Od momentu zakończenia Marszu Niepodległości, przeczytałem na jego temat niezliczoną ilość dramatycznych relacji z zagranicy. Były rzecznik Hillary Clinton zupełnie wprost nazwał go pochodem ”60 tys. nazistów”, w Europarlamencie wtórował mu z kolei Guy Verhofstadt, dodając, że wszystko działo się kilkaset kilometrów od Auschwitz. Nic nie dorówna jednak artykułowi pewnego amerykańskiego młodego publicysty, który 11 listopada ”ze strachu przed polskim antysemityzmem zamknął się w łazience”. Postanowiłem do niego napisać. Życie w takim lęku nie jest zdrowe.