Łukasz Warzecha: z dziennika aktywisty KOD
Dotarłem do zapisków warszawskiego aktywisty Komitetu Obrony Demokracji z ubiegłego tygodnia. Dzięki takim ludziom demokracja w Polsce, choć stłamszona, wciąż trwa - pisze Łukasz Warzecha w felietonie dla Wirtualnej Polski. W swojej sarkastycznej fantazji publicysta nie zostawia suchej nitki na uczestnikach marszu KOD.
Poniedziałek
Miałem dziś straszny sen. Śniło mi się, że uciekam Alejami Ujazdowskimi, a goni mnie armia gnijących zombi. Kiedy się odwróciłem, zobaczyłem, że na ich czele biegnie Kurdupel, za nim Szydło, dalej rozpoznałem Brudzińskiego, Dudusia i innych. Dopadłem wreszcie kawiarni "Rozdroże", zbiegłem na dół schodami i zamknąłem się w toalecie. Po chwili rozległo się walenie do drzwi.
Obudziłem się, ale faktycznie ktoś pukał. Spojrzałem na zegarek - było pięć po szóstej. Byłem na to gotowy: miałem spakowaną szczoteczkę, ciepłą bieliznę, mydło, bo pewnie pisowscy siepacze nie dadzą nam w areszcie. Wszystkie ważne dane już dwa tygodnie temu pozgrywałem na pendrajwy i zakopałem w ogródku. Poszedłem otworzyć.
Ale to jeszcze nie tym razem. To był śmieciarz. Prosił, żebym auto przestawił, bo nie mogli się zmieścić śmieciarką na naszej wąskiej uliczce. Przestawiłem, ale nabrałem podejrzeń. Niby znam faceta, przyjeżdżają tu po śmieci od paru lat, ale kto wie, czy nie zwerbował go Błaszczak? W końcu na mojej ulicy, pod dziesiątym, mieszka inny działacz KOD. Reżim może się posuwać do wszelkiej podłości.
Dziś Dzień Flagi, więc wywiesiłem przed domem flagę Naszej Ukochanej Unii Europejskiej. Trochę się wahałem co do polskiej. Nie jestem pewien, czy to jednak nie jakiś odruch nacjonalistyczny. Pisowski po prostu. Skonsultowałem się z kolegami na FB i uznaliśmy, że można, w końcu na marszach też mamy polskie flagi. Na wszelki wypadek wywiesiłem z boku domu i taką małą.
Dziś miał swoje wystąpienie Kurdupel. Mam taki patent: umieściłem telewizor za grubą szybą z pleksi i jak oglądam "Wiadomości" PiS-TV albo wystąpienie Kurdupla czy kogoś od niego, to pod ręką mam zawsze miseczkę z piłeczkami z twardego kauczuku i nawalam w telewizor. W szybę, znaczy się. I trochę mi się robi lepiej. Ale tylko trochę.
Kurdupel mówił, że Polska musi być w Europie. Tak, jasne. Bujać to nie nas. Na ostatnim spotkaniu Irenka mówiła, że na Nowogrodzkiej, w jaskini Kurdupla, jest już tworzony tajny plan wystąpienia z UE i dołączenia do Federacji Rosyjskiej. Pytałem, skąd wie, ale powiedziała, że nie może powiedzieć. Wprawdzie Irenka kiedyś też twierdziła, że co miesiąc regularnie porywają ją kosmici i napromieniowują falami gamma, ale to przecież nie znaczy, że w sprawie planów Kurdupla się myli. Wszyscy wiemy, jaki jest fałszywy.
Wtorek
3 maja. Dobrze, że mam tę szybę przed telewizorem. Jak słuchałem Dudusia, co tam opowiadał na Placu Zamkowym, to aż wziąłem wiatrówkę i zacząłem nawalać - w szybę oczywiście. Jak on śmie - takie nic, taki knyp, takie zero, podnóżek Kurdupla, pluć na naszą Świętą Konstytucję?! Że niby trzeba ją zmienić, że już niedobra jest. I to w jej święto!
To znaczy - w święto konstytucji, ale w końcu trochę mi się pomieszało, której. Bo Pan Ryszard Petru najpierw napisał, że pisiory chcą zmieniać naszą Świętą Konstytucję, która ma już 225 lat. Strasznie się oburzyłem, chociaż nawet nie wiedziałem, że jest taka stara. A jeden pisowski komentator mówił wczoraj w telewizji, że Kwaśniewski nad nią pracował. Nieuk jeden - znaczy, ten komentator, nie Pan Prezydent Kwaśniewski. Przecież on nie jest aż taki stary. Potem Duduś coś tam gadał, że jak ją uchwalali, to marszałkiem Sejmu był Małachowski. Sprawdziłem w Wikipedii - Duduś to kolejny pisowski nieuk, bo Małachowski był tylko wicemarszałkiem. Swoją drogą, jakoś strasznie długo musiał żyć, skoro uchwalał jeszcze naszą Świętą Konstytucję ponad 200 lat temu, a umarł dopiero w 2004 roku. Ale postanowiłem nie wnikać.
