Rodzice robią z dzieci instagramowe lalki. Tresura jak w cyrku
Historia Oliwii P. i maltretowanej przez nią córki - półtorarocznej Nelki - pokazuje, że galopująca instagramowa głupota lansowania strojonych niczym laleczki dzieci powinna spotkać się z butem.
Jako społeczeństwo dorośliśmy do tępienia występów cyrkowych z udziałem zwierząt. Wiemy, że są nieludzko traktowane tylko po to, by sprawić przyjemność widowni, że są poddawane brutalnej tresurze. Nie zgadzamy się na to. Powinniśmy tak samo oburzać się na traktowanie dzieci jak małpy w cyrku. Mówię więc "nie" dzieciom-lalkom na Instagramie.
Czy chcę zasugerować, że za każdym zdjęciem wysztafirowanej dwulatki na Instagramie kryje się tragedia, patologia i kryminał? Nie.
Ale pomyślmy – co się kryje? Cztery lata temu Kim Kardashian - sprawna w robieniu selfie - wyjawiła, że przygotowanie idealnego zdjęcia na Instagram wymaga zrobienia wcześniej około 300 zdjęć i godzin przygotowań. Przy czym Kim jest doświadczoną celebrytką, po wielu sesjach zdjęciowych, konsultacjach wizerunkowych. Z pewnością uwija się sprawniej niż normalne śmiertelniczki.
I w tym jest dziecko. Przedmiot lansu, z którego komfortem rodzic przestaje się liczyć. Kto ma, ten wie, ile energii kosztuje przebranie brzdąca. Nie znam dziecka, które uwielbia być przebierane. A gdzie przymiarki? Wyobraźmy sobie sumę trudów, wykręcania rączek, płaczu, które mały człowiek musi przejść, by mama mogła zrobić to jedno idealne zdjęcie? Zdjęcie dziecka – modela niewdzięcznego, nieposłusznego. Córka Oliwii P. na niektórych zdjęciach ubrana jest w tiule, japonki, często dżinsy- slimy. Czy to są ubrania wygodne? Jak zakłada się dziecku japonki? Który paluszek wygina się najpierw?
Niewygodne, ale nieszkodliwe - można by powiedzieć. Ale to nieprawda. Wciskanie dziecka w tego typu ubrania jest szkodliwe. Uwstecznia je. Nie byłabym taka mądra, gdybym na zebraniu rodziców w żłobku nie dostała instrukcji o fazie sensytywnej dziecka. Faza sensytywna to moment, w którym dziecko zaczyna interesować się daną czynnością. Na przykład ubieraniem. Chce się samo ubierać. Wkłada pokracznie spodnie, myli buciki. Ważne by z sukcesem – sukces zachęca je do dalszych prób. To nic, że prawy na lewy, ale samodzielnie. Ubrania muszą być luźne, buty bez sznurowadeł, na rzepy, spodnie dresowe, nie golfy. I tak można dorobić się samodzielnie ubierającej się dwuipółlatki. Jeśli ciuchy są niewygodne – dziecko się frustruje i zostaje w tej frustracji. Faza mija. Nie ma. Przepadło. Szansa się nie wykorzystała.
Instagramowe lalki, gdyby miały głos, biegałyby w dresach. Ale nie mają.