Majmurek: "Wielki, buchający spalinami narodowy korek to kiepski pomysł na 11 listopada" [OPINIA]
Do ostatniej chwili ważyły się losy corocznego stołecznego marszu środowisk nacjonalistycznych 11.11., tzw. Marszu Niepodległości. Powołując się na opinię Sanepidu prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski nie wydał zgody na jego organizację, nacjonaliści walczyli o uchylenie zakazu w sądach. Ostatecznie wymyślili, jak obejść zakaz: marsz ma się odbyć w formie zmotoryzowanej.
Stojąca za marszem skrajna prawica i jej medialni sojusznicy przekonują, że to nie tylko dowód sprytu organizatorów, ale także "patriotyzmu", rozumianego jako troska o dobro wspólne, zdrowie publiczne i los narażonych na zakażenie COVID-19 rodaków. Problem z tą narracją jest trojaki. Po pierwsze, jest pełna hipokryzji i nieuczciwa. Po drugie, przejazd przez Warszawę w środku pandemii też nie jest szczególnie dobrym pomysłem z punktu widzenia zdrowia publicznego. Po trzecie, pieszo, w wersji zmotoryzowanej, a choćby i konnej organizowany przez skrajnie prawicowe, a nawet faszystowskie środowiska Marsz Niepodległości pozostanie wydarzeniem głęboko politycznie i społecznie toksycznym.
To narodowcy najgłośniej krzyczeli o "plandemii"
Skąd zarzut hipokryzji i nieuczciwości? Ano stąd, że to nie nikt inny, jak narodowcy i ich najbliżsi polityczny sojusznicy najgłośniej krzyczeli o "fałszywej pandemii", "plandemii", "wirusie niewiele groźniejszym od grypy", a nawet planującym depopulację planety przy pomocy szczepionek Billu Gatesie.
"Tysiące Polaków wyszły na ulice, by protestować przeciw […] odbieraniu im wolności w walce z koronawirusem" - donosił w sierpniu z aprobatą facebookowy profil Marszu Niepodległości o warszawskiej demonstracji "Zakończyć Plandemię". Jednym z mówców w trakcie protestu był Grzegorz Braun - ekscentryczny poseł Konfederacji, sejmowego koła blisko związanego ze środowiskami organizującymi Marsz Niepodległości.
Zobacz też: Marsz Niepodległości. Bosak zarzuca Trzaskowskiemu niekonsekwencję
To posłowie Konfederacji w Sejmie albo zaprzeczali zagrożeniu stwarzanemu przez COVID-19 - wspomniany Braun wielokrotnie prezentował się w parlamencie z książką "Fałszywa pandemia" - albo je bagatelizowali. Np. chwaląc się w mediach społecznościowych, że Konfederaci jako jedyni nie noszą w Sejmie maseczek. Maseczki w miejscach publicznych ostentacyjnie nie nosi także prezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości Robert Bąkiewicz. Widać to choćby na zdjęciu, pokazującym, jak siłą - choć nie miał do tego żadnego prawa - wyprowadza z Kościoła św. Krzyża w Warszawie protestującą tam przeciw zakazowi aborcji kobietę.
Narodowcy to więc naprawdę ostatnie w Polsce środowisko, które powinno zbierać pochwały za troskę o zdrowie Polaków i świadomość ryzyka, stwarzanego przez COVID-19.
Marsz Niepodległości 2020 to bomba smogowa
Tym bardziej że przejazd kolumny samochodów i motocykli przez stolicę, pod narodowymi flagami, jest bardzo średnim zdrowotnie pomysłem. Zapełniony do ostatniego pasażera samochód, gdzie bez maseczek przez kilka godzin w niewielkiej przestrzeni siedzi kilka osób, łatwo może zmienić się w mikro-ognisko zarazy. A trudno uwierzyć, by narodowcy demonstrowali w samochodach pojedynczo bądź wyłącznie z osobami z jednego gospodarstwa domowego.
Samochodowy "najazd niepodległości" nie tylko utrudni mieszkańcom poruszanie się po stolicy w wolnym dniu, gdy chcieliby na przykład wyjechać pod miasto do lasu albo podjechać do parku, ale także zrzuci na Warszawę bombę spalinowo-smogową. I to w momencie, gdy polska stolica już ma problemy ze smogiem i niską jakością powietrza - jak co roku, gdy zaczyna się sezon grzewczy. Wystarczy zainstalować sobie w telefonie aplikację monitorującą jakość powietrza w stolicy: powiadomienia o przekroczeniu norm przychodzą nieustannie. Wielki narodowy korek ciągnący się przez kilka kilometrów centrum Warszawy z pewnością pogorszy sytuację.
