Rafał Woś: prawicowcy! Przestańcie grać w pomidora!
Mówisz, że PiS nagina demokratyczne obyczaje i rozmontowuje system demokratyczny, ale możesz sobie gadać do rana. Bo i tak usłyszysz "pomidor"! Wszak to Platforma pierwsza otworzyła ten temat, mianując zapasowych sędziów. A i z publikowaniem niewygodnych orzeczeń jakoś się szczególnie nie spieszyła. Jeśli dalej chcą państwo grać w pomidora, to poczekajcie kilka dni. A dostaniecie garść nowych pól do odegrania tej samej zabawy - pisze Rafał Woś dla Wirtualnej Polski.
Pamiętają państwo z przedszkola grę w pomidora? Jak masz na imię? "Pomidor". Gdzie mieszkasz? "Pomidor". Co ma twój tata zamiast nosa? "Pomidor". Mam wrażenie, że dziś spora część polskiej debaty publicznej przypomina "pomidora". I to pomimo faktu, że uczestnicy już dawno do przedszkola nie chodzą.
Nie dalej jak w niedzielę uczestniczyłem w telewizyjnym programie "Bez retuszu". Rozmawiamy sobie ciekawie i sensownie o biedzie i o roli państwa dobrobytu w jej zwalczaniu, aż tu nagle prowadzący przerywa program. Mamy wejście na żywo z obchodów miesięcznicy smoleńskiej. Przemawia prezes PiS Jarosław Kaczyński. W studiu konsternacja. Pytam siedzącego obok prawicowego publicystę, co on sądzi o tych nowych porządkach. Sądziłem, że puści oko, albo obróci to w żart. Ale nie. On odbija piłeczkę i mówi, że kilka miesięcy temu też by przerywali na wejście premier Ewy Kopacz z jakiejś gospodarskiej wizyty. Proszę zapamiętać ten schemat, bo będzie się on powtarzał: pytanie brzmiało, czy posunięcie mianowanego przez PiS kierownictwa TVP jest słuszne i czy stanowi przykład "dobrej zmiany". Odpowiedź brzmi: ale przecież Platforma robiła tak samo! Oto, jak działa nowy dominujący w polskiej publicystyce początków 2016 roku "pomidor".
Następnego dnia "Gazeta Wyborcza" pisze, że ministrowie sprawiedliwości, Ziobro i Jaki, stworzyli listę gazet, które wolno prenumerować podległym im sądom. "Wyborcza" się oburza, bo jej na niej nie ma ("Polityki", w której pracuję, też zresztą nie ma). Wrzucam temat na Twittera, a w odpowiedzi słyszę... "pomidor". A bo Platforma robiła tak samo (choć dodać trzeba, że akurat tu analogia nie bardzo się trzyma. Bo faktycznie za poprzedniego "reżimu" mało było w sądach czy ministerstwach prenumerat prasy prawicowej, ale z tego co udało mi się ustalić - i wbrew temu co sugeruje minister Jaki - nie była ona odgórnie zabroniona).
Nagle olśniewa mnie, że my w pomidora gramy już od dobrej chwili. Nawet o tym nie wiedząc. Bo czy to dobrze, że na czele Telewizji Polskiej staje Jacek Kurski? Akurat ten "bulterier PiS-u" Jacek Kurski! Ale nie można krytykować, bo przecież... pomidor. Poprzedni prezes TVP Juliusz Braun też był w przeszłości posłem Unii Demokratycznej i Unii Wolności.
To nie koniec. Chcesz skrytykować tzw. opcję zerową, bo zakrawa na coś w rodzaju "weryfikacji" dziennikarzy i w ogóle jest trudna do pogodzenia z godnym traktowaniem pracowników. "Pomidor!" - słychać od kolegów z prawicy, którzy przypominają, że ich jakoś nikt nie bronił (co nie jest do końca prawdą), gdy Grzegorz Hajdarowicz przeganiał ich z "Rzeczpospolitej" i "Uważam Rze" po odkupieniu wydawnictwa od ministerstwa skarbu kontrolowanego przez PO.
A wcześniej choćby Trybunał Konstytucyjny. Mówisz, że PiS nagina demokratyczne obyczaje i rozmontowuje system demokratyczny, ale możesz sobie gadać do rana. Bo i tak usłyszysz (a jakże!) „pomidor”! Wszak to Platforma pierwsza otworzyła ten temat, mianując zapasowych sędziów. A i z publikowaniem niewygodnych orzeczeń jakoś się szczególnie nie spieszyła. Jeśli dalej chcą państwo grać w pomidora, to poczekajcie kilka dni. A dostaniecie garść nowych pól do odegrania tej samej zabawy.
Ja wcale nie mówię, że PiS oraz prawicowi publicyści nie mają ani trochę racji. Oczywiście, że często byli traktowani nie fair. Bo przypomnijmy sobie na przykład, jak ABW wchodziła do redakcji tygodnika "Wprost" w samym zenicie afery podsłuchowej. I wyobraźmy sobie, co by się działo, gdyby takie posunięcie odbyło się w czasach rządu PiS. A okoliczności obalenia rządu Olszewskiego? A nierozliczona nigdy inwigilacja prawicy? A bezprecedensowo ostre ataki na Lecha Kaczyńskiego? A patrzenie przez palce na wiele afer z lat 2007-2015, bo "PO jest jaka jest, ale przecież PiS będzie jeszcze gorszy"?
To wszystko pozostawiło na prawicy trwały ślad. I wynikający z poczucia krzywdy pęd do zemsty. Rozumiem go, ale nie pochwalam. Bo ze zrozumienia, skąd się ta krzywda wzięła, nie wynika jeszcze poparcie, by tę krzywdę podnieść do rangi cnoty. Raz, bo zemsta jest zła. A dwa, bo nie chce jej większość Polaków. Bo PiS wygrał wybory nie pod znakiem Marsa (Kaczyński, Macierewicz) tylko raczej Wenus (Szydło, Duda). Zresztą zemsty miało nie być. Deklarował to sam Kaczyński jeszcze w dniu zwycięskich wyborów. Kilka miesięcy później zemsta jednak jest. Bo jak inaczej zrozumieć ciągłe argumentowanie na zasadzie gry w pomidora. Bo przecież "skoro Platforma mogła to i my możemy. A nawet powinniśmy. Bo przecież bylibyśmy ostatnimi frajerami, gdybyśmy tak nie zrobili".
Tylko, że ta logika już zaczyna zagrażać samej PiS-owskiej idei dobrej zmiany. Która nawet wśród ludzi nastawionych do niej całkiem pozytywnie (bo przecież zmiana u władzy wpisana jest w samą definicję demokracji) coraz bardziej budzi ironiczne uśmieszki. Miało być inaczej, lepiej i uczciwiej. A jest "pomidor". Apeluję więc do kolegów na prawicy (wielu z nich znam i cenię). Przestańcie, bo to przestaje być zabawne, a staje się żenujące.
Rafał Woś dla Wirtualnej Polski