Jacek Żakowski: Też błagam o szacunek i empatię
„Apeluję i błagam o szacunek (…) o to was zwyczajnie proszę. Wszystkich” - mówił prezydent Andrzej Duda przy okazji składania wieńców pod tablicą Lecha Kaczyńskiego umieszczoną na murze Pałacu Prezydenckiego. Piękne słowa. Szkoda, że tak kompletnie puste.
Od wczesnego ranka do późnego wieczora PiS świętował sobie rocznicę katastrofy smoleńskiej. Świętował tylko sobie, więc świętował sam, w swoim zaryglowanym na sześć spustów gronie, oddzielony od Polski i Polaków szczelnymi kordonami, za które wstęp mieli tylko najstaranniej wybrani.
Brać udział w upamiętnianiu największej od dawna narodowej traumy mogli wyłącznie ci, którzy „w ocenie Organizatora dają rękojmię zachowania godności i poszanowania powagi uroczystości i których zachowanie nie stało i nie stoi w sprzeczności z tradycją przyświecającą obchodom Katastrofy Smoleńskiej”. Ten cytat z podpisanego przez Piotra Glińskiego „Regulaminu obchodów 7. rocznicy katastrofy smoleńskiej” najlepiej oddaje charakter całego tego wielkiego przedsięwzięcia. Chętni musieli mieć przepustki, ale nie sposób było się dowiedzieć, skąd można je wziąć.
Oni dali rękojmię
Przebieg formalnych uroczystości smoleńskich był aktem demonstracyjnie wieńczącym trwającą półtora roku przeróbkę Rzeczpospolitej Polskiej w Państwo PiS, gdzie naród PiS-owski jest - jak mówił Prezes podczas uroczystości w WAT - „lepszą częścią narodu”, czyli ponowoczesnym wariantem sarmackiego „narodu szlacheckiego”, a reszta to pańszczyźniani kmiecie, „drugi sort”, którym - jak Prezes powiedział wieczorem na Krakowskim Przedmieściu - nie wolno pogardzać i którego nie wolno nienawidzić, bo trzeba być empatycznym w swojej szlachetności. Niezbyt licznie zebrani ci, którzy „w ocenie Organizatora dawali rękojmię”, przyjęli te słowa - jak się elegancko mówi - „w skupieniu”.
Ciekawe czy Prezesowi lub komuś z jego bliskiego otoczenia przemknęło przez myśl, że skoro już chodzi mu po głowie empatia i potrzeba zszywania w przyszłości rozdartego dziś politycznie narodu, to może nie byłoby od rzeczy, gdyby zaproszono kogoś spoza ściśle PiS-owskiego grona. I może byłoby wyrazem jakiejś minimalnej empatii oraz ułatwiłoby w przyszłości zszywanie, gdyby w (tym razem państwowych) uroczystościach smoleńskich mógł wziąć udział ktokolwiek spoza ściśle PiS-owskiego grona i nie będący chrześcijańskim duchownym. Na przykład wicemarszałkowie Sejmu i Senatu. Albo kawalerowie Orderu Orła Białego. Albo najwyżsi sędziowie. Nie żeby się tam mogli jakoś specjalnie puszyć, ale żeby delikatnie zasygnalizować, że Państwo Polskie to nie tylko PiS i że Smoleńsk to nie tylko PiS-owska tragedia.
Zawłaszczanie traumy
Katastrofa smoleńska była chyba dla wszystkich traumatycznym przeżyciem. Siedem lat temu sam długo nie mogłem zasnąć, bo wciąż miałem przed oczami twarze znajomych i przyjaciół, których wówczas straciłem. Do dziś łapię się czasem na tym, że chcę o coś zapytać albo coś powiedzieć komuś, kogo nie ma, bo zginął w tej katastrofie. Tak się składa, że nie jest to Lech Kaczyński, choć mimo różnicy poglądów i przekonania, że był kiepskim prezydentem, lubiłem go, jak każdy, kto trochę bliżej go poznał i miał szanse zobaczyć w nim skromnego, nieśmiałego, wrażliwego, wyrozumiałego, empatycznego człowieka. Tym trudniej mi się pogodzić z zawłaszczaniem całej tej naszej narodowej traumy przez wyłącznie PiS-owskich dygnitarzy i z politycznym reglamentowaniem dostępu do uroczystości państwowych, że prezydentowi, którego kult PiS chce teraz budować, nigdy by coś tak prostackiego nie przyszło do głowy.