Tyle że potem Pan Ryszard zaczął coś tam poprawiać w tym swoim wpisie, że niby to nie ta konstytucja sprzed 225 lat, tylko inna. A jakie to ma znaczenie?! Po co ulega jakimś tam pisowskim hejterom?! Grunt, że pisiory to faszyści i tyle!
Środa
Postanowiłem podjąć trudne dzieło naszego Wspaniałego Kolegi Andrzeja Miszka, który głodował 39 dni w obronie naszej Świętej Konstytucji, przeciwko pisiorom i w obronie Demokracji. Ogłosiłem na Facebooku, że aby doprowadzić głodówkę Kolegi Miszka do okrągłej liczby dni, będę dziś głodował przez cały dzień. Żeby było równo 40 dni. To się nazywa "głodówka rotacyjna".
Rozpocząłem zaraz po śniadaniu, czyli po 7 rano. W pracy poszedłem razem z kolegami do stołówki, ale nic nie zjadłem, napiłem się tylko soku pomidorowego. Około 14 czułem już w żołądku lekkie ssanie, ale nie ruszyło mnie to. Ludzie dla Demokracji robili większe wyrzeczenia.
Tuż przed 16 wyszedłem z biura, wsiadłem na rower i ledwo dopedałowałem do domu. Nie jadłem już od ponad dziewięciu godzin. Mariolka bardzo się zaniepokoiła. Najpierw chciałem się zawziąć i zjeść dopiero kolację o 19, ale moja ukochana przekonała mnie, że skoro nie znamy dnia ani godziny, kiedy po nas przyjdą, to nie powinniśmy być nigdy głodni, bo w pisowskim areszcie na pewno będą tylko chleb i woda. I tylko raz dziennie. Przecież oni uwielbiają łamać prawa człowieka.
Mimo to uznałem, że dopełniłem głodówkę Kolegi Miszka. Jest 40 dni (rotacyjnie)!
Czwartek
Dziś wielki dzień! Powstała wspaniała koalicja: Wolność, Równość, Demokracja. Kiedy oglądałem relację w TVN, muszę przyznać - popłakałem się ze wzruszenia. Wszyscy razem, ręka w rękę, jak Front Jedności Narodu, o którym opowiadał mi dziadek. Z tego wzruszenia sięgnąłem do szuflady w komodzie i wyjąłem medal mojego dziadunia: "Zasłużony Działacz Frontu Jedności Narodu". I legitymacja właściciela odznaki z podpisem Pana Generała Mariana Spychalskiego, rok 1968. Pisiory by pewnie chciały, żebym musiał ten medal oddać, a oni go przetopią na jakieś dzwony kościelne. Niedoczekanie. Zastanawiam się, czy go nie zakopać razem z pendrajwami w ogródku.
Co do koalicji WRD, jestem tylko troszkę rozczarowany, że nie weszła do niej od razu Platforma Obywatelska, bo chciałbym, żeby wszyscy razem, wspólnym frontem od samego początku walczyli z dyktaturą Kurdupla. No, ale mam nadzieję, że Pan Marszałek Grzegorz Schetyna szybko dojdzie do porozumienia z pozostałymi.
Piątek
Strasznie się dziś posprzeczałem w pracy z Waldkiem. Waldek jest obrzydliwym pisiorem i w dodatku twierdzi, że jego rodzina mieszka w Warszawie od pokoleń, a dziadek walczył w powstaniu. (Zawsze tak mówi: „w powstaniu”, jakby każdy musiał wiedzieć, w którym, a przecież tych powstań było trochę: styczniowe, lutowe, październikowe chyba.) Wielka mi rzecz. Tak naprawdę to żadne osiągnięcie. Osiągnięciem to jest awans - już nawet nie mój, bo w końcu Grójec to nie taka mała miejscowość, ale taki jak Kolegi Kewina Forysia, też zresztą Obrońcy Demokracji, który wyrwał się ze swojej zapyziałej wioski na Podlasiu i nawet przestał tam bywać, bo straszny tam ciemnogród i mówi, że nie może słuchać już tych pisowskich oszołomów.
