Ewangelia żony Jezusa to fałszerstwo?
Większość naukowców podważyła autentyczność papirusu znanego jako Ewangelia żony Jezusa. Brytyjski historyk i znawca Nowego Testamentu prof. Francis Watson z Uniwersytetu Durham stwierdził wprost, że jest to falsyfikat - pochodząca z okresu nowożytnego konstrukcja słowna oparta na innej ewangelii apokryficznej, zwanej Ewangelią Tomasza. Oliwy do ognia dolała sama autorka odkrycia prof. Karen King, która odmówiła udzielenia wyjaśnień, w jaki sposób zdobyła ów papirus, co jest rzadko spotykane w środowisku naukowym - pisze dr Paweł Więckowski w artykule dla WP.
Co jakiś czas w środkach masowego przekazu odżywa tzw. Ewangelia żony Jezusa. Apokryf został przedstawiony historykom i biblistom w 2012 r., na Międzynarodowym Kongresie Studiów Koptyjskich w Rzymie przez prof. Karen King - amerykańską badaczkę dziejów wczesnego chrześcijaństwa oraz ruchów gnostyckich, wykładowcę z Uniwersytetu Harvarda w Stanach Zjednoczonych. To ona owo odkrycie nazwała Ewangelią żony Jezusa. Papirus, który wywołał naukową burzę oraz namieszał w sercach i umysłach milionów chrześcijan na całym świecie, to w istocie niepozorny fragment starożytnego materiału pisarskiego o wymiarach 8 na 4 cm. Jest cały zapisany koptyjskim pismem. Wiek znaleziska szacuje się na 1400-1600 lat. Najprawdopodobniej jest to koptyjskie tłumaczenie tekstu z II wieku n.e.
W krótkim tekście liczącym zaledwie 8 linijek, padają takie sformułowania jak: "Jezus rzekł im: moja żona oraz ona może stać się moim uczniem". Przedstawienie "Ewangelii" opinii publicznej zaowocowało natychmiastowymi teoriami o związku i małżeństwie Jezusa Chrystusa z Marią Magdaleną. Wizja związku Syna Bożego i biblijnej jawnogrzesznicy (?) spotęgowana była lekturą głośnej i kontrowersyjnej powieści "Kod Leonarda da Vinci" autorstwa Dana Browna. Część czytelników zapomniała, że jest to literatura piękna, nie zaś monografia, hagiografia, czy encyklopedia. Postać Marii Magdaleny w tej książce nie zawsze - lub mówiąc wprost tylko od czasu do czasu - jest Marią Magdaleną, którą znamy z kart czterech Ewangelii. Tą, której historię znamy i którą czci Kościół katolicki i cerkiew prawosławna. Z pewnością dla osób, które znają historię kościoła i skomplikowane dogmaty wiary z książek Dana Browna, może się to okazać zaskoczeniem burzącym ich pojmowanie przeszłości chrześcijaństwa.
Sfałszowany apokryf
Większość naukowców podważyła autentyczność papirusu. Brytyjski historyk i znawca Nowego Testamentu prof. Francis Watson z Uniwersytetu Durham, stwierdził wprost, że Ewangelia żony Jezusa jest falsyfikatem. Pochodzącą z okresu nowożytnego konstrukcją słowną opartą na innej ewangelii apokryficznej, zwanej Ewangelią Tomasza, odkrytej w 1945 r. w egipskim Nadż Hammadi.
Oliwy do ognia dolała sama prof. King, która odmówiła udzielenia wyjaśnień, w jaki sposób zdobyła ów papirus, co jest rzadko spotykane w środowisku naukowym. Publikujący coś po raz pierwszy naukowiec ma obowiązek przedstawienia swojego odkrycia w sposób jak najbardziej drobiazgowy. Musi przedstawić warsztat badawczy oraz metodologię kwerendy. Nie może niczym dziennikarz zasłaniać się nieujawnianiem źródła, gdyż może to budzić uzasadnione obawy o nieuczciwości analizy. O samej Ewangelii żony Jezusa wiemy jedynie, że pojawiła się na rynku kolekcjonerskim.
