Wiktor Świetlik: "Samotny wilk Władimir Bukowski – niezłomny obrońca ludzkiej wolności" (Opinia)
Wróg zniewolenia i ideologów wszelkiej maści. Uważał, że spełniony i wolny może być tylko człowiek wolny – tak jak on. Władimir Bukowski był wewnętrznie wolny w sowieckich więzieniach i psychuszkach.
W czasach głębokiego ZSRR nie brakowało śmiałków, którzy próbowali dostać się do ambasady amerykańskiej w Moskwie i prosić o azyl. Dlatego też ambasada była gęsto obstawiona spostrzegawczymi dżentelmenami z legitymacjami KGB w kieszeniach. Osobliwy sposób na ich przechytrzenie znalazł młody chłopak Worobiow. Pomalował się na czarno, by wyglądać na Amerykanina, a nie Rosjanina. Udało się. Niestety w ambasadzie polecono wracać. Ledwo śmiałek opuścił bramę z tabliczką "US Embassy" spadł obfity deszcz, a "murzyńskość" spłynęła budząc zainteresowanie bezpieczniaków.
Czytaj także: Rosja Straciła wielką postać. Nie żyje Władimir Bukowski
Z kolei francuski komunista postanowił odnaleźć ideał za żelazną kurtyną. Udał się więc do sowieckiej Mołdawii i zatrudnił w fabryce, gdzie ze zdumieniem odkrył, że warunki pracy robotników nie są tam wcale aż tak szczególnie dobre, pensja ledwo na buty starcza, w związku z czym postanowił zorganizować strajk. Zebrał towarzyszy i przekonywał ich, że władze na pewno ich poprą, w końcu znajdują się w ojczyźnie proletariatu. Koledzy nie do końca musieli być przekonani, bo wezwali odpowiednie służby, które zajęły się natchnionym idealistą.
Zobacz też: Poważne oskarżenia pod adresem abp. Sławoja Leszka Głodzia. "On nie ma się, czym przejmować"
Obu panów poznał w zakładzie dla psychicznie chorych, słynnych sowieckich "psychuszkach", miejsc gdzie narkotykami i elektrowstrząsami leczono równie osławioną "schizofrenię bezobjawową", Władimir Bukowski. Zostali opisani w książce "I powraca wiatr". Bukowski był ich współwięźniem albo – według nomenklatury sowieckiej - współpacjentem.
Latarnik z Łubianki
Niewiele jest tak dobitnych, przekonujących, a zarazem autoironicznych i nienapuszonych manifestów wolnego człowieka, jak wspomniana książka. Pisana ostatecznie przez faceta, który działalność opozycyjną zaczynał jako 19-letni student, a będąc krótko po dwudziestce już był zatrzymywany przez KGB.
Bukowski z sowieckich psychuszek i aresztów trafił na Zachód w latach 70. wymieniony na chilijskiego komunistę Corvalana. Sprzeciwiał się sowieckiemu państwu do końca jego istnienia. W 1992 roku prezydent Jelcyn przez chwile rozważał urządzenie w Rosji czegoś w stylu Trybunału Norymberskiego, by pozbyć się zagrożenia ze strony twardogłowych, którzy dopiero co próbowali przeprowadzić pucz. Wpuszczono wtedy Bukowskiego do archiwów KGB i NKWD na moskiewskiej Łubiance. Nie wolno mu było nic przepisywać ani kopiować, ale wziął ze sobą "lampkę". Tą lampką tak naprawdę był skaner ręczny, ówczesna nowość technologiczna. Dzięki temu Bukowski skopiował tysiące stron i napisał słynną książkę "Moskiewski proces".
Ideolodzy won!
Był zwolennikiem wolności jednostki, wolnego człowieka, który najlepiej się realizuje we wspólnocie narodowej. Bronił wolności walczących w latach 90. Czeczenów, przeciwstawiał się stosowaniu tortur przez Amerykanów, ale i przyjmowaniu niekontrolowanej fali uchodźców, by "zmienić kształt Europy". Nie kochał Unii Europejskiej – uważał, że przeradza się w urzędniczy dyktat i narzędzie do realizowania kolejnych projektów ideologicznych.
Bukowski był zapiekłym wrogiem wszelkiej ideologii. Łączyło go to ze słynnym austriackim ekonomistą Augustem von Hayekiem, polskim pisarzem Józefem Mackiewiczem czy zmarłym niedawno przywódcą Solidarności Walczącej Kornelem Morawieckim. Uważał, że projekty zbawienia świata, eksperymentów społecznych, gwałtownych zmian, zawsze w końcu prowadzą do zniewolenia.
Do końca był też zapiekłym wrogiem Władimira Putina. Utrzymywał kontakty z czołowymi postaciami rosyjskiej polityki, mówiono regularnie o jego powrocie, a nawet starcie w wyborach prezydenckich.
Znowu to samo?
Karząca ręka Kremla w końcu prawdopodobnie go dopadła. Kilka lat temu w mediach pojawiła się informacja, że brytyjska prokuratura, na podstawie anonimowego doniesienia, prowadzi śledztwo w sprawie posiadania i produkcji dziecięcej pornografii przez Bukowskiego. Ponad 70. letni pisarz – nigdy nie znany z takich zachowań – odpierał zarzuty tłumacząc, że zainfekowano mu komputer przez złośliwe oprogramowanie. Sąd odrzucił wnioski prokuratury, ale Bukowski zaczął się domagać wysokiego odszkodowania. W związku z czym prokuratura nie umarzała wznowionej sprawy, tylko ją zawieszała i przeciągała. Sfrustrowany wlekącym się oczyszczeniem Bukowski ogłaszał między innymi głodówki, tak jak w latach 70. w komunistycznych więzieniach i szpitalach. Nie mogło to pomóc jego zdrowiu.
W dniu, kiedy zmarł Władimir Bukowski, ogłaszane są wyniki wyborów w kolejnych niemieckich landach. Wynika z nich, że wzmacniają się wyraziste ideologicznie partie – postkomuniści i nacjonaliści. Dotychczasowy, niemniej ideologiczny, projekt Unii Europejskiej, chcą zmienić na swoje projekty i gwałtownie zmieniać rzeczywistość. Czy więc Władimir Bukowski przegrał? Czy jednych ideologów zawsze będą zastępować drudzy, a ludzie wybierać będą ścieżki zniewolenia? Nie. Dopóki będą się na świecie pojawiać kolejni Bukowscy.
Wiktor Świetlik dla WP Opinie. Autor jest dziennikarzem i redaktorem naczelnym Trzeciego Programu Polskiego Radia