Ponieważ Waldek wie, że u nas w korpo prawie wszyscy są przeciwko PiS-owi, więc zwykle się nie wychyla, bo mówi, że sobie nie chce strzępić nerwów, ale dziś go coś napadło i zaczął się naśmiewać z Pana Ryszarda Petru, że niby wiedzy nie ma. Powiedziałem mu, że po prostu zazdrości Panu Ryszardowi wspaniałej kariery w finansach, a teraz w polityce i z pisowskiej zawiści się naśmiewa. Coś tam mi jeszcze próbował mówić, że z tą Świętą Konstytucją naszą Pan Ryszard namieszał, że jakiś tam sejm źle nazwał - głuchy nazwał ślepym czy jakoś tak - ale ja go już nie słuchałem, tylko na złość puściłem w telefonie na jutubie filmik z naszej demonstracji, jak akurat robiłem konferansjerkę i krzyczałem: "Kto nie skacze, ten za PiS-em", a potem "Kto z Kaczorem trzyma sztamę, temu w dupę wsadzim ramę". No wiem, może trochę odlotowe hasło, ale sam je wymyśliłem na poczekaniu, rymowało się i bardzo się na naszej demonstracji spodobało.
Moja Mariolka jest wspaniała. Po powrocie z pracy dała mi dwie laleczki, takie z gałganków. Jedna jest obrazem Kurdupla, a druga Dudusia. Po obejrzeniu "Wiadomości" w PiS-TV wzięliśmy te laleczki i najpierw ja wbijałem szpilki w Kurdupla, a Mariolka w Dudusia, a potem się zamieniliśmy. Od razu się oboje lepiej poczuliśmy i mieliśmy w nocy wspaniały seks.
A jutro pisowski system zachwieje się w posadach!
Sobota
Dziś był wspaniały dzień. Naszykowaliśmy się z Mariolką jak należy. Każde z nas miało przy sobie wszystko, co potrzeba w razie zatrzymania. Rano nie miałem wątpliwości, że zatrzymania będą, a pisowska policja będzie brutalna.
Demonstracja, co tu dużo mówić, była mega! Radosne tłumy, młodsi, starsi - spotkałem nawet Pana Wiesława, który służył z dziaduniem w milicji jeszcze w latach pięćdziesiątych, a dzisiaj, mając na karku dziewięćdziesiątkę, przychodzi wspierać Świętą Demokrację razem z nami. Czy to nie cudowne!?
Tłumy były nieprzebrane, urzędnicy z ratusza naszej Kochanej Pani Hani ocenili, że było 240 tysięcy, ale myślę, że to mocno zaniżone. Oni muszą tak oszczędnie oceniać, w końcu są urzędnikami, ale jak się tak rozejrzałem dookoła, to moim zdaniem milion był jak nic. Albo i dwa. Pisiory oczywiście nigdy tego nie przyznają.
Cały czas mieliśmy się na baczności, czy nie zacznie się polewanie albo nawet strzelanie. Ta władza jest straszna, nie miałaby oporów. Irenka mówiła, że ma pewne informacje, że Maciorka już szykuje czołgi na dziś - wiecie, ta Irenka od kosmitów. No, ale z Maciorką to mogła mieć rację, to straszny człowiek, fanatyk, wariat i w ogóle. W końcu jednak nic się nie wydarzyło. Nawet trochę byłem zawiedziony, ale Mariolka stwierdziła, że pisiory się nas po prostu wystraszyły. No, ja się nie dziwię, trzy miliony na demonstracji to nie w kij dmuchał.
Przemówień było tyle, że nawet nie zapamiętałem dokładnie, co kto mówił, ale z każdym słowem się zgadzałem. Najbardziej mnie cieszy, że za granicą zobaczą, że nie wszyscy Polacy to pisiory. Tak prywatnie to mam nadzieję, że może nam dzięki temu tego rejtingu nie obniżą, bo trochę się boję, czy nam raty kredytu za bardzo nie urosną. No, ale głównie chodzi o Demokrację i Świętą Konstytucję.
Jedno wystąpienie mnie naprawdę poruszyło: Naszego Ukochanego Pana Prezydenta Bronisława Komorowskiego. Powtórzyć to bym go tak do końca nie umiał, ale jak go zobaczyłem, że przyszedł, a przecież takiej krzywdy doznał, że go ten uzurpator Duduś wyrzucił z pałacu, tak był szargany, tak wyzywany - a jednak przyszedł, powiedział, że chce z nami być - to mnie za gardło ścisnęło. Aż łzę uroniłem. I tak sobie myślę, że z takimi ludźmi, jak Pan Ryszard Petru nasz ulubiony, jak bardzo inteligentny Pan Przewodniczący Grzegorz Schetyna, jak nasz Wspaniały Kolega Mateusz Kijowski i przede wszystkim nasz Ukochany Przywódca Bronisław Komorowski - to my wciągniemy Kurdupla nosem. Jeszcze jedna, dwie demonstracje takie jak ta, czteromilionowe, i tak się wystraszy, że sam ucieknie.
Łukasz Warzecha dla Wirtualnej Polski