Wybór pomiędzy 1500 zł w Polsce a 1500 euro w Niemczech. Dylemat kilkuset tysięcy Polek
Co roku kilkaset tysięcy Polek wyjeżdża w poszukiwaniu lepszych warunków pracy i życia do Niemiec. I często pracują tam w dramatycznych warunkach.
Ewa Koszowska: "Jeśli w Polsce nie ma dokąd pójść, to można jeszcze wyjechać do Niemiec" - powiedziała jedna z opiekunek. To prawda? Każdy może skorzystać z tej szansy?
Anna Wiatr, autorka książki "Betrojerinki. Reportaże o pracy opiekuńczej i (bez)nadziei": Właściwie nie trzeba mieć żadnych kwalifikacji, żeby wyjechać do takiej pracy. Można więc powiedzieć, że każdy może skorzystać z takiej szansy, o ile traktuje pracę opiekuńczą w Niemczech jako szansę. Bo to nie jest takie oczywiste.
No właśnie, ta praca to nadzieja czy raczej "beznadzieja"?
Nie potrafię tego określić jednym słowem, bo właściwie w całej książce opowiadam o tym, że wyjazdy opiekunek sytuują się gdzieś na przecięciu beznadziei z nadzieją. Dla mnie ten temat był ciekawy właśnie z tego powodu, że jest bardzo ambiwalentny. Im dłużej poznawałam historie opiekunek, tym bardziej moja początkowo krytyczna postawa zmieniała się. Z każdą kolejną historią przekonywałam się, że praca w Niemczech może być też dobrym sposobem na zmianę swojego życia , a nie tylko przykrym przymusem.
Na jakich warunkach Polki opiekują się osobami starszymi w Niemczech?
Jeśli chodzi o formalne kwestie, to wyjazdy organizują przeważnie polskie agencje pośrednictwa pracy. Opiekunka podpisuje umowę-zlecenie i wyjeżdża na dwa, trzy miesiące do Niemiec w ramach tak zwanej delegacji. Zarabia ok. 1300 euro miesięcznie na rękę i po dwóch miesiącach zjeżdża na tzw. urlop.
Tyle, że to jest bardzo specyficzny urlop.
Tak, bo w tym czasie, kiedy opiekunka przebywa w Polsce, nie otrzymuje żadnego wynagrodzenia. Czasami ma też problemy z ubezpieczeniem, jeśli składki są nieodprowadzane.
"Betrojerinki" to słowo, które pochodzi od niemieckiego słowa "opiekować się". Moje bohaterki używają go, by opisać same siebie. Anna Wiatr
A dlaczego składki najczęściej są odprowadzane od najniższej krajowej polskiej?
To wynika z tego, jak firmy zorganizowały zatrudnianie Polek jako opiekunek w Niemczech. Panie funkcjonują na styku dwóch systemów - polskiego i niemieckiego. Z jednej strony otrzymują wynagrodzenie zgodne z niemiecką stawką minimalną, która wynosi 8,84 euro brutto, z drugiej strony składki odprowadzane są od polskiego minimalnego wynagrodzenia, bo pracują na podstawie polskich umów. Mają w nich wpisane najczęściej 38,5 godziny pracy tygodniowo, czyli tyle ile dopuszczają niemieckie przepisy. W rzeczywistości wygląda to jednak bardzo różnie, bo pracę opiekuńczą bardzo trudno jest uregulować i włożyć w ramy pracy ośmiogodzinnej. W zależności od tego, dokąd opiekunka trafi, czy też jakie warunki pracy sobie wynegocjuje, to tyle będzie pracowała. A panie są czasem do dyspozycji przez okrągłą dobę, jeśli tego wymaga stan pacjenta.
Zdaniem polskich agencji oglądanie telewizji z podopiecznym to nie praca.
