W środowisku literatów debiutujących w połowie lat 50. normą były braki edukacyjne, ceniono natomiast wysoko umiejętności bokserskie. Szczególnie wyróżniali się pod tym względem poeci związani z dwutygodnikiem "Współczesność", a za największego zabijakę uchodził Andrzej Brycht (rocznik 1935). Upodobania do brutalnego zachowania Brycht przejawiał już od najmłodszych lat, o czym przekonała się najbliższa rodzina pisarza.