Wiem, że za słowa, jakie wypowiedział Zimoch, w Korei Północnej można trafić do łagru, w Turcji do więzienia, w Rosji do szpitala (po spotkaniu z zawsze nieznanymi sprawcami). Ale obecna władza wciąż jeszcze próbuje nas (i zachodnią opinię publiczną) przekonać, że respektuje standardy europejsko-atlantyckie, a nie euro-azjatyckie. Tylko, że idzie jej to coraz gorzej. Przy byle okazji wyłazi jej z butów autorytarna słoma. I w przypadku Zimocha znów wyszła - pisze Jacek Żakowski dla Wirtualnej Polski.