Jedna z opiekunek w Szwajcarii wygrała związany z tego typu wątpliwościami proces w sądzie w Bazylei. Sąd uznał, że czuwanie i wstawanie do podopiecznego w nocy to praca. Firma musiała jej zapłacić 14 tys. franków wraz z odsetkami za przepracowane godziny. Spotkałam się z różnymi sytuacjami. Gdy sama pracowałam jako opiekunka, początkowo prawie nie spałam. Kobieta, którą się opiekowałam w nocy kilka razy korzystała z toalety. Miała problemy z trzymaniem moczu, a nie chciała używać pieluchomajtek. Wymagała od opiekunek spania przy otwartych drzwiach, by mogły zareagować, gdyby się przewróciła. W trakcie rozmowy z podopieczną i jej rodziną ustaliłyśmy że drzwi będą jednak zamknięte, wpisałam też swój polski numer telefonu do pamięci telefonu przenośnego, z którym podopieczna się nie rozstawała. Kobieta stwierdziła ze zdziwieniem, że innym opiekunkom nie przeszkadzały ani otwarte drzwi do pokoju ani zapalone światło.
Bywa też, że opiekunki są wprowadzane w błąd. Na miejscu okazuje się, że podopieczny jest w dużo gorszym stanie niż to było opisane w ofercie.
Rozbieżności między stanem opisanym w ogłoszeniu a faktycznym są spowodowane w dużej mierze chęcią jak największego zarobku, łatwą do zauważenia wśród pośredników. Zapotrzebowanie na tanie usługi opiekuńcze jest w Niemczech bardzo duże, większość ofert dotyczy podopiecznych w cięższym stanie. Barbara, jedna z moich bohaterek, dostała informację z firmy, że jej podopieczna ma osiemdziesiąt dwa lata, problemy z trzymaniem moczu, cukrzycę i problemy z poruszaniem się. Kiedy dotarła na miejsce okazało się, że jest dużo gorzej. A później znalazła wypis ze szpitala, wynikało z niego, że podopieczna przeszła wielokrotne udary i cierpi na skrzywienie jednostronne, demencję, Parkinsona, miażdżycę, arytmię, ciężkie zwyrodnienie kręgosłupa i świąd starczy.
W książce zresztą umieszczałam autentyczne ogłoszenia, na które zwracałam uwagę robiąc research w internecie. To są takie mikrohistorie opisujące podopiecznych, do których opiekunki się wybierają. Już nawet po tych ogłoszeniach widać, że to nie są osoby, które są samodzielne.
*Ja też znalazłam wiele takich ogłoszeń. Na przykład: "W chwili obecnej poszukujemy osób chętnych do podjęcia pracy w charakterze opiekunki dla starszego pana Horsta mieszkającego w Hamburgu niedaleko Bergedorf. Podopieczny jest miłym, 83-letnim, starszym panem poruszającym się przy chodziku oraz jeżdżącym na wózku inwalidzkim. Choruje na demencję, osteoporozę oraz nietrzymanie moczu. Ma problemy z sercem oraz cierpi na nadciśnienie tętnicze. Do obowiązków opiekunki będzie należało prowadzenie domu czyli głównie sprzątanie domu, prasowanie i pranie a także przygotowywanie posiłków oraz codzienne zakupy. Podopieczny potrzebuje również wsparcia podczas czynności higienicznych zarówno rano jak i wieczorami, pomocy podczas ubierania. Opiekunka będzie również zmieniać podopiecznemu pielucho-majtki, czuwać przy nim w nocy oraz przenosić go z wózka na łóżko. Wymagamy znajomości języka niemieckiego na poziomie bardzo dobrym, doświadczenia i zaangażowania w powierzone obowiązki". Czy osoba bez wykształcenia pielęgniarskiego jest w stanie poradzić sobie z takim przypadkiem? *
Jeśli opiekunka nie posiada odpowiedniego przygotowania, może mieć problemy z transferowaniem pacjenta. Na pewno takie obowiązki jak zakrapianie oczu, podawanie leków czy nakładanie rajstop uciskowych to już są obowiązki, które nie powinny się znajdować w harmonogramie dnia opiekunki. Są to zadania, która powinna wykonywać wykwalifikowana opiekunka. Moje bohaterki i inne Polki opiekujące się starszymi osobami w Niemczech zatrudniane są jako pomoce domowe.
