Gostkiewicz: Prezesie Kaczyński, proszę siadać, dwója. Logika, historia i filozofia do poprawy [OPINIA]
Jarosławowi Kaczyńskiemu ciągle trzeba coś tłumaczyć. Błąka się po naszym nowoczesnym, zsekularyzowanym, zglobalizowanym świecie i rozumie go na opak. Co gorsza, swoje wizje sprzed stu lat wciela w życie. Dziś lekcja o kościele, patriotyzmie i LGBT.
Od blisko trzech dekad prezes Jarosław Kaczyński chce być jak kompas wyznaczający kierunek, w którym iść powinna polska myśl polityczna, społeczna, filozoficzna. Naród, państwo, niepodległość, tożsamość, patriotyzm, religia, moralność – oto pola, które lider PiS umie uprawiać i zbiera z nich – zwłaszcza od czterech lat – obfite żniwa.
W Muzeum Diecezjalnym we Włocławku z okazji Obchodów Stulecia Odzyskania Niepodległości na konferencji "Być Polakiem - Duma i powinność" nie było inaczej.
Chleb na patriotycznym zakwasie
Prezes zaczął od patriotyzmu i swoim zwyczajem nawet patriotyzm podzielił na lepszy i gorszy - ten "niepodległościowy", narodowy, którego czuje się oczywiście reprezentantem - i ten rzekomy drugi, który prezes, jeśli dobrze rozumiem jego słowa, określa jako "patriotyzm demokratyczny”, ten, który nie poszedł w stronę "patriotyczną", ale na sojusz z postkomunistami, a jako jego arcyprzedstawiciela wymienił swojego arcywroga Adama Michnika. Bredni o tym, jakoby w dalszym etapie rozwoju tego drugiego nurtu sformułowano koncepcję "chcecie być w Europie, musicie przestać być Polakami" nie chce mi się nawet komentować. Ale uwaga, bo dochodzimy do clou.
Przygotowawszy sobie patriotyczny grunt, prezes sypnął ziarnem. Na naszym polu wyrosły słowa "państwo", "wspólnota", "kościół" i "aksjologia". Kombajn "Kaczyński" już zaczął żniwa. I co się okazuje? Niby nic odkrywczego – prezes mówi, że "państwo powinno być emanacją wspólnoty".
Niestety, na złym zakwasie ten chleb jest wypieczony. W pojęciu "państwo" Kaczyński rozumie wyłącznie jego aspekt tożsamościowy. Idea państwa jako wspólnego dobra wszystkich obywateli w nim mieszkających, niezależnie od ich przekonań, wyznania, koloru skóry czy orientacji seksualnej jest mu tak obca, jak polskim biskupom skrucha za pedofilię księży.
Zobacz także: Tusk powinien wrócić do polskiej polityki? Bartoszewski daje argument: regularnie wygrywał z Kaczyńskim
Zacytuję, bo trzeba przeczytać te trzy zdania w całości, by zdać sobie sprawę z tego, jak są groźne – i jak nihilistyczne w swojej wymowie.
"Państwo musi być emanacją wspólnoty, a wspólnota musi mieć swoją postawę aksjologiczną. To oznacza, że niezależnie od tego, czy ktoś jest wierzący czy nie, musi akceptować chrześcijaństwo, bo polska kultura wyrosła z chrześcijaństwa i nie ma innej aksjologii. (…) Kwestionowanie Kościoła w Polsce ma charakter antypatriotyczny, niezależnie od wiary. (…)". Jarosław Kaczyński
Czyli możesz sobie być, Polaku, buddystą, zaratusztrianinem, hinduistą, animistą, satanistą, muzułmaninem, żydem, ale musisz grzecznie zgadzać się z tym, co mówi Kościół katolicki. Bo rzekomo nie ma alternatywy dla systemu wartości opartego na chrześcijańskim Dekalogu. A jeśli się nie zgadzasz z tym, co mówi Kościół, to nie jesteś patriotą.
Trudno skomentować tę aberrację logiki tak złośliwie, jak na to zasługuje, nie tracąc przy tym powagi, jakiej wymagają sprawy przez Jarosława Kaczyńskiego poruszane. Nie od dziś wiadomo, że marzeniem prezesa PiS jest sprawienie, by wszyscy Polacy myśleli tak, jak on. Oczywiście ci myślący inaczej są potrzebni, żeby można było robić z nich wroga, a gdyby stawiali intelektualny opór, to się im prawa do bycia Polakami w mniej lub bardziej dorozumiany sposób odmówi, Roma locuta, causa finita. Ale spróbuję, panie prezesie, z poczuciem misji za pazuchą wytłumaczyć panu wszystko prostym językiem, niczym nauczyciel – jeśli akurat nie strajkuje - upartemu dziecku w szkole.
Prezes myli państwo z religią
Po pierwsze zatem: państwo jako wspólnota nie musi mieć jednolitej podstawy aksjologicznej. Pomyliło się panu z religią. Tu, rzeczywiście, wspólna podstawa aksjologiczna musi być, albo zaraz samych Lutrów i Kalwinów będziemy mieli, a nie zwarte hufce wiernych.
