Prezydent to jednak strażnik żyrandola. Mamy dowód z pierwszej ręki
Żyrandol najwyraźniej intryguje prezydenta. Jeszcze jako kandydat, Andrzej Duda oceniał, że Bronisław Komorowski to tylko "strażnik żyrandola". Najwyraźniej coś z tym żyrandolem jest rzeczywiście na rzeczy, bo temat właśnie powrócił.
Co może prezydent? Jeśli jest całkowicie i bezwarunkowo podporządkowany partii rządzącej, to rzeczywiście niewiele. Nawet referendum konsultacyjnego nie może sobie zorganizować, choćby nie wiadomo jak bardzo by chciał. Z pomocą dla frankowiczów też nie bardzo ma pole do popisu.
Co w tej sytuacji może zrobić prezydent? Prezydent może zrobić objazd kraju i powtarzać jak słuszna jest linia naszej partii. Bo od momentu, gdy Andrzej Duda własnoręcznie przyczynił się do stopniowego rozmontowania trójpodziału władzy w Polsce, pozostaje mu już wyłącznie trzymać się kurczowo PiS i Jarosława Kaczyńskiego.
Unia uwiera Andrzeja Dudę
Trudno znaleźć inne powody dla postępowania prezydenta, gdy broni polityki PiS, która od początku kadencji znajduje się na kursie kolizyjnym z Unią Europejską. Na tym polu prezydent Duda ma zresztą osobiste osiągnięcia. I są to osiągnięcia niemałe.
Włączając się w kampanię samorządową PiS, prezydent zawitał m.in. do Leżajska. Rozkręcając się z minuty na minutę - w przemówieniu, które przejedzie do historii krajowej polityki - Andrzej Duda stwierdził, że chce, aby obywatele mieli przekonanie, iż ktoś myślał o nich, a nie "o jakiejś wyimaginowanej wspólnocie, z której dla nas niewiele wynika".
„Wspólnota jest potrzebna tutaj, w Polsce, dla nas - własna, skupiająca się na naszych sprawach, bo one są dla nas sprawami najważniejszymi; kiedy nasze sprawy zostaną rozwiązane, będziemy się zajmować sprawami europejskimi. A na razie, niech nas zostawią w spokoju i pozwolą nam naprawić Polskę, bo to jest najważniejsze” – przekonywał.
Trzeba przyznać, że prezydent jest jednak konsekwentny w swoim sceptycyzmie i podejrzliwości wobec Unii. Ostatnich dowodów dostarczył podczas wizyty w Niemczech. We wtorek w Berlinie wziął udział w XIX Forum Polsko-Niemieckim "Europa 1918-2018: historia z przyszłością", na którym gościł również prezydent Niemiec Frank-Walter Steinmeier.
Andrzej Duda miał okazję odnieść się do zmian w polskim wymiarze praworządności i wpływu na nie (wtrącania się?) przez działanie instytucji unijnych. Zdaniem prezydenta ponad miarę rozszerzają swoje kompetencje.
I nagle wszystko stało się jasne
„Mam poczucie, że my w ramach UE mamy niedosyt demokracji. Wielu ludzi zadaje sobie pytanie, dlaczego UE zabrania tego, zabrania tamtego. Dlaczego na przykład w sklepie nie można w tej chwili kupić już zwykłej żarówki, można kupić tylko żarówkę energooszczędną? Nie wolno kupić, bo UE zakazała. To są problemy, nad którymi zastanawiają się ludzie. Nie wiem, czy to przypadkiem nie jest jedna z przyczyn brexitu” – oświadczył prezydent Polski.
Słuchając prezydenta doznałem iluminacji. Zrozumiałem, że prezydent wylał w ten sposób nie żale Brytyjczyków, nie Polaków, a swoje osobiste.
Oto, po trzech latach zrozumiał, że trzeba postawić sobie zadanie, misję wręcz. Taką, której strategię nie tylko samodzielnie opracuje, ale i samodzielnie zrealizuje. Padło na pałacowy żyrandol. Andrzej Duda go odkurzył i umył. Poszperał w szafkach w poszukiwaniu żarówek. Wkręcił, pstryknął, ale nie stała się razu jasność. Zrezygnowany wyłączył światło i poszedł do sklepu. Jak skończyły się jego poszukiwania, dowiedzieliśmy się w Berlinie.
Panie prezydencie, spieszę z wyjaśnieniem. Żarówki energooszczędne, które pan znalazł, w większości mają to do siebie, że trzeba trochę poczekać, aż roztoczą nad panem pełnię światła. Nie trzeba od razu wyprowadzać kraju z Unii Europejskiej, żeby mógł pan odpalić swój żyrandol natychmiast.
PS
Ja też poszperałem w szafkach. Nie wiem ile musi pan wkręcić żarówek, ale cztery znalazłem. Podzielę się, choć na zdjęciach widzę, że nie zaspokoję w pełni pańskiego zapotrzebowania.