W takim razie, czy opiekunka może zrezygnować, gdy na miejscu okazuje się, że nie daje rady?
Firmy obawiając się takich sytuacji umieszczają w umowach zakazy wypowiadania umów. Opuszczenie miejsca pracy ma się wiązać z koniecznością zapłaty wysokich kar. Rezygnacje zdarzają się rzadko kiedy. Kobiety raczej zaciskają zęby i starają się jakoś sobie poradzić na miejscu. Co przeważnie nie jest łatwe, zwłaszcza jeśli pacjent jest ciężko chory.
Pani sama po przyjeździe na miejsce odkryła, że sytuacja różni się od tej nakreślonej przez agencję?
(śmiech). Jestem wegetarianką, więc nie kryłam radości, gdy zaproponowano mi pracę u starszego małżeństwa, które nie je mięsa. Byłam zaskoczona, gdy po przyjeździe zastałam samotną panią, którą nigdy nie miała męża. A w dodatku jadła mięso.
Dlaczego zatrudniła się pani jako opiekunka osoby starszej w Niemczech?
Sam temat opiekunek w Niemczech interesował mnie już wcześniej. Myślałam o napisaniu o tym książki. Starałam się o stypendium dziennikarskie, ale go nie otrzymałam. Temat więc odłożyłam do szuflady. Przypomniałam sobie o nim , kiedy sama miałam niestabilne prace i zarabiałam grosze. Wtedy pomyślałam, że zobaczę na miejscu, z czym wiążę się praca opiekunki i. przy okazji zarobię pieniądze. Pracowałam prawie trzy miesiące i zarobiłam 3 tysiące euro.
...I napisała pani książkę.
Gdybym podczas pierwszego wyjazdu - kiedy jeszcze nie pisałam książki - nie poczuła na własnej skórze, co to znaczy być opiekunką, to całkiem zapomniałabym o tym temacie. Będąc w Niemczech uznałam, że warto byłoby jeszcze raz spróbować nim kogoś zainteresować i się nim zająć. Potem pojechałam raz jeszcze, by zebrać materiał. Były to jednak dwa bardzo różne wyjazdy.
Dlaczego?
Pokazały, jak ważne jest negocjowanie warunków pobytu. W czasie pierwszego wyjazdu miałam być do dyspozycji mojej podopiecznej od rana do późnego wieczora. Po kilku dniach miałam tego dosyć. Uzgodniłam z nią wtedy 8 godziny dzień pracy i jeden dzień w tygodniu wolny.
Natomiast podczas drugiego wyjazdu chciałam przekonać się, jak praca opiekunki wygląda zazwyczaj i zgodziłam się na warunki, które mi zaproponowano. Brak negocjacji spowodował, że byłam do dyspozycji od godziny 7 do 21 i nie miałam żadnego dnia wolnego w tygodniu.
Bywa też, że kobiety zatrudnione jako opiekunki, wręcz odpoczywają w Niemczech?
Rzeczywiście, jeśli trafi się na w miarę samodzielnego podopiecznego, to ta praca może być przyjemna. Wiele zależy też od rodziny osoby wymagającej opieki. Jeśli są otwarci na rozmowę można z nimi ustalić, że potrzebujemy z ich strony wsparcia czy dnia wolnego. Ktoś z nich, np. syn lub córka, przejmuje wtedy opiekę. Podopieczni czasem spędzają też jeden dzień w tygodniu w domu dziennego pobytu.
Ile polskich opiekunek pracuje w Niemczech?
