Kulisy przymusowej eutanazji niepełnosprawnej 15-letniej Ruth Kosterlitz
Siostry zakonne przefarbowały włosy na blond 15-letniej Żydówce Ruth Kosterlitz, dziewczynka przyjęła też chrzest. Okazało się jednak, że kryteria rasowe przyjęte w Norymberdze w 1935 r. nadal klasyfikują ją jako Żydówkę. Los poruszającej się na wózku dziewczynki wydawał się przesądzony również z powodu Akcji T4 - programu eksterminacji niepełnosprawnych - pisze dr Janusz Oszytko w artykule dla WP.PL.
Siostry zakonne przefarbowały włosy na blond 15-letniej Żydówce Ruth Kosterlitz, dziewczynka przyjęła też chrzest. Okazało się jednak, że kryteria rasowe przyjęte w Norymberdze w 1935 r. nadal klasyfikują ją jako Żydówkę. Los poruszającej się na wózku dziewczynki wydawał się przesądzony również z powodu Akcji T4 - programu eksterminacji niepełnosprawnych - pisze Janusz Oszytko w artykule dla WP.PL.
Historia Ruth Kosterlitz od początku miała w sobie coś zasmucającego. Gdy 6 marca 1924 r. dziewczynka przyszła na świat, okazało się, że ma sparaliżowane nóżki i oprócz zwykłej w takich przypadkach radości - była obiektem szczególnej troski swoich rodziców. Urodziła się w Bytomiu, jej ojcem był górnośląski i zapewne niemieckojęzyczny Żyd - Max Kosterlitz, matką - prawie trzydziestoletnia czeska Żydówka Else Kosterlitz z domu Breithbarth.
Ruth była ich pierwszych dzieckiem, trzy lata później urodził się Hans, a następnie druga dziewczynka - Beate. Tragizm sytuacji rodziny Kosterlitzów, próbujących wydostać się w drugiej połowie lat 30. z ogarniętej nazizmem III Rzeszy dotknął najbardziej rodziców i Ruth. Ojciec przywiózł dziewczynkę, której niepełnosprawność zapewne się zwiększała do szpitalika dla osób starych i chorych w Prószkowie k. Opola (niem. Proskau bei Oppeln O/S) - wynika z relacji niemieckiej franciszkanki.
Bez szans na ucieczkę
Dodatkowo z jej opisu można dowiedzieć się, że rodzina próbowała dostać się w całości na teren mandatu brytyjskiego w Palestynie, ale odrzucono podanie ze względu na brak akceptacji dla wydania wizy osobie tak niepełnosprawnej jak Ruth. Dziewczyna otrzymała zatem swój osobny pokój, prywatną nauczycielkę i troskliwą opiekę siostry Honorii, z którą bardzo się zżyła. Do czasu obowiązywania konwencji genewskiej na Górnym Śląsku, która chroniła mniejszości narodowe (tutaj : Polaków i Żydów) przed rasistowską polityką nazistów, Ruth nie musiała obawiać się poważniejszych akcji ze strony opolskiego Gestapo lub lokalnych działaczy NSDAP. Pod koniec lat 30. XX w. rodzice Ruth wraz z jej rodzeństwem uciekli przed prześladowaniami do Perth w Australii, gdzie Hans założył rodzinę, natomiast matka Ruth - Else Kosterlitz wraz z córką Beate - trafiły ostatecznie do USA.
Jak wynika z opowieści sióstr zakonnych z Prószkowa - wymyślono w szpitaliku nowy sposób ratowania małej podopiecznej, zmieniono jej wygląd włosów na blond oraz dokonała się konwersja z judaizmu na katolicyzm poprzez przyjecie chrztu i nadanie imienia Teresa (niem. Theresie). Okazało się jednak, że kryteria rasowe przyjęte w Norymberdze w 1935 r. nadal klasyfikują Ruth Idę (Sarę) Kosterlitz jako Żydówkę. Mało tego, z uwagi na niepełnosprawność - podlegała ona eksterminacji również z tego powodu. Zaznaczyć należy, że przed otwarciem obozów zagłady dla Żydów na terenie okupowanej Polski - podwładni Himmlera z Gestapo i zakonspirowanego w nim Sicherheitsdienstu - przeprowadzili zupełnie bezkarnie i zupełnie niejawnie akcję eksterminacyjną tzw. "chorych dziedzicznie". Osoby wykonujące tę straszliwą masową akcję mordowania niepełnosprawnych Niemców były następnie instruktorami w podobnych ośrodkach na okupowanych ziemiach Europy Środkowo Wschodniej.
