Trwa ładowanie...
Sami Mahroum
07-09-2016 20:33

Sami Mahroum: Kartel eksporterów pracy

We wrześniu 1960 roku delegaci Iranu, Iraku, Kuwejtu, Arabii Saudyjskiej i Wenezueli spotkali się w Bagdadzie, żeby utworzyć Organizację Krajów Eksportujących Ropę Naftową (OPEC). Dzisiaj, kiedy wiele państw rozwijających się, w tym większość państw Bliskiego Wschodu, służy za głównych światowych eksporterów siły roboczej, może należałoby się zastanowić nad ustanowieniem kartelu dla pracowników migrujących na kształt OPEC - pisze Sami Mahroum. Artykuł w języku polskim ukazuje się wyłącznie w WP Opiniach, w ramach współpracy z Project Syndicate.

Sami Mahroum: Kartel eksporterów pracyŹródło: AFP, fot: Matthieu Alexandre
d1b8d8e
d1b8d8e

OPEC osiągnęła sukces w chronieniu interesów swoich członków, których nie byliby w stanie osiągnąć podzieleni. W momentach, kiedy rynek przechodzi zakłócenia strukturalne, narzędzia polityczne i współdziałanie w modelu uosabianym przez OPEC może być bardziej skuteczne niż polityka publiczna.

Kraje eksportujące pracowników nie różnią się dziś wiele od założycieli OPEC w latach 60. One również są bezbronne na rynku zorganizowanym pod klientów. Bogate kraje importujące pracowników i biedne kraje pracowników eksportujące są od siebie wzajemnie zależne. Jednak importerzy pracy potrafią jednogłośnie zawęzić lub poluzować imigrację albo regulacje rynku pracy, pozostawiając eksporterów w stanie nieustannej niepewności.

Ta nierównowaga może przyczyniać się do poważnych kosztów dla eksporterów pracowników. Przekazy pieniężne od pracowników na emigracji są niezbędnym źródłem finansowym dla wielu krajów rozwijających się, często bardziej niż jakiekolwiek inne napływy finansowe, także zagraniczne inwestycje bezpośrednie i pomoc. Nierzadko przelewy od pracowników na emigracji pozwalają zbilansować budżet krajowy. Według wyliczeń Banku Światowego, w roku 2013 przekazy pieniężne z zagranicy stanowiły 20-24 proc. PKB Filipin i Indonezji, 42 proc. Tadżykistanu, 32 proc. Kirgistanu, 17 proc. Libanu, 10,8 proc. Jordanii, 9,9 proc. Jemenu, wreszcie 6,6 proc. Egiptu i Maroka.

Dla wielu krajów rozwijających się praca jest strategicznym czynnikiem produkcyjnym, czyli tym, czym towary dla gospodarek bogatych w zasoby. Kiedy mówimy o pracownikach migrujących, myślimy o niewykwalifikowanej sile roboczej dla rolnictwa, budownictwa, usług czy prac w gospodarstwach domowych. Ale takie kraje jak, między innymi, Jordania czy Liban już dokształcają pracowników, żeby konkurowali także o pracę na lepszych pozycjach.

d1b8d8e

Eksporterzy siły roboczej potrzebują więc teraz ochrony swoich inwestycji w kapitał ludzki, a najskuteczniejszą drogą będzie właśnie kartelopodobny organ polityczny. Wyżej wymienione kraje mogłyby połączyć siły z Chinami, Meksykiem, Indiami i innymi wielkimi eksporterami siły roboczej. Wówczas odzyskałyby kontrolę w trakcie negocjacji zbiorowych na temat płac, warunków wizowych i temu podobnych. Skoro zmianom uległyby ogólnoświatowe normy, to na części zmian skorzystałyby także kraje niezwiązane z kartelem. Zamiast do wielu pojedynczych rynków narodowych, importerzy pracy musieliby wtedy rywalizować o dostęp do jednolitego rynku. Kraje, które otrzymałyby taki dostęp, miałyby znaczną przewagę komparatywną nad tymi, którzy by tego dostępu nie posiadali.

Kartel chroniłby kraje eksportujące pracę przed szkodzeniem wzajemnym interesom, jak dzieje się to teraz, kiedy negocjowane są umowy dwustronne. Na przykład, jeżeli pojedyncze kraje Azji Południowo-Wschodniej miałyby podpisać osobne umowy z Radą Współpracy Państw Zatoki Perskiej, wówczas szkodziłyby sobie konkurując i zaniżając stawki, więc w rezultacie wyszłyby na tym gorzej.

