Julia Przyłębska wydaje wyroki na telefon. Tak działa państwo PiS
Andrzej Duda zaczął czytać Konstytucję, a prezes Trybunału Konstytucyjnego Julia Przyłębska wydaje wyroki na telefon. Obydwoje nadal niewiele z niej rozumieją. Prezydent to polityk, można go jakoś zrozumieć, ale sędzia „zaszalała”. Do działania oboje pobudził Sąd Najwyższy.
W czwartek Sąd Najwyższy skierował do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej pięć pytań prejudycjalnych związanych z przeforsowaną przez PiS ustawą o SN. Chodzi m. in. o zasadę nieusuwalności sędziów i odwoływanie ich ze względu na wiek. Równocześnie SN postanowił zawiesić stosowanie przepisów trzech artykułów ustawy.
- Sąd Najwyższy ma obowiązek zadania takich pytań - zapewniał rzecznik sądu Michał Laskowski. Wskazał, że SN jest sądem najwyższej instancji i w momencie podejrzenia niezgodności prawa krajowego z europejskim, ma obowiązek zwrócić się o wykładnię przepisów europejskich.
Prezydent prawa nie zna, można mu wybaczyć
Pierwsza błyskawicznie zareagowała Kancelaria Prezydenta. Urzędnicy Kancelarii przygotowali oświadczenie, że "Konstytucja żadnemu z organów nie przyznaje kompetencji do zawieszania stosowania przepisów powszechnie obowiązującego prawa, skutecznej wobec innych organów. Warto wskazać, że nawet gdy Trybunał Konstytucyjny rozpatruje sprawę pytania prawnego sądu, to zawieszeniu ulega postępowanie prowadzone przed sądem, a nie stosowanie zakwestionowanych przepisów”.
Krótko: urzędnicy prezydenta Andrzeja Dudy uznali, że Sąd Najwyższy działał bez podstaw prawnych. W jakim trybie prezydent feruje wyroki? To pozostanie jego słodką tajemnicą. Prezydent to polityk, nie zna się na prawie. Prawdopodobnie zaakceptował to, co w tak ważnej sprawie podsunęli mu urzędnicy. Przy dużej dawce dobrej woli można zrozumieć głowę państwa.
Sędzi Przyłębskiej nic nie usprawiedliwia
Prawdziwą bombę odpaliła jednak prezes Trybunału Konstytucyjnego. Ona zaocznie, jednoosobowo już sprawę osądziła i za pośrednictwem PAP wyrok poszedł w świat.
Oto on. Sędzia powiedziała, że zgodnie z art. 7 konstytucji RP organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa. W jej opinii polskie prawo nie przyznaje Sądowi Najwyższemu kompetencji do "zawieszania stosowania przepisów". Dzieje się tak „niezależnie od tego, z jakiego aktu normatywnego oznaczony przepis pochodzi, także z ustawy” – stwierdziła Julia Przyłębska.
Tak więc w kilka sekund sędzia pozamiatała cały Trybunał Konstytucyjny. Po co pozostali sędziowie, po co gigantyczne nakłady na tę instytucję? Po co posiedzenia, ważenie spraw i uzasadnienia wyroków. Taniej i szybciej jest zadzwonić do prezes Przyłębskej, a ona raz, dwa wyrok wyrychtuje z uśmiechem na twarzy. A może prezes myślała, że jej można mówić wszystko, tak jakby rozprawiała przy kawie o przepisie na ciasteczka.
I nawet jeśli Sąd Najwyższy istotnie nie miał podstaw prawnych żeby zrobić to, co zrobił – a to nie jest jednoznaczne, to nie od tego jest prezes by wydawać wyroki zaoczne. Cóż, ale o tym trzeba wiedzieć, a przede wszystkim przypomnieć sobie jak działa sąd prawa. Ba, każdy sąd. Czyn prezes dyskwalifikuje ją jako sędziego i prawnika. A już na pewno jako Prezes Trybunału Konstytucyjnego.
To co z wymiarem sprawiedliwości zrobił PiS, najlepiej pokazuje właśnie postawa Julii Przyłębskiej. To nazywa się, mało elegancko: burdel.