Zaczęło się od plotek, potem było trzęsienie ziemi, a skończyło się jak zwykle. Poseł Lech Kołakowski, który w poniedziałek ogłosił odejście z PiS-u, ochłonął i już do partii wrócił. Razem z nim 14 rozłamowców z byłym ministrem rolnictwa. Miało być nowe koło poselskie, a wyszła - jak żartują politycy Zjednoczonej Prawicy - "najkrótsza insurekcja w historii".