Trwa ładowanie...

Ks. Kazimierz Sowa: Marsz to nie krucjata. Różańce to nie kastety (OPINIA)

Tegoroczny Marsz Niepodległości przechodził, po raz kolejny, w oparach fałszu i pseudoreligijnego sztafażu. Na rękach uczestników zobaczyłem różańce jak kastety. Niestety, zupełnie mnie to nie zdziwiło.

Ks. Kazimierz Sowa: Marsz to nie krucjata. Różańce to nie kastety (OPINIA)Źródło: PAP, fot: Wojciech Olkuśnik
d207e2q
d207e2q

Nie mam problemu z tym, że na co dzień, a także od święta, ktoś o innych poglądach niż ja, demonstruje je publicznie. Nigdy nie przyszło mi także na myśl, że Marsz Niepodległości powinien zostać zakazany, nawet ten o złej sławie. Na co jego organizatorzy intensywnie pracowali i pracują od ponad dekady.

To nie prowokacja

Od kilku lat intensywnie wmawia się nam, że to ”radosne zgromadzenie zwykłych, polskich rodzin”. Nie trzeba się jednak zbytnio wysilać, by, co roku, dostrzec prawdziwe intencje przebijające się przez huk wybuchających rac i zagrzewających do walki wykrzykiwanych haseł.

Emocje wokół Marszu Niepodległości. Gość miał pretensje, o to, kto siedział obok niego w studiu

Oczywiście apologeci Marszu Niepodległości i symetryści będą przekonywać, że jakakolwiek krytyka (a już, nie daj Boże, pokojowa obecność ludzi mających inne zdanie, jak na przykład dziś grupy Obywateli RP) to proszenie się o kłopoty i prowokacja. Z tych, co utrudniają świętowanie zwykłym ludziom.

d207e2q

Tymczasem prawda jest zupełnie inna: Marsz Niepodległości w swej nacjonalistycznej retoryce został zawłaszczony przez jedno, na dodatek skrajne środowisko sił narodowych i prawicowych. I to oni dyktują obecnej władzy warunki, na jakich odbywa się Marsz i kto może w nim uczestniczyć.

”Wicie, rozumicie”

To, co mnie zwyczajnie oburza to tchórzostwo i udawanie przez państwo, że Marsz z siłami skrajnymi nie ma nic wspólnego. Ale Prawo i Sprawiedliwość, na czele z Jarosławem Kaczyńskim, nie tyle kapituluje, ile prowadzi swoistą grę z tymi środowiskami. Mrugając urzędowym okiem, że w sumie podziela ich poglądy, ale ”wicie, rozumicie”.

Do tego od paru lat dochodzi jeszcze pseudoreligijny sztafaż, którego najlepszym przykładem jest plakat zapowiadający Marsz. Doprawdy nie trzeba mieć zbyt wielkiej wiedzy z zakresu teologii, by wiedzieć, że zaciśnięta pięść (nawet kiedy jest opleciona różańcem, zwłaszcza tak ciekawie ułożonym, że zastępuje kastet) nie ma nic wspólnego z przekazem Dobrej Nowiny.

Żadna krucjata

Co ciekawe, a warto to dostrzec, bo w minionych latach różnie z tym bywało, mimo dominacji haseł mówiących o zagrożeniu wolności religijnej, wiary i jedynej ”prawdziwej, polskiej i katolickiej tradycji” Kościół (przynajmniej ten reprezentowany przez kurię warszawską) w tym roku zdecydowanie się odciął od Marszu. Krytykując także próbę uczynienia z imprezy współczesnej krucjaty.

Co zatem mamy? Mamy, jak co roku, jedynie słusznych patriotów. Dlatego w Marszu nie znalazło się miejsce na przykład dla Obywateli RP. Mamy też nieustanne wskrzeszanie figury wroga, którym w sumie może być właśnie każdy, kto nie idzie w pochodzie. A skoro jest wróg, trzeba mieć też środki na jego zwalczanie.

d207e2q

Nic więc dziwnego, że im bliżej było spotkania z pikietą zorganizowaną przez Obywateli RP, religijne akty strzeliste szybko zastąpiono hasłami pogardy i nienawiści z oklepanym "raz sierpem, raz młotem" na czele.

Zwycięstwo nad tęczą?

To, co według mnie jest najbardziej niebezpieczne to nie tylko obraźliwe słowa i petardy, a nawet nie zaczepki i demonstrowana pogarda, ale próba (niestety, nie mogę napisać, że nieudana) sfałszowania obrazu Polski.

Chodzi mi o obraz wyniesiony z Marszu Niepodległości przez te "normalne, zwyczajne polskie rodziny". Wiele z nich wróciło do domów z przekonaniem o udziale w fajnej zadymie (czego preludium było zniszczenie biało-czerwonej flagi z różnymi symbolami, w tym religijnymi, nawołującymi do tolerancji), ale i zwycięstwie nad mitycznym lewactwem, czającym się gdzieś za policyjnym kordonem. Albo nad ludźmi uciekającym w panice pod tęczowymi flagami.

d207e2q

Na szczęście, takich rodzin było mniej niż w poprzednich latach. Bo Polacy pojawili się na Marszu Niepodległości… na chwilę. Można wręcz mówić o tłumach ”dezerterów”, którzy, owszem, pojawili się na pochodach, ale opuścili szeregi Marszu niemal po jego rozpoczęciu. Obywatele z flagami, z patriotycznymi emblematami szybko rozeszli się po mieście. Co to dla mnie oznacza? Dobry znak na przyszłość.

Kazimierz Sowa (1965), duchowny katolicki, dziś dziennikarz i publicysta. Autor programu Święte Miejsca w Travel Chanell, wcześniej prowadził magazyn "Piąta Strona Świata" w tvn24 bis.

d207e2q
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d207e2q