Pomysł, by świętować odrodzenie państwa polskiego, podtruwając jego stolicę dodatkowymi spalinami jest doprawdy zdumiewający - zwłaszcza w środku pandemii. Niska jakość powietrza to nie tylko problem nieprzyjemnych doznań sensorycznych, ale także zdrowotny. Zwłaszcza dla osób cierpiących na choroby układu oddechowego, układu krążenia i serca. W sytuacji, gdy z powodu przeciążenia spowodowanego przez pandemię, służba zdrowia często nie jest w stanie pomóc takim pacjentom, podstawowa odpowiedzialność nakazywałaby nie dokładać problemów bezsensownym przejazdem przez Warszawę.
Koronawirus w Polsce. Zalecana kwarantanna
Wreszcie, niezależnie w jakiej formie się odbywa, Marsz Niepodległości od początku był i jest wydarzeniem głęboko politycznie toksycznym. Organizowały go z początku siły skrajnie prawicowe, jak Młodzież Wszechpolska, czy wręcz faszyzujące - jak Obóz Narodowo Radykalny. Deklaracja ideowa tego ostatniego odrzuca liberalną demokrację, jako "formę totalitaryzmu", postuluje m.in. ograniczenie roli partii politycznych i organizację społeczeństwa w hierarchiczną strukturę, gdzie o pozycji jednostki decyduje jej "rozwój moralny". ONR domaga się też kultury gwarantującej przestrzeganie "wzorców etyki katolickiej", "odmawia zgody" na utratę "polskich kresów" oraz postuluje konieczność zachowania etnicznej homogeniczności Polski. Członkowie ONR zasiadali i zasiadają we władzach Stowarzyszenia Marsz Niepodległości. Z tej organizacji wywodzi się Robert Bąkiewicz, który ma na koncie wypowiedzi typu "demokracja nie jest moim ulubionym systemem".
Marsz co roku przyciągał środowiska skrajnej prawicy z całej Europy. Gościła na nim między innymi otwarcie neofaszystowska włoska partia Forza Nuova, której przedstawicieli związany z Marszem poseł Robert Winnicki zaprosił w 2015 roku do Sejmu. Innym gościem była Partia Ludowa Nasza Słowacja - ugrupowanie nawiązujące do tradycji faszystowskiego państwa księdza Tiso. Jej lider, Marian Kotleba, został w tym roku skazany przez słowacki sąd na 4 lata pozbawienia wolności za szerzenie ekstremizmu. Wyrok nie jest prawomocny.
Tę imprezę skrajności, neofaszystów i ich sojuszników, głosicieli haseł o "białej Europie" przez lata nagłaśniał i uwiarygadniał główny nurt prawicy w Polsce - polityczny i medialny. Głównie w reakcji na postawę liberałów i lewicy, krytykujących Marsz Niepodległości w momencie, gdy maszerowało w nim kilkaset Wszechpolaków i aktywistów ONR.
W Marszu brało też udział wielu Polaków i Polek, którzy po prostu chcieli zademonstrować w święto narodowe swój patriotyzm, swoje przywiązanie do państwa, jego historii i flagi. Wielu z nich najpewniej nie miało pojęcia kim są organizatorzy i jakie poglądy głoszą. Niestety nikt, żadne rządy po roku ’89, nie zaproponowały atrakcyjnej, masowej formy obchodów 11.11. i skrajna prawica zagospodarowała społeczną próżnię.
Dziś jednak, korzystając z wymuszonego dystansu społecznego, warto, choćby na rok, zafundować sobie kwarantannę od skrajnego nacjonalizmu z Marszu Niepodległości - nawet zmotoryzowanego. Zastanowić się, czy naprawdę chcemy iść w kierunku, który wyznaczają liderzy ONR. Naprawdę nie wierzę, by był to kierunek, w którym chciałoby iść wielu uczestników i uczestników marszu, na co dzień niezwiązanych ze skrajną prawicą - nie wspominając o większości społeczeństwa. Nieważne, czy pieszo, czy zmotoryzowanie, niech choćby w tym roku skrajna prawica sama podąża ku Polsce swoich marzeń.