Zuzanna Ziemska: Zarażeni głupotą – czy ludzkość ma się czego obawiać?
Coraz częściej można odnieść wrażenie, że głupota staje się jedną z chorób cywilizacyjnych. A w internecie przyjmuje już postać groźnej epidemii. Tylko czy to aby jedynie wrażenie?
"Idiokracja" to całkiem zabawna komedyjka z 2006 roku. Ot, filmik na leniwe niedzielne popołudnie. Nie dostał żadnych nagród, nie powala aktorstwem, a recenzje zebrała raczej neutralne. Po co zatem w ogóle o nim wspominać? Bo pod fasadą humoru kryje się wizja przyszłości dużo bardziej przerażająca niż te, którą serwują wysokobudżetowe filmy sci-fi. Wizja, w której głupiejemy. Wszyscy. Cała ludzkość. I jest nam z tym całkiem dobrze.
Pokoloruj drwala
Jeśli pilnie śledzi się newsy, a jeszcze pilniej komentarze pod nimi, to na dodatek można odnieść nieprzyjemne wrażenie, że ta wizja realizuje się na naszych oczach. Krótko mówiąc, wszystko jest jak w starym dowcipie o zadaniach maturalnych: w 1950 roku młodzież musiała obliczyć, ile zarobił drwal, w XXI wieku już go tylko pokolorować. Bo na więcej jej nie stać. Brawo. Edukacja głupieje razem z uczniami.
W ogóle bardzo chętnie zrzuciłabym wszystko na szkołę. Źle skonstruowany program sprawia, że placówki edukacyjne masowo wypuszczają ludzi, którzy nie rozumieją najprostszych umów, za to wykuli szczegółowy spis dopływów Odry. Coraz bardziej chciwe uczelnie taśmowo produkują magistrów-idiotów. Niestety, proste rozwiązanie nie musi być prawdziwe. Programy szkolne są różne, uczelnie również, a postępująca głupota wydaje się być problemem globalnym. Czyli wyjaśnienie tkwi zapewne gdzie indziej.
Rodzinny interes
Nie satysfakcjonuje mnie także argumentacja twórców "Idiokracji". Pokazują oni przyczynę idiocenia na przykładzie dwóch rodzin. Jedna to inteligencka para, która przez lata inwestuje w swój rozwój, dokształca się, aż wreszcie, kiedy decydują się na dziecko, jest już dla nich za późno. Wkrótce zresztą on umiera, a ona zostaje sama. W tym czasie rodzina o niskim IQ, ale wysokim entuzjazmie życiowym, mnoży się na potęgę. Co kilkanaście lat tworzy całkowicie nowe pokolenie idiotów, którzy następnie przekazują geny dalej.
To również bardzo wygodna hipoteza. I równie łatwo ją obalić. Na młodego człowieka wpływa znacznie więcej czynników, niż jedynie geny czy nawet wychowanie i dom rodzinny. A wysoka płodność niekoniecznie skorelowana jest z IQ.
Może więc warto przyjrzeć się internetowi? To na jego żyznej glebie rozkwita codziennie tak wiele urzekających kwiatków ludzkiej głupoty. I chyba to właśnie od momentu, kiedy sieć trafiła pod strzechy, zaczęło się mówić o postępującym zidioceniu całych mas. Nic dziwnego. To dla idiotów miejsce wręcz idealne. Chcesz zanegować dowolne odkrycie naukowe? Proszę bardzo. Tu nawet Ziemia może być płaska. Masz ochotę wywołać zapomniane epidemie bojkotując szczepionki? Zapraszamy do sieci! Znajdziesz tu grupę wsparcia. Siedząc przy piwie ze szwagrem odkryliście ogólnoświatowy spisek i teraz tli się w was żądza prawdy? Tu buchnie prawdziwym ogniem. Zapłacono ci za zarażenie tłumów szkodliwą ideologią? Śmiało! Krótko mówiąc – głupcy proszeni na pokład.
Statek e-głupców
I zarażeni głupotą bardzo ochoczo na ten pokład wchodzą, moszcząc się na nim, jak to malował Bosch wieki temu. A następnie bardzo szybko zdobywają sławę i uznanie współpasażerów. Jest niemal pewne, że mało rozgarnięte dziewczątko w dessous zbierze wokół siebie społeczność większą niż intelektualistka, a treści typu szok, granda, hańba przyciągną więcej odbiorców niż głębokie eseje. To nic nowego i nic specyficznego dla tego akurat medium. Także w telewizji skąpo ubrane gwiazdki tańczą na czym się da, tabloidy całego świata sprzedają się na pniu, a i radio stawia na szlagiery. To powszechne i ludzkie. Tym, co w internecie specyficzne, jest vox populi, wybrzmiewający głośniej niż gdziekolwiek indziej.