Wcześniej, w kwietniu 2014 r. doszło do zdarzenia, które - jak uważają niektórzy badacze - powinno przeobrazić naukę Kościoła oraz zrewidować poglądy co do życia i działalności Jezusa Chrystusa. Papirus został przebadany przez elektrotechników oraz biochemików z trzech wiodących amerykańskich ośrodków badawczych: z Uniwersytetu Harvarda, Uniwersytetu Columbia oraz z Massachusetts Institute of Technology. Wyniki badań, które naukowcy opublikowali w Harvard Teological Review był jednoznaczny. Stwierdzono, że papirus pochodzi z przełomu późnego antyku i wczesnego średniowiecza. Jego powstanie datowane zostało na IV-IX wiek n.e. co jednoznacznie potwierdziło fakt, że nie jest nowożytnym falsyfikatem.
Co może być "Dobrą Nowiną"?
Gdy medialna wrzawa przycichła, nadszedł czas na dogłębną analizę i odpowiedź na wszystkie pytania, a te zaś, cytując klasyka nie były "oczywistą, oczywistością".
Pierwsze zasadnicze pytanie: czy ewangelia i apokryf jest tym samym? Z dogmatycznego punktu widzenia, apokryf nie jest tożsamy z ewangelią. W znaczeniu dosłownym ewangelia znaczy "Dobra Nowina" (gr. Εύαγγελιον, Euangelion). Starożytni Grecy nazywali "Ewangelią" - nagrodę, dla osób, które były zwiastunami dobrych, cieszących ogół, wiadomości. W dogmatyce i filozofii chrześcijańskiej "Dobrą Nowiną" określa się życie, działalność oraz śmierć i zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. Jego naukę, misję oraz wykładnię na życie, ludzkość oraz otaczającą nas rzeczywistość. Ponadto jedno kryterium musi być zachowane w sposób bezwzględny. Ewangelia musi pochodzić z bezpośrednich relacji Apostołów. Tylko wówczas przyjęta zostanie jej kanoniczność.
Co do czterech znanych nam Ewangelii - Marka, Mateusza, Łukasza i Jana - nie ma żadnych wątpliwości, że wymienieni Apostołowie są ich twórcami. Pierwsza powstała Ewangelia św. Marka, jest datowana na schyłkowy okres panowania Nerona, a więc na lata 65-68 n.e. Kolejnymi były Ewangelia św. Mateusza (70-80 n.e.), Łukasza (80-85 n.e.), jako ostatnia zaś powstała Ewangelia św. Jana, tworzona etapami w latach 90-100 n.e., prawdopodobnie w okresie, gdy przebywał na wygnaniu na wyspie Patmos (jako miejsce powstania Ewangelii janowej brane są również pod uwagę: Efez oraz Antiochia). O autentyczności autorstwa kanonicznych Ewangelii wspominają już starożytni myśliciele, m.in. syryjski teolog z II wieku n.e. Tacjan Syryjczyk - dowodząc tego w "Ewangelii według czterech", a także wywodzący się z Afryki Północnej Tertulian, oraz Teofil z Antiochii, Ireneusz z Lyonu i Papiasz z Hierapolis. Autentyczność, wiarygodność oraz pełny przekaz pochodzący bezpośrednio od samych uczniów Chrystusa - oto trzy rundy, które musiały
pokonać wczesnochrześcijańskie pisma, aby otrzymać miano "Dobrych Nowin".
Czy powstanie kanonu było podyktowanie ukryciem niewygodnych faktów z życia Jezusa Chrystusa? Jeżeli nawet tak było, to jakie fakty chcieliby ukryć pierwsi chrześcijanie? Czy to, że Jezus miał żonę? Czy był to niewygodny fakt w starożytności, a więc w czasach, gdy wszyscy Apostołowie mieli żony i podróżowali z nimi po wszystkich zakątkach Imperium Romanum? Źródła historyczne potwierdzają np. że przybywszy pierwszy raz do stolicy cesarstwa ok. 43-48 r. n.e. św. Piotr Apostoł był w towarzystwie swojej żony Perpetui.