Natomiast działając w kartelu, rządy eksporterów mogłyby ustalić stawki płacy minimalnej dla konkretnych zawodów i branży, jak również dla różnych poziomów umiejętności. W miarę jak eksporterzy podnosiliby kwalifikacje swojej siły roboczej, wzrastałby na nią popyt i rodził rywalizację wśród kupców, a nie dostawców, nakręcając koło korzyści i jeszcze lepszych kwalifikacji. A skoro to wszystko działoby się na rynkach światowych, wartość konkretnych umiejętności stałaby się bardziej przejrzysta zarówno dla instytucji podnoszących kwalifikacje, studentów czy pracowników, jak i dla pracodawców.

W tym nowym systemie kraje importujące pracę pobierałyby podatki od zarobków zgodnie z nową płacą minimalną, ale przekazy pieniężne pozostawiłyby nieopodatkowane. Taki kartel pełniłby w ten sposób także funkcję międzynarodowego związku zawodowego, użyczając swojej siły przetargowej pracownikom w krajach, gdzie związki zawodowe są słabe albo w ogóle zakazane.

d1b8d8e

Kartel eksportujący siłę roboczą miałby daleko idący wpływ na dzisiejszy układ sił. Członkowie kartelu byliby w mocy nagradzać i karać osoby trzecie za działanie w złej wierze. A co najważniejsze, sami pracownicy byliby w mocy odzyskać godność w systemie, który już dawno ich jej pozbawił. Można by się spodziewać, że kiedy dostęp do zagranicznych pracowników stałby się przywilejem, tendencje ksenofobiczne na całym świecie zaczęłyby wygasać.

Taki kartel mógłby w wielu krajach wspierać wszechstronne reformy prawa imigracyjnego i pracy migrantów. Korzystne zmiany mogłyby zostać wprowadzone w Stanach Zjednoczonych, Japonii czy krajach Zatoki Perskiej. Związane świeżo wynegocjowaną umową kraje eksportujące pracę miałyby lepszą motywację, żeby ograniczyć działalność nierejestrowaną i nielegalną emigrację. Z kolei kraje importujące byłyby lepiej zmotywowane, żeby zalegalizować i uporządkować prawny status nielegalnych imigrantów.

Sprzeciw wobec mojej propozycji może budzić perspektywa, że niewykwalifikowana siła robocza będzie wówczas kosztować więcej, co przyspieszy automatyzację. Jednak miejsca pracy zlikwidowane przez automatyzację w sektorze produkcyjnym przemieściłyby się przecież do sektora turystyki i rekreacji. Wzrósłby wszakże popyt na pracowników w gospodarstwach domowych, kelnerów, ogrodników i tym podobnych. Ponieważ taki kartel sprawiałby, że te zmiany rynku będą lepiej zauważalne, to eksporterzy pracy byliby w stanie odpowiednio reagować na zmiany i dostosowywać metody podnoszenia kwalifikacji pracowników. Tym samym eksporterzy zwiększaliby zdolność importerów do rekrutowania pracowników, którzy lepiej pasowaliby do dostępnych miejsc pracy.

d1b8d8e

Kartel eksporterów pracy wniósłby więc porządek do przemysłu zbyt długo już uwikłanego w liczne kontrowersje oraz psującego reputację wielu krajów importujących. Zmieniłby również dynamikę popytu i podaży na pracę z korzyścią zarówno dla pracowników, jak i dla krajów importujących. Pracownicy otrzymaliby nową ochronę prawną, a importerzy zyskaliby dostęp do wykwalifikowanych pracowników. Dzięki temu kraje importujące siłę roboczą byłyby zdolne lepiej reagować na gwałtowne zmiany warunków ekonomicznych, które nierzadko powodowane są przecież rozwojem nowych technologii.

Sami Mahroum - jest dyrektorem ds. innowacji i inicjatyw politycznych w INSEAD - jednej z najlepszych na świecie szkół biznesu, działającej we Francji, Singapurze i Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Autor książki "Black Swan Start-ups: Understanding the Rise of Successful Technology Business in Unlikely Places".

Copyright: Project Syndicate, 2016

d1b8d8e
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1b8d8e