Trudno powiedzieć, ponieważ nikt nie prowadzi statystyk i nie ma porządnych danych na ten temat. Są szacunki i one mówią, że w ten sposób zarabia na życie od 200 do 500 tysięcy osób.
Mężczyźni także zarabiają w ten sposób?
Myślę, że to są raczej sporadyczne przypadki. Moje prywatne szacunki wskazują, że stanowią jakieś 5 proc. wszystkich osób pracujących jako opiekunki i opiekunowie w Niemczech.
Dlaczego te rozbieżności, jeśli chodzi o liczbę osób pracujących w Niemczech, są tak duże. Skończyły się już chyba czasy, gdy Polacy pracowali na Zachodzie na czarno?
To nie jest tak, że wszystkie panie wyjeżdżają za pośrednictwem agencji. Niektóre wyjeżdżają prywatnie i to jest rzeczywiście praca na czarno. Jest też grupa osób, które są zatrudnione w Niemczech. Bo jest też formalna możliwość, że sam podopieczny może zatrudnić opiekunkę i opłacać jej składki bezpośrednio w Niemczech. Jest jeszcze kolejna możliwość, tzn. są też takie agencje, które zatrudniają opiekunki na polskich warunkach, czyli umowach-zleceniach, a składki odprowadzają w Niemczech, więc to są bardzo różne modele.
Który model jest najbardziej korzystny?
Zdaniem Sylwii Timm, prawniczki udzielającej pomocy osobom z Polski, najbardziej korzystna sytuacja ma miejsce wtedy, gdy opiekunka jest zatrudniona bezpośrednio przez niemiecką rodzinę. Opiekunka musi więc znaleźć rodzinę, która zdecyduje się ją w taki sposób zatrudnić. Może też przeprowadzić się do Niemiec i po zdobyciu odpowiednich kwalifikacji pracować jako opiekunka w opiece ambulatoryjnej.
Zobacz też: Co powinien jeść senior?
Kobiety, które przeprowadzają się do Niemiec, nie pracują w systemie dwudziestoczterogodzinnym. Mają inne możliwości np. właśnie praca w opiece ambulatoryjnej lub w domu spokojnej starości.
Polki pracujące w Niemczech czują się niewolnicami?
Z tym słowem jest spory problem. Pojawiło się ono jednak na okładce mojej książki, a opiekunki raczej tak o sobie nie myślą.
Jedna z opiekunek w książce mówi: "Robię się chora, gdy po raz kolejny widzę te sku...syństwa. Pierwszy z brzegu przykład. Zarabiam 1,5 tys. euro na rękę. Składki? W najlepszym wypadku od najniższej krajowej, ale polskiej, czyli od 1850 złotych brutto. Pytam: z jakiej racji? Inna rzecz: czas pracy. Czy ja mam napisane na czole niewolnica, żebym była do dyspozycji dwadzieścia cztery godziny na dobę?".
Opiekunki czują, że praca, którą wykonują, nie powinna być tak zorganizowana. Ale zupełnie inaczej jest powiedzieć, że czuję się jak niewolnica, a zupełnie inaczej jest usłyszeć czy zobaczyć takie słowo w tytule artykułu. Jedna z bardziej krytycznych opinii na temat tej książki dotyczy właśnie tego, że tak często w mediach pojawia się słowo "niewolnik". Oczywiście, moje bohaterki czasami używają tego słowa, podkreślając nim to, że ich sytuacja jest trudna. Jednocześnie mają też poczucie, że praca w Niemczech dała im bardzo wiele.
Zresztą w epilogu książki są też wypowiedzi osób, które nigdy nie pracowały w Niemczech, a niewolnikami czują się w Polsce, np. pielęgniarki, pracownicy domów opieki, ekspedienci na kasie w marketach albo ochroniarze. Dlatego ja bym była ostrożna w nazywaniu opiekunek niewolnicami.
Czy to jest praca na całe życie czy tylko na chwilę?
