Cztery dni chwały
Marek Edelman, uczestnik powstania w getcie warszawskim, powiedział kiedyś, że on i jego towarzysze broni bili się z Niemcami, ponieważ chcieli umrzeć z honorem. Tymczasem żydowscy powstańcy z Białegostoku nie chcieli umierać. Walczyli po to, by przeżyć.
Opracowany przez Daniela Moszkowicza - zastępcę Tenenbauma - plan zakładał, że oddziały powstańców uderzą o godz. 10 rano. Głównym celem było rozbicie sił niemieckich skupionych przy ul. Smolnej. Tam znajdowała się najsłabsza część okalającego getto ogrodzenia, które planowano sforsować. Miało to umożliwić otwarcie korytarza, przez który będą mogli uciekać Żydzi z likwidowanego getta.
Atak w tej części dzielnicy był podyktowany również tym, że z ul. Smolnej było najbliżej do lasów Puszczy Knyszyńskiej, które miały stać się pierwszym miejscem schronienia dla uciekinierów. Natomiast zaplanowane w innych częściach getta uderzenia miały odciągnąć uwagę Niemców od głównego celu powstańców. Bojowcy zapewne liczyli się z tym, że podczas całej operacji - nawet w przypadku jej sukcesu - zginie wielu walczących i cywili, niemniej był to koncept opierający się na pewnej rozpaczliwej racjonalności.
Niestety, plan nie wypalił. Atakujący na ul. Smolnej powstańcy zostali odparci. Żydzi dysponowali zbyt małymi siłami i uzbrojeniem. W rękach powstańczych znajdowało się zaledwie 25 karabinów i jakieś 100 pistoletów. To była kropla w morzu potrzeb, a samym zaskoczeniem nie można było pokonać Niemców. Cztery dni później przywódcy powstania - Tenenbaum i Moszkowicz - popełnili samobójstwo w obliczu nieuchronnej klęski.
Koniec powstania 20 sierpnia pozwoilił Niemcom dokończyć likwidację getta. Pozostałe przy życiu 40 tys. Żydów wywieziono prosto do obozów zagłady w Treblince i na Majdanku. Na szczęście części powstańców udało się przedostać do okolicznych lasów.
Fritz Gustaw Friedl, kat białostockiego getta, został skazany w 1949 r. przez Sąd Apelacyjny w Białymstoku na karę śmierci. Udowodniono mu, że własnoręcznie, z rewolweru, zabił setki Żydów. ''Byłem tylko urzędnikiem, nigdy nie rozstrzeliwałem nikogo, czyniła to policja'' - tłumaczył się w sposób typowy dla nazistowskich zbrodniarzy, próbując cedować odpowiedzialność na innych. Nawet w obliczu śmierci kłamał: ''Nigdy w życiu nie uderzyłem ani nie znieważyłem żadnego Żyda''.