Smoleńsk to jest też moja trauma i wielu milionów innych obywateli. PiS nam ją całkiem bezwstydnie kradnie i robi z niej swoje partyjne polityczne narzędzie. Szczerze mnie to oburza jako wyjątkowo ohydny wyraz braku szacunku dla współobywateli, którzy nie należą do narodu PiS-owskiego. A zwłaszcza oburza mnie bezwstyd dzielenia ofiar na „swoje”, które PiS z dzikim nadmiarem czci i upamiętnia, oraz cudze, które marginalizuje. Tablica w Kancelarii Premiera, na której wymieniono byłych PiS-owskich ministrów, którzy pracowali w tym gmachu, a pomięto innych, którzy też zginęli w katastrofie i pracowali może nawet w tych samych gabinetach, ale nie byli w PiS-ie. To jest kompromitujące dla wszystkich, którzy z taką tablicą mieli cokolwiek wspólnego. I jestem absolutnie pewien, że Przemek Gosiewski, którego tam wymieniono, nigdy by się na coś takiego nie zgodził. Bo miał swoje wady, ale niewątpliwie był prawy i uczciwy.
Państwo jeszcze bardziej teoretyczne
Dlatego tak mnie wkurzyły słowa Andrzeja Dudy o potrzebie szacunku. I także dlatego, że krótką chwilę wcześniej autor słusznego apelu o wzajemny szacunek, bez odrobiny szacunku dla słuchaczy kolejny raz zmanipulował sens słynnych słów min. Sienkiewicza, że „państwo polskie istnieje teoretycznie”. Przedstawił je jako wyraz pogardy dla państwa, a był to wyraz troski wynikającej z faktu, że „państwo - jak na nielegalnym nagraniu dalej mówił Sienkiewicz - działa swoimi fragmentami nie rozumiejąc, że państwo jest całością”. Prezydent doskonale wie, że także pod rządami PiS jest to dramatyczny problem, co widać choćby po karuzeli stanowisk w spółkach, albo po tym, że nawet w trakcie tych uroczystości przedstawiciele jednych państwowych instytucji mówili o „katastrofie” (prezydent, dowódca garnizonu Warszawa), a przedstawiciele innych o bombie, która wybuchła (podkomisja śledcza, Prezes), czyli o zamachu. Prezydent musi zdawać sobie sprawę, że dziś państwo istnieje jeszcze bardziej teoretycznie, niż pod rządami PO, choć - także zgodnie z wypowiedzianą w tej samej rozmowie tezą Sienkiewicza - „tam, gdzie państwo działa jako całość, ma zdumiewającą skuteczność”.
Zobacz wideo: Kaczyński: doszło do wybuchu przeprowadzonego w specjalny sposób
W poniedziałek 10 kwietnia 2017 r. Państwo Polskie działało jako całość od świtu do nocy. Tabuny funkcjonariuszy z prezydentem, panią premier, marszałkami, ministrami, prezesami i samym Prezesem na czele cały dzień w świetle kamer podróżowały z imprezy na imprezę, odsłaniając, składając, przemawiając i wciąż upamiętniając na wszelkie sposoby. To był wielki i niesłychanie skuteczny wysiłek dużej grupy częściowo niemłodych już osób. Ten wysiłek wymaga uznania. Nie przypominam sobie niczego podobnego. Ale czy skutek jest taki, jaki założył sobie sam Organizator, tego już pewien nie jestem.
Zakładam, że chodziło o upamiętnienie PiS-owskich ofiar smoleńskiej katastrofy z parą prezydencką na czele i o oddanie im najwyższego hołdu. Jest dla mnie absolutnie pewne, że osiągnięty skutek jest dokładnie przeciwny. Sondaż na panelu Ariadna dla Wirtualnej Polski pokazał, że PiS już wcześniej zniesmaczył większość Polaków swoją nachalną smoleńską propagandą i robieniem partyjno-politycznej szopki z wielkiego narodowego nieszczęścia. Jestem pewien, że obchody 7. rocznicy radykalnie to zniesmaczenie zwiększyły.
Między podniosłością a farsą
Od odlotowego filmu podkomisji smoleńskiej, w którym fałsze i nieporozumienia o siebie się potykają, przez wezwanie min. Macierewicza, by najwyżsi dowódcy byli „gwardią przyboczną” pomniczka Lecha Kaczyńskiego odsłoniętego przed siedzibą Komendy Garnizonu, po wieńczące dzieło oświadczenie Prezesa, że wybuch został stwierdzony naukowo (byłby to pierwszy w dziejach całkiem bezgłośny wybuch, bo żaden rejestrator go nie zarejestrował), cały dzień władza oscylowała między podniosłością smoleńskiej tragedii, a farsą zalatującego fałszem nadmiarowego patosu. To tworzy problem dla nas wszystkich, bo blokuje normalne przeżywanie traumy, która nas wszystkich w jakimś stopniu dotknęła. A im kto bardziej został przez nią dotknięty, tym zapewne z większym poruszeniem i zakłopotaniem patrzy teraz na to, co wyprawia władza. I trudniej mu będzie się z tym wszystkim w przyszłości poukładać. Podobnie jak prezydent też błagam o szacunek i podobnie jak Prezes też proszę o empatię. Dla wszystkich. Nie tylko dla narodu PiS-owskiego.
Jacek Żakowski dla WP Opinie
Śródtytuły pochodza od redakcji