Tajemnica żony Jezusa
Czy poszukiwanie żony Jezusa ma jakikolwiek sens? Nie byłbym historykiem, gdybym stwierdził, że przeszukiwanie przeszłości i próba wypełnienia białych plam historii nie ma większego sensu. Trzeba jednak wiedzieć czego się szuka i gdzie możemy znaleźć potrzebne nam informacje, wreszcie jakie narzędzia metodologiczne obrać.
Obecnie w bazie źródłowej dotyczącej dziejów starożytnych oraz wczesnośredniowiecznych nie posiadamy jakiejkolwiek, choćby najmniejszej wzmianki, na podstawie której stwierdzilibyśmy, że Chrystus był żonaty. Oczywiście nie możemy temu całkowicie zaprzeczyć. Należy jednak pamiętać, że historyk może operować przede wszystkim na tekście źródłowym, który stanowi fundament jego działalności. Dopóki takiego źródła nie posiada, dopóty może bazować jedynie na strzępach informacji czy legend, w których prawdą jest tylko ziarenko.
Jeżeli nawet Jezus miał żonę, to kim była ta kobieta? W otoczeniu Jezusa przebywało zawsze wiele kobiet - m.in. Maria i Marta - siostry Łazarza, którego Chrystus cudownie wskrzesił z martwych, oraz naturalnie - Maria, jego matka. Czy Maria Magdalena istniała naprawdę? A może postać ta, pod wpływem narastających przez wieki legend i podań stała się hybrydą dwóch a nawet więcej postaci? Tego typu hipotezę możemy uznać za błędną. Maria Magdalena istniała, co zostało poświadczone w Ewangelii.
Św. Jan Apostoł opisującej mękę i zmartwychwstanie Chrystusa pisze: "a pierwszego dnia po Szabacie, wczesnym rankiem, gdy było jeszcze ciemno Maria Magdalena udała się do grobu i zobaczyła kamień odsunięty od grobu". Maria Magdalena była zatem kobietą, która jako pierwsza ujrzała pusty jezusowy grób. To ona poinformowała Apostołów, że Jezusa nie ma w grobie i to z pewnością dlatego w pierwszych wiekach chrześcijaństwa nazywano Marię Magdalenę Apostołką Apostołów, uważając, że obok Marii jest ona czołową kobietą chrześcijaństwa. Późniejszy teologiczny dyskurs, pod który podwaliny położył papież Grzegorz Wielki (590-604) błędnie łącząc Marię Magdalenę z nowotestamentową jawnogrzesznicą, spowodował przyczepienie tej wybitnej postaci łatki biblijnej prostytutki. Niestety winę za to ponosi w dużej mierze Kościół katolicki, który dopiero od czasów papieża Pawła VI (1963-1978) próbuje oczyścić etyczny i teologiczno-historyczny wizerunek Marii Magdaleny. Niestety kilkanaście wieków zrobiło swoje. Stworzony poprzez
mity i niedomówienia organizm zaczął żyć swoim życiem, dając pożywkę teoriom spiskowym.
Ewangelia żony Jezusa nie jest sensu stricte Ewangelią. Nie jest nawet dokumentem. Jego szczątkowa forma nie pozwala na ustalenie czegokolwiek sensownego i ważnego z historycznego punktu widzenia i nie pozwala naukowcom uznawać ją za fundamentalną w jakimkolwiek wymiarze. Potwierdzić jedynie możemy, że znaleźliśmy kolejny apokryf, którego geograficzny, a tym bardziej społeczny i kulturowy zasięg był bardzo mały, gdyż w żaden sposób nie wpłynął na myślenie i postrzeganie Jezusa przez ówczesnych chrześcijan.
Czym więc jest Ewangelia żony Jezusa? Cóż z pewnością - jak zauważył dr Sebastian Adamkiewicz - sensacją, która w jednych rozpala wyobraźnię, w innych zaś budzi odrazę.
dr Paweł Więckowski dla Wirtualnej Polski