Na skraju zagłady
Warunki życia w białostockim getcie i tak były tragiczne, gdy w sierpniu 1941 r. Niemcy wprowadzili kolejne zakazy. Pod groźbą kary śmierci zabroniono Żydom opuszczania dzielnicy, a także ulicznych zgromadzeń. Ale nie to było najbardziej dotkliwe. Zabroniono robienia zakupów po tzw. ''aryjskiej stronie'', czyli poza murami getta.
Wprowadzano też zasadę racjonowania żywności. Ale założenie było takie, że prawo do przydziałów mieli tylko pracujący Żydzi. Ale i im z czasem zmniejszono przydziały z 0,5 kg chleba dziennie do... 30 dag. Handel też był niedopuszczalny, co oznaczało faktyczną akcję powolnego zagładzania całej żydowskiej dzielnicy.
5 lutego 1943 r. zaczęła się likwidacja getta. Jego mieszkańcy przeczuwali, że wysiedlenie oznacza najgorsze. Zaczęły się mnożyć akty oporu. Chyba najbardziej znanym jest akcja Icchaka Malmeda. Oblał kwasem solnym jednego z żołnierzy SS, po czym uciekł z miejsca zdarzenia. Dzień później dobrowolnie oddał się w ręce Niemców, gdy ci w odwecie rozstrzelali 100 osób i zagrozili, że będą zabijać dalej. Dla przykładu powiesili go w bramie siedziby Judenratu. Widok jego skatowanego ciała miał studzić buntownicze zapędy Żydów.
Na próżno. Znaleźli się tacy, którzy nie zamierzali zakończyć życia w komorach gazowych.