Władza ludowa
Kolejne badania marketingowe wskazują, że ludzie po prostu wierzą sobie nawzajem. Zwykłemu Kowalskiemu ufamy bardziej niż ekspertom czy reklamom. To z kolei sprawia, że te wszystkie panie rzucające użytkownikom Instagrama mało inteligentne spojrzenia spod wachlarza sztucznych rzęs, ci krzepcy panowie, którzy samozwańczo ogłaszają się na Facebooku ekspertami od wszystkiego, nagle czują, że ktoś ich słucha, ufa im, więc muszą przemówić. I przemawiają. Na tematy dowolne. Od medycyny, przez wychowanie dzieci, po aranżację wnętrz. Dodajmy do tego gwiazdki pomniejszego sortu, samozwańczych kołczów, ludzi znanych z niczego i mamy już skład grupy robiącej najwięcej hałasu w sieci. Grupy siejącej głupotę.
W tym momencie, zamiast cytatu z jakiegoś intelektualisty, przypomina mi się wypowiedź Willa Smitha. W jednym z wywiadów zauważył, że mając 14 lat był głupi. Ale jako że nie było wówczas Twittera czy Facebooka, trzymał swoją głupotę dla siebie.
Tymczasem teraz głupcy są głupi bardzo głośno i na pokaz. Mało tego, są niezwykle pracowici i niebezpiecznie szybcy. O ile lekarz ostatecznie wydaje opinię po dłuższym czasie, posługując się specyficznym słownictwem i biorąc pod uwagę różnorodne czynniki, internetowi mędrcy już dawno pozamiatali temat. Sądy pracują latami – sieciowe chłopki-roztropki wydają wyroki od ręki. Najczęściej są to wyroki śmierci. Szybkość, brak kompetencji i samozadowolenie. Tyle wystarczy, żeby internet tętnił głupotą.
Nasza bardzo wielka wina
Żar głupoty ma zresztą zapewniony dopływ tlenu. I to z kilku źródeł na raz. Po pierwsze – szybkość. Świat nie ma dziś czasu. Chcemy szybkich odpowiedzi, błyskawicznych reakcji. Tego wymaga się od nas w pracy, w szkole, na ulicy. Bombardowani chyba największą liczbą bodźców w historii ludzkości, nie mamy czasu analizować. A to z kolei daje fory postprawdzie.
Po drugie – twórcy, marketing, usługodawcy – wszyscy, którzy dzięki internetowi jakoś zarabiają, muszą brać pod uwagę masy. I rozpieszczają je, dostosowując formę i treść do ich potrzeb. Coraz więcej uproszczeń (żeby nikt Boże broń, nie przemęczył się myśleniem) plus podstawowe słownictwo, czy w ogóle rezygnacja ze słów na rzecz obrazków – wszystko to nakręca spiralę głupoty. Rozleniwia nawet bystre umysły. Przyzwyczaja młodych użytkowników do braku myślenia.
I wreszcie po trzecie – swoi ciągną do swoich. To w pustaka, który zgromadził wokół siebie armię głupców, wymierzone będą mikrofony. Przemawia ten, kto dzierży rząd dusz. A nie ten, kto ma kompetencje (choć na szczęście dla nas wszystkich jeszcze dość często bywa, że jedno i drugie idzie w parze).
Wszystkie te trzy czynniki sprawiają, że idioci jak byli tak są, tylko są teraz znacznie głośniej. Ba! Można nawet postawić inną tezę. Co jeśli głupienia społeczeństw jako takiego wcale nie ma? Po prostu mamy czasy, w których ci z niższym IQ i większą siłą przebicia mają łatwiej. Docierają ze swoim przekazem dalej niż kiedyś. I bardziej niż kiedyś wpływają na realne zmiany.
Praca u podstaw
Co w takim razie? Odciąć im tlen internetu? Nic z tych rzeczy. To niebezpieczne i krótkowzroczne. Internet może być zbawieniem, a nie klęską. Wizja z "Idiokracji" wcale nie musi się spełnić, jeżeli po prostu konsekwentnie będziemy wybierać mądrzejsze treści i analizować je z większym skupieniem. Musimy się do tego zmuszać i uczyć tego kolejne pokolenia.
Internet ma potencjał. Nigdy jeszcze nie mieliśmy tak wielu możliwości, by kontestować autorytety, poprawiać się nawzajem. Nigdy nie było tak prostego sposobu na błyskawiczne i globalne przekazywanie informacji. Niemal całą wiedzę ludzkości nosimy w kieszeni, w podręcznym urządzeniu. Mamy więc wszystkie narzędzia, żeby mądrzeć. I wierzę, że po tych pionierskich latach internetowej idiokracji, w końcu użyjemy ich właściwie. A głupcy? Będą nadal. Oni są wieczni. Po prostu będą ciszej.
Zuzanna Ziemska dla WP Opinie