Opiekunkami zostają często osoby po pięćdziesiątce, a nawet przed sześćdziesiątką, które muszą czas do emerytury jakoś wypełnić finansowo. Dlatego wyjeżdżają do Niemiec.
Czasami jest to jednorazowy wyjazd, żeby sobie trochę podreperować budżet. Bywa jednak i tak, że wyjazdy trwają przez 10 lat. Część pań twierdzi, że nie są już w stanie wyobrazić sobie funkcjonowania za 1500 zł miesięcznie. Biorąc więc wszystkie za i przeciw dochodzą do wniosku, że będą dalej wyjeżdżać.
Dlaczego wracają do Polski zamiast zamieszkać na stałe w Niemczech, skoro i tak spędzają tam tyle czasu?
Każda sytuacja jest trochę inna. Czasami jest tak, że mają cele do zrealizowania np. spłatę kredytu i planują, że popracują rok albo dwa i wrócą na stałe do Polski. Tu mają rodzinę i przyjaciół, z którymi nie chcą się rozstawać. Czasami przed czymś uciekają - wobec dwóch moich bohaterek mężowie stosowali przemoc. Czasem nie mają innego wyjścia, bo w Polsce nikt ich nie chce zatrudnić.
W konsekwencji bywa i tak, że nigdzie nie czują się u siebie: ani w Polsce, ani w Niemczech.
Skąd Niemcy biorą pieniądze na zatrudnianie opiekunek? Z własnej emerytury?
W Niemczech od 1996 roku funkcjonuje ubezpieczenie pielęgnacyjne, więc część kosztów, które są ponoszone przez rodzinę na usługi opiekuńcze - np. te wykonywane przez Polki - jest z niego pokrywana. Oprócz tego, że pracą opiekuńczą zajmują się osoby z Polski, dostępne są także usługi ambulatoryjne. Czyli jeśli osoba starsza potrzebująca wsparcia, podpisuje umowę z np. z firmą zajmującą się zapewnianiem szeroko rozumianej opieki. Koszty związane z zatrudnianiem polskich opiekunek są pokrywane przez niemieckie kasy chorych wtedy, gdy składki wynikające z zatrudniania opiekunki są odprowadzane w Niemczech.
Dla porównania, jak wygląda opieka nad osobami starszymi w Polsce?
Jestem badaczką w projekcie "Generator innowacji. Sieci wsparcia" realizowanym przez Towarzystwo Inicjatyw Twórczych "ę", w ramach którego zajmujemy się usługami opiekuńczymi w Polsce. Z dostępnych raportów wynika, że opieka w Polsce jest scedowana właściwie w 90 proc. na bliskich osób starszych. Zajmują się nią przede wszystkim kobiety .Z jednej strony, wynika to z braku wsparcia instytucjonalnego: niewiele jest na przykład domów dziennego pobytu, z drugiej strony, problemem jest też panujące w Polsce przeświadczenie, że opieka to prywatny problem poszczególnych rodzin, z którym należy sobie poradzić samemu.
Boi się pani starości w Polsce?
Mam 37 lat i w tym momencie raczej nie boję się starości. Jestem socjolożką, więc dostrzegam wiele problemów systemowych związanych ze zorganizowaniem opieki nad starszymi ludźmi w Polsce. Mam nadzieję, że większość z nich zostanie rozwiązana, zanim skończę osiemdziesiąt lat. Żeby się to jednak stało, musimy zacząć o starości i związanych z nią wyzwaniach poważnie rozmawiać.
Rozmawiała Ewa Koszowska, WP Opinie
Anna Wiatr - doktor socjologii, badaczka jakościowa, autorka książek "Historie intymne. Odnajdując i tracąc siebie" (Nomos 2010) i "Pomiędzy życiem a śmiercią. Opowieść o tożsamości i umieraniu" (Nomos 2013). We wrześniu ubiegłego roku nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej ukazała się jej kolejna książka "Betrojerinki. Reportaże o pracy opiekuńczej i (bez)nadziei".