Janik: "Rozstrzyganie nieistniejących sporów, czyli czym zajmuje się Trybunał Konstytucyjny" [OPINIA]
Trybunał Konstytucyjny odroczył do 12 marca rozprawę na temat sporu kompetencyjnego pomiędzy Sądem Najwyższym i Sejmem oraz Sądem Najwyższym a Prezydentem RP. "Nie ma to jednak znaczenia, bo wyrok i tak będzie nadawał się tylko do powieszenia na ścianie" – pisze dla Wirtualnej Polski Tomasz Janik.
Trybunał Konstytucyjny rozstrzygał dzisiaj (we wtorek, 3 marca) o rzekomym sporze kompetencyjnym pomiędzy Sądem Najwyższym i Sejmem oraz Sądem Najwyższym a Prezydentem RP. Spór miałby dotyczyć tego, czy Sąd Najwyższy oraz inne sądy mogą badać, czy sędziowie mianowani przez prezydenta za pośrednictwem nowej Krajowej Rady Sądownictwa są powołani w sposób prawidłowy. Rozstrzygnięcie jednak nie zapadło a rozprawa została odroczona do 12 marca. Nie ma to jednak znaczenia, bo wyrok i tak będzie nadawał się tylko do powieszenia na ścianie.
Dlaczego? Ponieważ spór kompetencyjny pomiędzy Sądem Najwyższym a Sejmem istniałby jedynie wówczas, gdyby Sąd Najwyższy zamiast Sejmu chciał uchwalać ustawy albo gdyby to Sejm zamiast SN chciał wydawać wyroki. Nic takiego oczywiście nie miało miejsca, wobec czego żaden konflikt interesów między tymi instytucjami nie zachodzi. Spór ten, co dla każdego prawnika oczywiste, został wykreowany na potrzeby polityczne i jest wyłącznie pozorny, a samo postępowanie przed TK winno ulec umorzeniu.
Przed dzisiejszą rozprawą Prezes SN Małgorzata Gersdorf wystosowała pismo do Trybunału Konstytucyjnego, w którym stwierdziła, że "Trybunał Konstytucyjny w obecnym składzie utracił możliwość rzetelnego wykonywania funkcji powierzonych mu przez ustrojodawcę" a "skład Trybunału Konstytucyjnego wyznaczony do rozstrzygnięcia niniejszej sprawy jest sprzeczny z przepisami prawa".
Zobacz też: Piotr Zgorzelski o TK. "Nie ma dziś Trybunału Konstytucyjnego, jest tylko kabaret"
Te skądinąd oczywiste stwierdzenia wzburzyły, co w sumie też nie dziwi, Julię Przyłębską, wykonującą obowiązki prezesa Trybunału. Nie omieszkała on skomentować treści pisma i to - wbrew dobrym obyczajom - na sali rozpraw. Julia Przyłębska stwierdziła m.in., że "I prezes SN przenosi język codziennej, publicystycznej debaty na salę Trybunału Konstytucyjnego i sądów" i że uważa to za "daleko idące wykroczenie, jeśli chodzi o funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości i sprawowanie funkcji przez osoby, które w ramach wymiaru sprawiedliwości działają".
Nie wiem, o jakim wykroczeniu można mówić w sytuacji, gdy prof. Gersdorf powtórzyła jedynie to, co dla znakomitej większości prawników jest jasne od kilku już lat!
Większość prawników nie ma bowiem wątpliwości, że prezes TK nie została prawidłowo powołana (dlatego Julia Przyłębska co najwyżej wykonuje obowiązki prezesa TK, ale prezesem Trybunału nie jest), że w składzie TK są sędziowie-dublerzy, w związku z tym składy orzekające z nimi w składzie nie mogą wydawać wyroków, a także że sam Trybunał działa w żółwim tempie (chyba że chodzi o sprawy istotne dla większości rządzącej, wówczas nagle przyspiesza).
Jakby tego było mało, dzisiaj w składzie Trybunału zasiadali Stanisław Piotrowicz oraz Krystyna Pawłowicz, która była nawet sędzią-sprawozdawcą. Innymi słowy - osoby czynnie zaangażowane w destrukcję polskiego wymiaru sprawiedliwości. Obecnie te osoby, już jako sędziowie TK, mają apolitycznie rozstrzygać o tym, czy rację ma Marszałek Sejmu z PiS czy może jednak znienawidzony przez PiS Sąd Najwyższy... Naprawdę?
Adam Bodnar domagał się nawet wyłączenia Piotrowicza i Pawłowicz od orzekania w sprawie, jednak - co łatwo było przewidzieć - to się nie udało. Słusznie zatem, z uwagi na całokształt, Sąd Najwyższy oraz Rzecznik Praw Obywatelskich zbojkotowali dzisiejszą rozprawę przed TK.
Cała ta farsa miała doprowadzić do tego, żeby wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej nie został wykonany i aby zablokować uchwałę Sądu Najwyższego. Szkoda, że za pieniądze podatników rozstrzygane są wydumane spory, w których roztrząsanie zaangażowanych jest w sumie co najmniej kilkudziesięciu prawników, personel Trybunału oraz opinia publiczna.
Na ostateczne rozstrzygnięcie przyjdzie nam poczekać zapewne do 12 marca - niemniej dla meritum sprawy i tak nie ma ono znaczenia.
Autor jest adwokatem, członkiem Pomorskiej Izby Adwokackiej w Gdańsku.
Zobacz też: Władysław Kosiniak-Kamysz za postawieniem Julii Przyłębskiej przed komisją prawa i sprawiedliwości
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl