Jowita Kiwnik Pargana: Celowe pomijanie Polski? DHE ma inny problem
Od momentu otwarcia na początku maja tego roku Dom Historii Europejskiej (DHE) krytykowany jest przez niektórych polityków i historyków. Zarzucają oni mu m.in. marginalizowanie historii Europy Wschodniej, pomijanie ważnych wydarzeń z historii Polski, w tym np. odsiecz wiedeńską i postać Jana III Sobieskiego, i ignorowanie wpływu chrześcijaństwa na rozwój cywilizacji kontynentu. Czy mają rację?
W wywiadzie udzielonym pod koniec sierpnia TVP Info Zbigniew Kuźmiuk, europoseł PiS powiedział, że muzeum opowiada „historię Europy z perspektywy Niemiec”. Zapowiedział też, że Ministerstwo Spraw Zagranicznych wystosuje stosowny protest do Brukseli.
Z kolei na początku września w Parlamencie Europejskim w Brukseli odbyła się debata poświęcona wystawie zorganizowana przez europosłankę PiS, Annę Fotygę. W konferencji pod tytułem „Dom Historii czy Dom Ideologii?” wzięli m.in. udział historycy z Polski, Danii, Włoch i Łotwy, którzy mocno skrytykowali sposób, w jaki muzeum przedstawia wspólną historię Europy.
Zasłużona krytyka?
I tak np. według prof. Michaela Bössa z Danii ekspozycja zignorowała zupełnie chrześcijańskie korzenie Europy, promując jedynie okres oświecenia. Böss stwierdził także, że wystawa przedstawia narody w „złym świetle jako przyczynę wszystkich wojen”, a w zamian promuje federalizm. Także prof. Marek Kornat z Polskiej Akademii Nauk uznał, że wystawa pomija wpływ, jaki miało chrześcijaństwo na rozwój Europy. Historyk skrytykował także narrację muzeum, z której jego zdaniem wynika, że „narody są najbardziej destrukcyjną siłą”. Jeśli chodzi o II wojnę światową to zdaniem polskiego historyka „nie dość konkretnie przedstawiona została geneza II WŚ i współpraca III Rzeszy z ZSRR”, zaś wystawa powojenna ograniczyła się w zasadzie tylko do historii Europy Zachodniej.
Kornat zarzucił także, że w Domu Historii pominięto takie wydarzenia jak Powstanie Warszawskie, rok 1956 na Węgrzech czy 1968 w Czechosłowacji, nigdzie nie wspomniano też o Janie Pawle II. Z kolei w opinii prof. Bogdana Musiała z Uniwersytetu im. Stefana Wyszyńskiego w Warszawie na wystawie pominięto zbrodnie sowieckie czy sposób dojścia do władzy komunistów w Europie Wschodniej, nie ma też tu mowy o niemieckim rozliczeniu za zbrodnie wojenne. „Gdzie jest Solidarność, która była wydarzeniem globalnym? (…) Zamiast tego jest Okrągły Stół” – mówił historyk. Jego zdaniem twórcy wystawy popełnili ewidentne błędy. „To połączenie niewiedzy z ideologią” – ocenił.
Czy zarzuty polityków i naukowców są słuszne?
Można się zgodzić z zarzutem, że muzeum przedstawia historię Europy jedynie w pigułce i to bardzo skondensowanej.
Błyskawicznie prześlizgnięto się przez rewolucję francuską, rewolucję przemysłową czy podbój kolonizacyjny. Więcej uwagi poświęcono demokracji oraz dążeniom do stworzenia państw narodowych (te faktycznie są przedstawione w nieciekawym świetle) i narodzinom nacjonalizmu. Wystawa skupiła się głównie na dwóch największych tragediach, które dotknęły Europę w XX wieku, czyli I i II wojnie światowej, oraz narodzinach i upadku XX-wiecznych reżimów totalitarnych. Zarówno niemiecki, jak i sowiecki w moim odczuciu potraktowano na równi jako reżimy zbrodnicze. Osobne miejsce poświęcono odbudowie powojennej Europy, zimnej wojnie oraz podziale kontynentu na Zachodnią i Wschodnią Europę pod dyktaturą komunistów.
Część wystawy opowiada o wyzwalaniu się Europy Środkowej i Wschodniej spod reżimu komunistycznego – mowa tu min. o Okrągłym Stole, pierwszych wolnych wyborach w Polsce czy obaleniu muru berlińskiego. Na wystawie znalazły się m.in. takie artefakty jak znaczek opozycji z wizerunkiem Lecha Wałęsy i Jana Pawła II czy znaczki Solidarności nawołujące do udziału w wyborach w 1989 r. Ostatnie, 6 piętro muzeum, poświęcono w całości historii integracji europejskiej.
Można zarzucać, że faktycznie niektóre wydarzenia historyczne potraktowano bardzo powierzchownie, a inne wręcz pominięto. Od samego początku jednak twórcy Domu Historii Europejskiej zakładali, że ekspozycja stała przedstawi co prawda zarys historii Starego Kontynentu, ale skupi się w głównej mierze na historii europejskiej XX w. oraz na dziejach integracji europejskiej. Dlatego może rzeczywiście niewiele tu np. o chrześcijaństwie i filozofii, za to sporo o kształtowaniu się demokracji i systemów politycznych. A te z założenia są jednak świeckie.
Brak polskiej prespektywy?
Politycy PiS i historycy zarzucają, że w Domu Historii Europejskiej zabrakło polskiej perspektywy. Podobne zarzuty kierowane były przez rządzących także pod adresem Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku, gdzie Minister Kultury Piotr Gliński stwierdził m.in. że placówka niewystarczająco pokazuje tragedię Polaków podczas wojny.
Faktycznie w Domu Historii Europejskiej nie ma wzmianki o Powstaniu Warszawskim, ale nie ma też słowa np. o portugalskiej Rewolucji Goździków czy obaleniu reżimu Franco w Hiszpanii. Dlaczego? Dlatego, że muzeum zostało od początku tak zaprojektowane, żeby różnić się od muzeów narodowych, które z założenia podkreślają perspektywę historyczną swojego kraju. Wystawa skupia się więc na tych wydarzeniach i ideach, które tworzą wspólną historię europejską, nie zaś na wydarzeniach historycznych poszczególnych krajów. I wbrew krytyce nikt tu nie opowiada o historii Europy ani z perspektywy Niemiec, ani Francji czy Polski.
Czy w jednym budynku da się pomieścić historię całej Europy? Nie wiem, może. Czy w Domu Historii Europejskiej udało się to zrobić? Nie.
Wystawa w Domu Historii Europejskiej może się nie podobać. Można ją krytykować za to, że jest powierzchowna i chaotyczna, ale zarzuty o celowe promowanie perspektywy historycznej jednego kraju i marginalizowanie innego to w mojej opinii przesada.
Z Brukseli dla WP Opinii Jowita Kiwnik Pargana
Dom Historii Europejskiej (HEH) powstał z inicjatywy Parlamentu Europejskiego. Pomysł jego utworzenie przedstawił w 2007 r. były przewodniczący Parlamentu Europejskiego Hans-Gert Pöttering. Budowa muzeum trwała 10 lat. Dom Historii znajduje się w budynku im. Eastmana w Parku Leopolda w Brukseli. Wystawy dostępne są w 24 językach urzędowych Unii Europejskiej, wstęp na nie jest bezpłatny. Przewodniczącym Komisji Naukowej HEH jest profesor Włodzimierz Borodziej.