Makowski: "Miliard na WOŚP to wysiłek zbiorowy milionów Polaków. Warto go docenić” [OPINIA]
Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy zebrała od początku swojej działalności ponad miliard złotych. To dwa razy mniej niż od Sejmu w ramach rekompensaty otrzymała właśnie TVP. Bez względu na porównania, należy wysiłek setek tysięcy wolontariuszy i darczyńców docenić. Tego kapitału społecznego nie da się bowiem oszacować.
Miliard sto dwadzieścia milionów złotych - tyle pieniędzy zebrano podczas wszystkich 27 finałów Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. W tym roku do zsumowanej kwoty dojdzie zapewne sporo ponad 120 milionów. Ogromne pieniądze działają na wyobraźnię tym bardziej, jeśli uświadomimy sobie, że stanowią efekt prowadzonych corocznych kwest, trwających niemal tak długo jak sama III RP. Kolejne pokolenia Polaków dokładały się do wyniku, uchodzącego w skali światowej dobroczynności za imponujący i godny pozazdroszczenia.
Oczywiście nadal w skali corocznego budżetu na służbę zdrowia, wynoszącego około 97 miliardów złotych w 2019 r., to kropla w morzu potrzeb. Ale kropla ważna, bo mobilizująca społecznie do czegoś więcej, niż spędzenie kolejnej styczniowej niedzieli w domu. Nie jest dla mnie w tym momencie istotne, ile z zebranej przez fundację Jerzego Owsiaka sumy przeznaczono na festiwal muzyczny, ile pochłonęła sama działalność podmiotów, które prowadzi - to temat na osobny tekst i dyskusję, której na pewno nie można zakończyć pseudoargumentem, że "kto krytykuję Jurka, temu nie leży na sercu los chorych dzieci".
Dlaczego tak stawiam sprawę? Bo pomimo ewentualnych zarzutów o brak transparentności, nie ma w Polsce żadnego przymusu, aby do WOŚP-u się "dokładać". Nikt nie zmusza nikogo na ulicy do wrzucenia pieniędzy do puszki wolontariuszy, wystawiania przedmiotów na aukcję, agitowania za Orkiestrą. Jeśli ktoś z różnych względów nie chce grać do nadawanej przez Owsiaka melodii, robić tego nie musi. Proste.
Niestety równie proste nie jest wydawanie pieniędzy z budżetu państwa, czyli środków zgromadzonych przez wszystkich podatników, na przedsięwzięcia, do których przykładać ręki nie chcą. Chodzi m.in. o uchwalone przez Sejm (przy nieświadomej "pomocy" dwóch posłanek opozycji, które głosując przeciw nie zerwały kworum) dwumiliardowej rekompensaty z tytułu strat abonamentowych dla TVP.
Abstrakcyjna kwota, dopiero zestawiona ze wspólnym wysiłkiem milionów osób trwającym 28 lat, nabiera realnego kształtu. Aby uzbierać tyle, ile budżet dołoży do państwowego nadawcy, trzeba by kwestować aż do momentu pierwszego załogowego lotu na Marsa. Oczywiście ktoś może powiedzieć, że to jak porównywanie jabłek z pomarańczami i w przypadku każdej sprawy da się stworzyć populistyczne porównanie w stylu: "zamiast jednej elektrowni atomowej, można wybudować 1000 przedszkoli". Raz jeszcze daję jednak pod rozwagę proste zestawienie faktów: 28 lat i dowolność zbiórki kontra jednorazowa decyzja, obejmująca wszystkich podatników. Szczerze mówiąc wolałbym, aby rząd więcej uwagi poświęcił ściągalności abonamentu, bo tego "co za te dwa miliardy można zrobić" wolę nawet nie zaczynać wymieniać. Szkoda nerwów.
Marcin Makowski dla WP Opinie