"Niegodni życia"
Z akt przechowywanych w archiwum federalnym w Berlinie (niem. Bundesarchiv Berlin - Lichterfelde) dot. spisu powszechnego z 17 maja 1939 r. wiadomo, że Ruth Kosterlitz w owym dniu została spisana wraz innymi pacjentami prószkowskiego szpitalika prowadzonego przez franciszkanki szpitalne, jednakże w III Rzeszy władze policyjne zarządziły na podstawie dyrektyw centralnych - przeprowadzenie akcji eksterminacyjnej tzw. Akcji T4 (niem. Aktion T-4). Z tego powodu jej los wydawał się przesądzony.
Z badań doktora Ingo Loose z Berlina wiadomo, że w sprawę eksterminacji chorych dziedzicznie dzieci zaangażował się bezpośrednio Adolf Hitler, powołując w Kancelarii Rzeszy "Komisję Rzeszy do Spraw naukowej rejestracji ciężkich dolegliwości dziedzicznych i wrodzonych". Znana od 1920 r. publikacja prawnika Karla Bindinga i lekarza Alfreda Hochego "Zezwolenie na zniszczenie bytu niegodnego życia. Jego zakres i forma" (niem. " Die Freigabe zur Vernichtung lebensunwerten Lebens. Ihr Maß und ihr Ziel") stała się ważnym drogowskazem postępowania dla władz III Rzeszy, które rzecz jasna zadbały w pedantycznym niemieckim stylu o podstawy prawne swoich przedsięwzięć, w istocie sprzeczne z duchem prawa, sprawiedliwości i człowieczeństwa.
Karl Brandt, osobisty lekarz Adolfa Hitlera fot. domena publiczna
Sztandarowym przykładem, zresztą w Rejencji Opolskiej również występującym, była sterylizacja osób podejrzewanych o nosicielstwo chorób dziedzicznych. Była to "Ustawa o zapobieganiu narodzin potomstwa obciążonego chorobą dziedziczną" (niem. "Gesetz zur Verhütung erbkranken" Nachwuchses) wprowadzona już 14 lipca 1933 r., natomiast eutanazję chorych dzieci przygotowywano w Kancelarii Rzeszy w jednym z jej wydziałów już od 1934 r. Dzień wybuchu II wojny światowej był dniem podpisania pisma upoważniającego dla Philippa Bouhlera (szefa kancelarii Führera) i osobistego lekarza A. Hitlera - dr med. Karla Brandta - w celu przeprowadzenia przez nich akcji eksterminacyjnej na chorych nieuleczalnie dzieciach niemieckich (oraz żydowskich) za pomocą rozszerzenia uprawnień specjalnie wybranych do tej akcji lekarzy. Nie doszło jednak do legalizacji akcji za pomocą dziennika ustaw Rzeszy (niem. Reichsgesetzbuch). Minister Sprawiedliwości Rzeszy Franz Gürtner dowiedział się o tej ściśle tajnej akcji dopiero w dniu 27
sierpnia 1940 r.
Gestapo przeciw 15-latce
Dzień przed wyjazdem 15-latki, po Ruth Kosterlitz przyjechało dwóch gestapowców z Opola - wynika z informacji zawartych we wspomnianym wcześniej opisie wojennych losów szpitalika w Prószkowie - wydanym obecnie (dwujęzycznie) przez ks. dr hab. Andrzeja Hanicha. Wcześniej niespodziewanie zaanonsowali się telefonicznie.
Przełożona konwentu prószkowskiego próbowała ratować podopieczną, ale funkcjonariusze opolskiego Gestapo, mimo wsparcia władz kościelnych dla akcji ratowniczej, nie zostali odwołani. Następnego dnia o godzinie ósmej rano po Ruth przyjechał samochód. Siostra przełożona, która odebrała telefon zapytała, czy ma spakować bieliznę i inne rzeczy. Otrzymała dającą do myślenia odpowiedź funkcjonariusza, żeby zrobiła jak uważa, ale nie jest to konieczne.
