Audrey Hepburn - meldunki w pantoflach
II wojna światowa zastała Audrey Hepburn w Holandii. Jej matka - była żona brytyjskiego arystokraty - postanowiła w 1940 r. zabrać tu dziewczynkę do rodzinnej posiadłości. Tam obydwie miały uniknąć bomb sypiących się na angielskie miasta z wiecznie zachmurzonego nieba podczas słynnej lotniczej bitwy o Anglię. Rodzicielka nie spodziewała się jednak, że przyjdzie jej jeszcze tego żałować, gdy wojska III Rzeszy zajmą Holandię.
Młoda Audrey podczas wojny naoglądała się tyle, że do końca życia zachowała głęboką niechęć do Niemców. Szczególną odrazą napawały ją prześladowania Żydów. Wspominała: ''Szłam na dworzec z matką, żeby pojechać gdzieś pociągiem, i widziałam tam bydlęce wagony zapełnione Żydami, [...] rodzinami z małymi dziećmi, niemowlętami, upchanymi w wagonach - transporty wielkich drewnianych wagonów z niewielkimi otworami na górze i wszystkie te twarze wyglądające przez okienka. Na peronie żołnierze pędzili następne żydowskie rodziny, z nędznymi tobołkami i małymi dziećmi. Rozdzielali je, mówiąc: 'Mężczyźni tutaj, kobiety tam'. Potem odbierali im dzieci i umieszczali je w innym wagonie. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że jadą na śmierć. Mówiono nam, że zabiera się ich do specjalnych obozów''.
Jej rodzina zaangażowała się w działalność ruchu oporu. Wuj zapłacił za to najwyższą cenę - został rozstrzelany przez Niemców. Ona sama nosiła ukryte w pantoflu meldunki holenderskiego podziemia. Pewnego razu spotkała też zbłąkanego brytyjskiego spadochroniarza i skontaktowała go z holenderskim dowództwem. Jednak najbardziej bała się, że Niemcy uprowadzą ją do jednego z domów publicznych zorganizowanych dla żołnierzy Wehrmachtu.
Podczas operacji ''Market Garden'' - próby uchwycenia przyczółków nad Renem nieopodal miasta Arnhem - Holendrzy witali aliantów z otwartymi ramionami. Niestety, akcja była nieudana i żołnierze musieli się wycofać. Wrócili Niemcy, którzy w akcie zemsty wypędzili Holendrów z domów i ograbili z majątków.
Zaczął się dramat ludności cywilnej. Kolumny cywilów sunęły wiejskimi drogami, wykańczane przez głód i choroby. ''Robi mi się niedobrze, kiedy przypominam sobie te sceny. Skrajne ludzkie nieszczęście: masy uchodźców, niektórzy nieśli swoje martwe dzieci, urodzone w przydrożnych rowach, setki padające z głodu...'' - wspominała Hepburn. Sama w tym czasie była już tak wygłodzona, że swojego opłakanego stanu omal nie przypłaciła życiem.
Ale w końcu przyszło wyzwolenie. Po latach tak wspominała ten moment: ''Byliśmy w naszej piwnicy, skąd nie wychodziliśmy od tygodni. Naszą okolicę wyzwalano w walkach o każdy dom. Znad rzeki dobiegały odgłosy intensywnej strzelaniny i kanonady oraz nieustannych wybuchów bomb: eksplozje nie cichły przez całą noc... [...] Wydostaliśmy się na górę do wejściowych drzwi, otworzyliśmy je ostrożnie i - ku naszemu zdumieniu - nasz dom otoczyli szczelnym kordonem angielscy żołnierze, mierząc do nas z broni. Krzyczałam z radości na widok tych wszystkich zawadiackich chłopaków z umorusanymi inteligentnymi twarzami [...]''. Dla niej wojna wreszcie się skończyła.