Ewa Koszowska: Ogórek strzeliła sobie w kolano. Znowu się ośmieszyła
Kiedy wydawać by się mogło, że Magdalena Ogórek najgorsze ma już za sobą, bo niżej poziomu żenady upaść się nie da, była kandydatka na Prezydenta RP z ramienia SLD znowu staje się gwiazdą sieci. Pewnie chciała dobrze, a wyszło jak zwykle.
"Podróżujemy autem. Całą trasę przez Polskę dziękowałam Bogu i Beacie Szydło za to, że nikt nam nie rzuca kamieniami w samochód jak w Calais" - można przeczytać w tweecie prezenterki TVP. Wpis dotyczy sytuacji w Calais, gdzie imigranci różnymi sposobami próbują się przedostać na ciężarówkach do Wielkiej Brytanii. Problem trwa już kilka lat i nie widać końca jego rozwiązania. Swoim wpisem znana z antyuchodźczej retoryki Magdalena Ogórek znowu się ośmieszyła. Szybko bowiem zostały wyciągnięte przypadki, kiedy to Polacy rzucali w samochody kamieniami. Postawa prezenterki TVP może zadziwiać, biorąc pod uwagę, że wybrała się akurat do Niemiec, stolicy kraju, który przyjął najwięcej uchodźców z Syrii i Afryki. A przecież tam nikt jej nie zaatakował.
Stanowisko Kościoła w sprawie uchodźców nie budzi wątpliwości
Ale naprawdę nie w tym rzecz. Gwiazda TVP chcąc przypodobać się władzy, znowu szczuje na uchodźców. Dziękuje Beacie Szydło, która nie chce słyszeć krzyków uciekających przed wojną. Wrzuca wszystkich - uchodźców i imigrantów zarobkowych - do jednego worka. Drwi z czegoś, czego my w naszym bezpiecznym, europejskim świecie nie doświadczyliśmy od kilkudziesięciu lat - z wojny i niepewności jutra. Już wcześniej chwaliła rząd Beaty Szydło, "że nie pozwoli na to, żeby Polki były narażone na takie zachowania jak Niemki w Kolonii czy w Monachium".
Zastanawiam się, kogo ma na myśli, pisząc o Bogu. Może w niektórych kręgach to Jarosław Kaczyński został już Bogiem. Bo przecież stanowisko Kościoła jest jasne: mamy być otwarci i pomagać tym, którzy tej pomocy potrzebują. Bp Tadeusz Pieronek stawia sprawę jasno: "Politycy nie mogą wybiórczo korzystać z nauk Kościoła. Niech się nie powołują na nauki papieża i Kościoła, jeśli zamierzają traktować je instrumentalnie dla swoich rozgrywek politycznych”.
W podobnym tonie wypowiada się kard. Kazimierz Nycz: "Pomóżmy wreszcie potrzebującym uchodźcom!" - nawołuje. A o. Oszajca twierdzi, że "dla chrześcijanina odmówienie pomocy człowiekowi będącemu w potrzebie, a zwłaszcza w tak paskudnym położeniu, w jakim są dzisiaj uchodźcy, to odmówienie pomocy Chrystusowi". Nie wspominając już o papieżu Franciszku, który mówi o potrzebie gotowości "przyjęcia ludzi uciekających od wojen i głodu". Pani Ogórek jako katoliczka i specjalistka od historii Kościoła nie powinna mieć problemu ze zrozumieniem słów hierarchów kościelnych oraz znajomością treści Ewangelii.
Zobacz też: Ogień w obozie emigrantów we Francji
Wszystko po staremu
Magdalena Ogórek nie po raz pierwszy przyciąga uwagę swoim zachowaniem. Od kiedy pojawiła się na scenie politycznej - czyli od czasów kampanii prezydenckiej w 2015 roku - zalicza wpadkę za wpadką. Początki zawsze są trudne, co do tego chyba nikt nie ma wątpliwości. Dlatego też do tej pory starałam się nie krytykować pani Ogórek, chociaż język niejednokrotnie mnie świerzbił. Kiedy SLD ogłosiło jej start w wyborach, Polacy nie mogli w to uwierzyć. Zaprzeczała bowiem wszelkim wyobrażeniom głowy państwa. Można jej było wtedy wybaczyć niektóre braki, jak czytanie przemówienia z kartki czy brak podstawowej wiedzy. W owym czasie to prawicowe media nie zostawiały na niej suchej nitki: "Ogórek lansuje się na bazarku. Porównuje Polskę i Wielką Brytanię do... łąki” - wyśmiewały jej spotkania z wyborcami. Lata jednak mijają, a u pani Ogórek wszystko po staremu. Z jednym małym wyjątkiem...
Po dojściu PiS do władzy postanowiła drastycznie zmienić front. Szybko prześlizgnęła się z lewej strony na prawą. I tak kiedyś obiecywała związki partnerskie, dzisiaj żali się, jak bardzo boli ją, że "w tym całym paradygmacie poprawności politycznej, bywa, że pojawiają się głosy, że posiadanie większej ilości dzieci jest obciachem, bo modnie jest chodzić za rękę na ulicy, w sensie chłopak z chłopakiem". Kiedy akurat nie atakuje Donalda Tuska czy nie rozjeżdża Ryszarda Petru za jego romans z Joanną Schmidt, to fotografuje się ze szczątkami na Łączce. Ten ostatni incydent wywołał szczególne zgorszenie u wielu Polaków. Zarzucono jej "lans na zwłokach". "Dno to za mało powiedziane" - pisali internauci. Trzeba przyznać, że robienie sobie zdjęć w takim miejscu jest wyjątkowo odrażające. Przebiła tym chyba nawet selfie Jacka Kurskiego na ukraińskim Majdanie.
Czasami też lubi dopiec "Gazecie Wyborczej", pisząc, że "prawo do pouczania przez salonik 'GW' skończyło się z pierwszym toastem, wzniesionym przez Kiszczaka i Michnika w Magdalence”. Niestety, szybko wyszło, że Magdalena Ogórek ma krótką pamięć. Uderzenie w "układ w Magdalence" to przecież atak na samą siebie. Nikt wszakże nie zapomniał o tym, że była kandydatką tego obozu na prezydenta RP. Łaszenie się do prezesa na nic się zdało, bo szybko zostało jej wytknięte, że w Magdalence siedzieli także Jarosław i Lech Kaczyński.
Pani Magdaleno, przeszłości nie da się wymazać. Czasami warto też przypomnieć sobie starą, ważną maksymę: „mowa jest srebrem, a milczenie złotem”. I pomyśleć dwa razy, zanim się wrzuci coś do internetu.
Ewa Koszowska, WP Opinie