Po tym telefonie siostry franciszkanki szpitalne zwołały w szpitaliku naradę z administracją szpitala, księżmi i dostojnikami kościelnymi z Opola, ale nie udało się osiągnąć nic, pomimo zaangażowania w sprawę wyższych władz kościelnych. Nazajutrz wczesnym rankiem siostra przełożona przyszła do domu starców, gdzie Ruth - nazywana zdrobniale Resi - była już gotowa do podróży i siedziała na wózku inwalidzkim przy kawie i śniadaniu, była już po porannym nabożeństwie, podczas którego przyjęła komunię i namaszczenie chorych.
Franciszkanka opisuje dramatyczne chwile, gdy dziewczynka mówi siostrze przełożonej wzruszonym głosem: "dobra siostro przełożona, proszę pomyśleć, ta siostra Honoria chce mnie oddać precz, a sama nie wie dokąd. Siostra też nie wie?" Mówiąc to dziewczynka spojrzała na przełożoną błagalnym wzrokiem, a z jej wielkich niebieskich oczu potoczył się strumień grubych łez, następnie głęboko westchnęła i dostała wielkiego ataku konwulsji. Siostry położyły ją na leżankę i starały się uspokoić, jednak w tym właśnie momencie nadjechali samochodem dwaj funkcjonariusze opolskiego Gestapo.
Przymusowa eutanazja
fot. Janusz Oszytko
Funkcjonariusz dowodzący akcją wypowiedział formułkę: "Tajna Policja Państwowa, chcemy zabrać Żydówkę Ruth Kosterlitz". Siostra przełożona powiedziała, że nie jest ona chyba zdolna do transportu. Obaj gestapowcy nie przyjęli tego wytłumaczenia mówiąc, że tym samochodem osobowym wożą wyłącznie chorych ludzi. Kazali zaprowadzić się do pokoju, gdzie leżała w konwulsjach nieprzytomna Ruth. Ostatecznie wywlekli ją z domu do czekającego na zewnątrz samochodu, nie używając wózka inwalidzkiego. Przełożona poprosiła funkcjonariusza o potwierdzenie pobytu dziecka w opolskim Gestapo, na co jeden z gestapowców odrzekł cynicznie "według życzenia" i na kartce z notesu napisał pokwitowanie o treści: "Żydówka Ruth-Sara Kosterlitz została zabrana przez Tajną Policje Państwową" i podbił je pieczęcią. Jak wspomina s. Helintrudis, od tego momentu wszelki ślad po Resi Kosterlitz zaginął, nie była notowana przez placówki narodowosocjalistycznej opieki społecznej, ani przez miejscowy Caritas.
Nie wiedzielibyśmy więcej, gdyby nie zasób International Tracing Service w Bad Arolsen, skąd dowiedzieliśmy się, że Ruth Kosterlitz została przewieziona przez opolskich gestapowców do Opola Groszowic, do kolejnego szpitalika (przed 1939 r. był on nazywany szpitalem fundacji kościelnej św. Józefa), gdzie została prawdopodobnie umieszczona czasowo w celu szybkiej deportacji do najbliższego ośrodka eutanazyjnego (prawdopodobnie do szpitala w Lublińcu). Tutaj jednak niestety wszelkie ślady archiwalne się urywają. Biorąc pod uwagę cyniczne wypowiedzi opolskich gestapowców - niestety jej życie wkrótce z pewnością się zakończyło.
Janusz Oszytko dla Wirtualnej Polski
Źródła: Oszytko J., Dzieło miłosierdzia opolskich sióstr szpitalnych św. Franciszka wobec prześladowanych Żydów w świetle nieznanych dokumentów z lat 1939-1940 [w:] Żydzi na Górnym Śląsku w XIX i XX wieku, Rybnik-Katowice 2013 A. Hanich, "Noc kryształowa" z 9/10 listopada 1938 roku i "ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej" na Śląsku Opolskim w latach II wojny światowej, "Rocznik Polsko-Niemiecki-Deutsch-Polnisches Jahrbuch" nr 17/2009, Warszawa 2009, s. 103-113. Janusz Oszytko - historyk i archiwista, pracownik wrocławskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej (delegatura w Opolu). Zajmuje się m.in. zagadnieniem holokaustu. Współpracował m.in. z Muzeum Holokaustu w Waszyngtonie.