Teraz Angela Merkel może powiedzieć Polsce: sprawdzam
Angela Merkel wygrała wybory po raz czwarty, ale musi sporo zmienić, bo dawny układ przestał istnieć. Merkel musi podjąć trudną decyzję, z kim chce wejść w koalicję.
Powtórzenie wielkiej koalicji z SPD raczej nie wchodzi w rachubę. Czołowi politycy socjaldemokratyczni dają to wyraźnie do zrozumienia.
Niemcy nadal pozostają tym, czym były: polityczną, gospodarczą i społeczną oazą spokoju. Niepokoje są gdzie indziej: w Turcji Erdogana, w USA Trumpa, w Rosji Putina i w opuszczającej Unię Europejską Wielkiej Brytanii. Ale i bez tego dla wielu nastały teraz niespokojne czasy – szerzy się strach przed terroryzmem i populizmem, choć w Niemczech wciąż jeszcze panuje względny spokój.
A zatem kolejne cztery lata dla Merkel - jeżeli tylko sama to wytrzyma. Merkel jako protestantka uchodzi za osobę, która ma duże poczucie obowiązku. To, co zaczyna, zawsze stara się ukończyć.
Tylko jak? Teraz musi sprostać temu wyzwaniu: zintegrować tych, którzy w Niemczech zostaną i wyrzucić z nich wszystkich "nieprawdziwych” uchodźców. Będzie to trudne i zajmie sporo czasu. Niespodziewanie dla wszystkim otworzyła ona w 2015 r. granice dla ponad miliona migrantów. Sprzeciwiła się wprowadzeniu górnego limitu osób mogących przyjechać do Niemiec, argumentując, że niemiecka konstytucja nie przewiduje limitu dla prawa azylowego. Krytykowana mocno przed wyborami nie ustąpiła, a jednak Niemcy to ją wybrali. Swoje zrobiła, teraz może powiedzieć Europie, w tym Polsce: sprawdzam.