list do marszałek Elżbiety Witek oskarżając rząd o naruszanie niezależności Najwyższej Izby Kontroli. No i byłbym zapomniał, o godzinie 13 Andrzej Duda ogłosił swój sztab na kampanię reelekcyjną.
Nie wiem, kto tutaj chciał kogo i czym przykryć, ale jeśli miał być to środkowy palec poseł Joanny Lichockiej, to wyciągnięto armaty na muchy. Generalnie nie jestem fanem dopisywania przez media do każdej akcji służb piętrowych teorii o tuszowaniu niewygodnych tematów "nową wrzutką" z prostego powodu: w większości przypadków, gdy wie się wystarczająco dużo o kulisach, okazuje się, że są one po prostu zbiegiem przypadków i jeszcze czegoś gorszego - owocem urzędniczego bałaganu.
Kołysanie łodzią
Trudno przecież uwierzyć, aby ktoś świadomie uznał, że kilka dni po sejmowym skandalu, trzeba było rozpocząć operację rozdrapywania ran (w końcu i Banaś i Kaczmarek byli kiedyś "swoi"), która - co oczywiste - skończy się jeszcze większym upływem krwi. A skoro tak, można domniemywać, że właśnie scenariusz braku koordynacji służb i strukturalnego przeciągania liny między ośrodkami wpływu na prawicy, jest bardziej realny.
Kto i jak kołyszę tą łodzią, trudno dzisiaj powiedzieć. Jak mówi się w kręgach Zjednoczonej Prawicy, może to być obóz Zbigniewa Ziobry, który przez ostatnią kadencję zabiegał o połączenie się Solidarnej Polski w jedną partię z PiS-em, co prezes ponoć obiecał, ale po wyborach się wycofał, i dlatego z rozgoryczenia idzie na wyrazistą samodzielność. Może to być również Jarosław Gowin i jego Porozumienie, które coraz wyraźniej manifestuje swoją dezaprobatę wobec reformy wymiaru sprawiedliwości i "rozpycha się" personalnie w sztabie Andrzeja Dudy.
Kto traci? Prezydent
Bez względu na to co, kto, komu i jak chce namieszać i ugrać, takie rozegranie ostatecznie szkodzi i całemu obozowi, i jego ostatniej nadziei - obecnemu prezydentowi. Wszystkie badania opinii publicznej wskazują, że Polacy (nie tylko elektorat PiS), z uznaniem spogląda na sprawność, z jaką obóz rządzący przepycha niewygodne reformy i dociska kolanem trudne tematy.
Nawet, jeśli się z tym kursem wiele osób nie zgadza, sama skuteczność z psychologicznego punktu widzenia robi wrażenie. Poczucie braku sprawczości i braku koordynacji własnych służb od tego wizerunku PiS i jego kandydata oddala. Nadal jesteśmy w politycznej chronologii lata świetlne od majowych wyborów, ale właśnie przez takie wydarzenia jak środowe, możemy bez dwóch zdań stwierdzić, że gorszego początku wyścigu prawica nie mogła sobie wymarzyć. Co będzie dalej? Jeśli państwo szybko nie wróci na tory stabilności i nie zerwie z wizerunkiem “wojny na górze”, chyba nie muszę tłumaczyć.
Marcin Makowski WP Opinie