Po drugie – nikt nie musi akceptować chrześcijaństwa, jeśli nie ma na to ochoty i nie zgadza się z tym, co chrześcijaństwo proponuje. Religia chrześcijańska jest elementem dziedzictwa kulturowego i filozoficznego Europy, ale nie jedynym. W kanonicznej dziś klasyfikacji Feliksa Konecznego cywilizacja łacińska ma trzy filary – prawo rzymskie, filozofię grecką i etykę chrześcijańską. Na te trzy filary należy nałożyć kilka tysięcy lat lat rozwoju prawa, filozofii i etyki, czyli ewolucję rodzaju ludzkiego, oraz czynnik nowy, mianowicie globalizację, która od kilkudziesięciu lat miesza stworzone przez ludzkość wielkie cywilizacje w jednym tyglu, powodując ich nieuchronne mieszanie.
Próba przeciwstawiania się temu paneuropejskiemu trendowi, którą pan proponuje, skazana jest z góry na niepowodzenie. Postęp ma to do siebie, że nie da się go – na szczęście – powstrzymać. Polak, nie tracąc swojej tożsamości etnicznej, kulturowej i językowej, ma dziś do wyboru mnóstwo źródeł, z których będzie wywodził swój system wartości i nie musi do tego akceptować chrześcijaństwa. I gwarantuje mu to w swojej mądrej preambule – pióra Tadeusza Mazowieckiego, katolika! – polska konstytucja, której ma pan, panie prezesie, przestrzegać, choć tak bardzo się pan przed tym broni.
Co gorsza, parę zdań później zaprzeczył pan sam sobie, a to już jest niewybaczalny błąd logiczny. Dwója, proszę siadać. Mówi pan, że "Polska musi pozostać wyspą wolności, prawdziwej wolności słowa, wolności religijnej i prawdziwej wolności politycznej". Chwilę wcześniej mówił pan, że każdy, niezależnie od wiary, powinien akceptować chrześcijaństwo. No niechże się pan zdecyduje. Białe nie może być czarne, a czarne nie może być białe. Może pan poprawić tę dwóję z logiki – ciekaw tylko jestem, kto w czasie strajku pana dopuści do egzaminu. No i nie zazdroszczę - dwóję ma pan na wejściu, może się pan wyciągnąć na trzy mniej.
Po trzecie wreszcie, kwestionowanie Kościoła w Polsce nie jest antypatriotyczne. Mało tego, zaryzykuję stwierdzenie, że w dobie agresywnej ekspansji kościoła w państwie, rosnących wpływów tej instytucji od najwyższych szczebli władzy państwowej aż do najmniejszej parafii, działanie na rzecz pokojowego rozdziału Kościoła katolickiego od świeckiego państwa polskiego jest esencją patriotyzmu. Poza tym, panie prezesie, pan się znowu – no co ja na to poradzę – myli. Mówi pan coś o bezprecedensowym ataku na Kościół, wymienia pan jako przykład tego ataku film "Kler" Wojciecha Smarzowskiego, dalej płynnie przechodzi pan do rzekomej "seksualizacji" dzieci i importu ruchu LGBT z Zachodu. I że to wszystko naszej tożsamości i narodowi zagraża, amen.
Dwója z logiki
Ufff, to po kolei, znowu, jak na lekcji:
- działanie na rzecz ograniczenia przywilejów Kościoła katolickiego w świeckim państwie do poziomu, jaki mają inne związki wyznaniowe, to nie żaden atak na Kościół, tylko przybliżanie się do równości wyznania
- piętnowanie pedofilii księży to nie atak na kościół. To coś zupełnie innego. Zacytuję panu pewnego filozofa, z Galilei: "Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni".
- nie mówi się "seksualizacja dzieci", prezesie, bo to nieładnie. Mówi się "rzetelna edukacja seksualna". Czyli wiedza nieprawdopodobnie w dzisiejszych czasach potrzebna młodym ludziom, której to wiedzy wciąż niestety nie uczymy w polskiej szkole.
- import ruchu LGBT z Zachodu? Ciekawe, biorąc pod uwagę, że orientacja seksualna nie uznaje czegoś takiego jak granice państw. Na granicy polsko-niemieckiej, która dzięki strefie Schengen na szczęście w praktyce nie istnieje i oby nigdy więcej nie stanął na niej płot, jakoś nie stoi armia dyszących żądzą homoseksualistów, czekając na sygnał do szturmu, by uskutecznić Drang nach Osten.
Tak, panie prezesie. Polsce nic z Zachodu nie zagraża (gorzej ze wschodem), polska tożsamość i niepodległość, stabilnie osadzone w Europie i w Unii Europejskiej, są bezpieczne, polska kultura kwitnie piękniej niż kiedykolwiek. To, co im zagraża, to odradzająca się w naszym kraju hydra nacjonalizmu, ksenofobii i izolacjonizmu, a nie multikulti. Proszę więc wreszcie przestać straszyć Polaków fantazmatami z XX-lecia międzywojennego, przestać pretendować do roli naczelnego filozofa i etyka kraju i dorosnąć. Nie zostanie pan zapamiętany jako wielki myśliciel naszych czasów, dopóki ma pan dwóje z logiki i filozofii do poprawy.