Wypadek Szydło jak katastrofa smoleńska? Oni nie znają granic
Piątkowy wypadek premier Beaty Szydło wybudził z zimowego snu zastęp internetowych chojraków. Tysiące przysłowiowych Kowalskich wylało w eter swoje frustracje. Na portalach społecznościowych życzenia śmierci dla Beaty Szydło przeplatały się z deklaracjami szczerego żalu z powodu takiego, a nie innego przebiegu kolizji. Nieludzkie? Podłe? Tak, ale jednocześnie łatwe do przewidzenia. Uprawiany latami przemysł pogardy zrobił przecież swoje.
"Niestety, ale premier Beata Szydło zmarła nad ranem w szpitalu na skutek obrażeń odniesionych przez zamachowca w seicento. Panie świeć nad jej duszą" – mogliśmy przeczytać w opisie pewnego wydarzenia na Facebooku. Wydarzenia, które obserwowało niemal 2 tysiące osób. I choć na skutek interwencji sekretarza stanu w Kancelarii Premiera, Pawła Szefernakera, fikcyjne wydarzenie usunięto, niesmak pozostał.
Piątkowy wypadek premier Beaty Szydło wybudził z zimowego snu zastęp internetowych chojraków. Tysiące przysłowiowych Kowalskich wylało w eter swoje frustracje. Na portalach społecznościowych życzenia śmierci dla Beaty Szydło przeplatały się z deklaracjami szczerego żalu z powodu takiego, a nie innego przebiegu kolizji. Nieludzkie? Podłe? Tak, ale jednocześnie łatwe do przewidzenia. Uprawiany latami przemysł pogardy zrobił przecież swoje. Oficjalnie wszyscy jednoczą się przeciw wszechobecnemu „hejtowi”, ale szumne deklaracje i medialne przedsięwzięcia to tylko pozory. Czasem bańka mydlana pryska. Ludzie zrzucają maski i, jak gdyby nigdy nic, wyrzucają w przestrzeń ładunek jadu. Eskalacja tego zjawiska nastąpiła tuż po tragedii w Smoleńsku. Tu „zimny Lech”, tam „kaczka po smoleńsku” - żart, który świetnie skomponuje się z wartkim potokiem „k…-rew” i „ch...-ów”. Jedyny w swoim rodzaju wyzwoliciel rechotu.
Nie dziwią więc komentarze anonimowych „trolli”. Nie od dziś wiadomo, że przykład idzie z góry, a bardzo często ludzie aspirujący do miana elity - politycy, dziennikarze, artyści – ochoczo biorą udział w festiwalu drwin. Nie inaczej było tym razem. „Te patałachy w końcu kogoś zabiją i ogłoszą, że to był zamach!” – pisze na Twitterze poseł Platformy Obywatelskiej Robert Kropiwnicki. „A może to jednak drzewo wymusiło pierwszeństwo?” – błyskotliwie pyta była posłanka PO, Jagna Marczułajtis. „A wiecie dlaczego oni się tak wszyscy śpieszą, że rozbijają ludziom samochody? Bo martwią się, że nie zdążą wszystkiego zepsuć” – konkluduje znany ze skakania na marszach KOD-u Roman Giertych. Z kolei europoseł Dariusz Rosati dzieli się z internautami memem przedstawiającym karambol, z podpisem „Zjazd polityków Prawa i Sprawiedliwości”. Podobny obrazek pojawia się również na facebookowym profilu Pawła Kukiza. Do tego Sławomir Neumann sugerujący powstanie programu „Laweta+”, Bartosz Arłukowicz piszący o „premier na drzewie” i Joanna Senyszyn drwiąca: „Wrogie elementy zamachnęły się na premierkę Szydło. Co z opieką Matki Boskiej?”
Wpis w podobnym tonie „popełniła” też Róża Thun. „Zaczyna się! To misternie zaplanowany zamach. Pani premier została cudownie uratowana. Wkrótce na drzewie zawiśnie kapliczka, albo kilka, nastąpi uroczyste poświęcenie drzewa i będą się odbywały tłumne miesięcznice dziękczynne” – pisze europosłanka z PO. Nie omieszkała również dodać, że teraz z pewnością „powołana zostanie komisja śledcza”, bo „prawda musi zostać wyjaśniona”. „Na szczęście wrak jest na miejscu i będzie się na czym wyżywać” - dodaje. Ot, elegancka, żartobliwa aluzja do katastrofy, w której zginęło 96 osób. Pani Thun nie jest jednak wyjątkiem - potencjał humorystyczny porównania wypadku Szydło do tragedii smoleńskiej zobaczyli też inni. „Ponoć kierowca cinquecento przyznał się już do zamachu smoleńskiego” – kpi Magdalena Środa, osoba zawodowo zajmująca się etyką (sic!). „Gdy limuzyna BOR przekracza dozwoloną prędkość, głośniki powinny grzmieć: Terrain ahead! Pull up!” – radzi natomiast Radosław Sikorski.
Brudna polityka – powiecie. Ale w dziennikarskim światku wcale nie jest lepiej. „Programy specjalne telewizji, dodatki nadzwyczajne gazet, modlitwa pod pałacem, śmigłowiec do Warszawy. #ŚwietoscZaRogiem” – podsumowuje stłuczkę premier Szydło Jarosław Kuźniar. „Nowy kryptonim dla naszego rządu: Kraksa” - kwituje beztrosko Anna Kalczyńska. „Hasło: z drogi śledzie, bo rząd jedzie zbliża PiS-owskie elity z suwerenem” – wtóruje jej kolega po fachu Paweł Wroński.
Podobne przykłady można by mnożyć. Czy to pęknięta opona w samochodzie prezydenta Andrzeja Dudy, czy kraksa z udziałem auta Antoniego Macierewicza, samozwańcza elita zamiast łatać podzielony naród, bezmyślnie antagonizuje społeczeństwo. Im sytuacja bardziej niebezpieczna, tym bardziej prostackie żarty… będące pożywką dla podobnej odpowiedzi z drugiej strony politycznej barykady.
Na koniec komentarz, który pozwala wierzyć, że mimo różnic, człowiek człowiekowi nie musi być wilkiem. „Szanowna pani premier, proszę przyjąć wyrazy współczucia i życzenia szybkiego powrotu do zdrowia” – napisał na Twitterze były premier Leszek Miller. Można? Można. Trzeba tylko chcieć.
Zofia Ożarek-Wodzinowska dla WP Opinie