Tomasz Janik: Przestępstwa z nienawiści, to gorący kartofel dla prokuratury
Prokuratura umorzyła właśnie postępowanie w sprawie skandalicznego wpisu radnego z listy PiS na Twitterze. Zdaniem śledczych, słowa "powiesić całe PO" to tylko "manifestacja poglądów politycznych". W osobliwym kraju żyjemy.
W osobliwym, skoro poglądem polityka z listy partii rządzącej, jest zamordowanie wszystkich członków największej partii opozycyjnej.
Prokuratura stwierdziła, że "komentarz na Twitterze wpisywał się w kontekst internetowej dyskusji i nie można tu mówić o nawoływaniu do popełnienia realnego przestępstwa". Nie wiem, jakie dyskusje w internecie na co dzień śledzi prokuratura, ale kontekst, w jakim mowa o "wieszaniu” akurat tutaj jest całkiem jednoznaczny. Tym bardziej, że słowa te były reakcją na wpis rzecznika PO Jana Grabca, dotyczący zeszłorocznej, obrzydliwej manifestacji narodowców w Katowicach, którzy na atrapach szubienic powiesili zdjęcia europosłów PO głosujących za rezolucją Parlamentu Europejskiego w sprawie praworządności w Polsce.
Tu nie chodziło o wieszanie prania
W sprawie wpisu radnego prokuratura już raz odmówiła wszczęcia postępowania. Na szczęście niezależny sąd nie zgodził się z tą decyzją i nakazał ponownie zbadać sprawę. Teraz śledczy doszli do wniosku, że "sprawca, żeby popełnić czyn zabroniony, musi działać umyślnie, z zamiarem bezpośrednim popełnienia przestępstwa. Tutaj takiego zamiaru nie ustalono".
Trudno powiedzieć, co innego niż nawoływanie do wieszania ludzi, mógł mieć na myśli autor błyskotliwego cytatu, ale chyba jednak nie chodziło o wieszanie prania.
Z niewiadomej przyczyny sferę Internetu traktuje się bardziej pobłażliwie niż "tradycyjne” media. Co by było, gdyby felieton o takim tytule jak tweet radnego ukazał się w poczytnej gazecie? Wówczas również byłaby to manifestacja poglądu politycznego? Organom ścigania ciągle brakuje wyczucia, co w domenie publicznej jest dozwoloną walką polityczną, co zwykłym hejtem, a co przestępstwem. Oby nie powtarzały się już nigdy interpretacje swastyki jako hinduskiego symbolu szczęścia, czy takie umorzenia jak w sprawie słów o "islamskich ścierwach", które padły w 2015 roku na wrocławskim rynku z ust członkini ONR.
Czego nie dotykać, bo można się poparzyć
Liczba przestępstw z nienawiści niestety rośnie. Organy ścigania umarzają większość śledztw. Choć byłbym daleki od twierdzenia, że prokuratura dostaje odgórne dyspozycje, że w takich sprawach ma chować głowę w piasek, to jednak każdy prawnik (tym bardziej na państwowym wikcie) może się domyślać, czego nie warto dotykać i czym się można poparzyć. Przy tego rodzaju czynach niestety bardzo wiele rzeczy jest ocennych i wygodnie, ale też łatwo, jest udawać, że nic się nie dzieje.
Wpis w mediach społecznościowych to nie jest coś, co pojawia się i za chwilę wyparowuje jak woda. W każdym, kto go przeczytał, zostawia ślad, czasem bardzo zły. Hejt zatruwa przestrzeń publiczną, serca i umysły ludzi. Techniczne możliwości ustalenia tożsamości trucicieli ciągle rosną, niestety nie idzie z nimi w parze zmiana wrażliwości organów ścigania na brednie, które wypisują.