Katolicki portal twierdzi, że Powstanie było karą bożą za grzechy. To co, Bóg jest nazistą?
Wszelkie okropieństwa, jakie spotkały warszawiaków w czasie i po Powstaniu Warszawskim, są… boską karą za grzechy. Nie, to nie bełkot szaleńca, ale Fronda, która w rocznicę Powstania przekroczyła Rubikon, który oddziela śmieszność i magiczne myślenie od zwykłej podłości.
Zaczyna się mocno – wizjami polskich mistyczek, w których przedwojenna Warszawa była siedliskiem rozpusty gorszym niż biblijna Sodoma. A potem w przypomnianym przez Frondę starym tekście jest jeszcze więcej perełek. Otóż, powołując się na "doktrynę katolicką", autor stwierdza, że wszelkie nieszczęścia, jakie spotykają narody, zarówno zarazy, klęski żywiołowe, jak i wojny, są karą za grzechy.
Czy kiedy autorowi zachoruje matka lub żona, to też ją potępi, bo najwyraźniej prowadziła się niemoralnie?
Tak, przedwojenna Warszawa była miastem postępowym, liberalnym obyczajowo, w którym „panoszył się” seks przedmałżeński czy homoseksualizm, pełnym awangardowej kultury, z bogatą ofertą nocnej rozrywki i potężnym, brutalnym przestępczym podziemiem czy plagą pedofilii. Ale żeby od razu Sodoma, droga Frondo? Liberalizm i postępowość uważam za zaletę, a nie dowód upadku.
Bóg zbrodniarzem?
“Fronda” przyzwyczaiła już czytelników do wyjaśniania wszelkich zjawisk społecznych, psychologicznych, politycznych czy przyrodniczych argumentami z pogranicza magii, religii i fantasy. Przyzwyczaiła też do popierania krwawych, faszystowskich dyktatorów, o ile tylko zwalczali komunizm. Jednak teraz przekroczyła granicę, która oddziela śmieszność od skrajnej podłości.
Opublikowany w "piśmie poświęconym" felieton przedstawia zbrodnie niemieckich nazistów w czasie i po Powstaniu Warszawskim jako… "karę Bożą". Droga Frondo! Czy naprawdę uważacie wodza III Rzeszy za boskiego namiestnika? Bo według tej wybitnie topornej logiki Bóg byłby nazistą.
"Nie chcem, ale muszem" zesłać rzeź?
Autor odpiera oczywiście tego typu zarzut. W mocno nieporadny sposób. W jednym z podtytułów wprost pyta: “Czy Hitler był Bożym sługą”? Zacytuję odpowiedź:
"Bóg w swej mądrości i wszechwiedzy potrafi jednak wykorzystać ku swym celom niepopierane przez siebie działania złych ludzi i demonów"
W jaki sposób można twierdzić, że z jednej strony Bóg nie popiera jakichś działań, a z drugiej strony, że te działania to kara z jego strony? Nie popiera sam siebie? Swojej kary?
Odpowiedzią ma być analogia o tym, jak to żaden rozsądny rząd nie popiera piractwa drogowego, ale skoro już się ono zdarza, to nagłaśniając jego tragiczne skutki rząd ów próbuje przekonać obywateli do większego poszanowania kodeksu drogowego. Ale przecież wypadków drogowych nie nazywamy "karą ze strony rządu". Autor zaś rzeź Warszawy i jej zniszczenie wyraźnie i kilkukrotnie nazywa karą bożą. Między nagłaśnianiem tragicznych skutków wypadków a zesłaniem kary boskiej na miasto jest jednak pewna subtelna różnica, czyż nie? Poza tym, o ile mi wiadomo, wypadki są konsekwencją piractwa drogowego, trudniej dostrzec natomiast związek przyczynowo skutkowy między homoseksualizmem i aborcją, a wymordowaniem przez Niemców rzekomo tylu Polaków, ile było aborcji w XX-leciu międzywojennym (sic!).
Kolejnym kuriozum jest stwierdzenie, że Bóg nie chciał aby Polacy byli mordowani, ale “pozwolił na te działania, żeby pokazać, że zło rodzi zło”. Zaraz, zaraz, to chciał czy nie chciał? Trzymając się tego uproszczonego do poziomu analizy - gdyby nie chciał, to by chyba na tę rzeź nie pozwolił? I skoro nie chciał, to dlaczego „zesłał karę”? Odpowiedź autor wkłada w usta samego... Pana Boga, tworząc fikcyjną boską wypowiedź:
"Słusznie płaczecie i oburzacie się na los zabijanych dzieci, dlaczego jednak wcześniej pozwalaliście, by poczęte dzieci były rozszarpywane w łonach swych matek? Ci, którzy teraz gwałcą wasze żony i córki, nie ujdą Mej kary, jednak podobna sromota zalegała wasze miasto przez wiele lat".
Strasznie byłoby, Frondo, żyć w świecie rządzonym przez takiego Pana Boga.