Paweł Wiejas: W pierwszej damie wzbiera gniew. Nie wiem jak wy, ja będę uciekał
Agata Kornhauser-Duda powinna mieć pensję. Bezwarunkowo i natychmiast. Niby dlaczego całe kieszonkowe, które dostaje od męża, ma wydawać na leki uspokajające, których potrzebuje przecież każdy pracujący w stresogennych warunkach? To niedopuszczalne.
Praca pierwszej damy, to zawód podwyższonego ryzyka – każdy patrzy co robisz, jak to robisz. Dama musi też pięknie wyglądać i w każdej sytuacji trzymać fason. A jak tu trzymać fason, kiedy co rusz podskakuje ci ciśnienie.
Źródła tego podwyższonego ciśnienia są dwa. Nazwijmy je umownie źródłem wewnętrznym (to "jedynka” - prezydent Andrzej Duda) i źródłem zewnętrznym (to "dwójka" - opozycja, KOD, Obywatele RP).
"Jedynka" - to problem złożony
Z "jedynką" jest problem, choć teoretycznie pierwsza dama mogłaby ją kontrolować.
"Jedynka” jest z pierwsza damą niemal 24 godziny na dobę. Agata Kornhauser-Duda budzi się i widzi ją. Je śniadanie – to samo. "Jedynkę” ma na obiedzie, kolacji i nocą. Musi z nią jeździć, uśmiechać się, mówić przy niej bardzo mądre rzeczy (przecież później to zacytują).
Ale "jedynka” ma swoje obowiązki. Ma też grono oddanych fanów i wcale liczne - prześladowców/hejterów/wrogów. Ci drudzy krzyczą najczęściej: "Konstytucja", "Będziesz siedział", "Marionetka".
"Jedynka” czasem tego nie wytrzymuje. Choćby ostatnio w Gdyni, na dźwięk słowa "Konstytucja” zacietrzewiła się nie na żarty. Już, już niemal zdejmowała marynarę i podwijała rękawy, jakby za chwilę chciała rzucić się bój z oponentami, niczym wiracha na wiejskim weselu. Na nic zdawało się przytrzymywanie Andrzeja Dudy przez małżonkę.
Bóg raczy wiedzieć, ile zdrowia kosztowało ją uspokajanie rozemocjonowanego męża i jak musiało kołatać jej przy ty serce. Tak czy siak, musiało jej ulżyć, gdy prezydent wreszcie się nieco uspokoił.
Okazuje się jednak, że pierwsza dama sama ma kłopoty z eleganckim zachowaniem. Dzieje się to w sytuacjach, gdy do akcji wkracza zewnętrzne źródło podwyższonego ciśnienia.
Ci wredni tropiciele pary prezydenckiej
"Dwójka” jest wredna i podstępna. Potrafi się zaczaić w najmniej odpowiednim miejscu. Para prezydencka wchodzi do KFC, a tu buch - zaczynają dopytywać Andrzeja Dudę o łamanie Konstytucji. Wtedy Agacie Kornhauser-Dudzie puszczają nerwy. Wkracza do akcji i broni męża niczym lwica młodych. "W którym punkcie łamana jest konstytucja?” – dopytuje pierwsza dama. - "W którym punkcie?”. Zaczyna się pyskówka z "dwójką” (ta w KFC była kompletnie nieprzygotowana merytorycznie) niegodna ani pierwszego obywatela RP, ani pierwszej damy.
Agata Kornhauser-Duda jest nauczycielką języka niemieckiego. Podejrzewam, bo posiadać pełnej wiedzy na ten temat przecież nie mogę, że w rzeczywistości od zawsze marzyła o nauczaniu muzyki, ewentualnie rytmiki. Właśnie wprawia się do nowego zajęcia.
Wnioski wysnułem na podstawie naukowych obserwacji dziwnych zachowań pierwszej damy. W Australii grupa Polonii krzyczała do Agaty Kornhauser-Dudy: "Wolność, równość, demokracja". Co zrobiła pierwsza dama? Zaczęła przyklaskiwać. Wątpliwości nie było, że to gest nie poparcia, tylko dezaprobaty.
Z kolei podczas najnowszej wizyty, tej w Nowym Jorku, małżonka prezydenta twórczo rozwinęła kontakty z "dwójką”. Tym razem na dźwięk "Konstytucja” zaczęła dyrygować krzyczącymi.
D-day zbliża się wielkimi krokami
Nie wiem, gdzie wybiera się w najbliższym czasie para prezydencka (sprawdzę to, gdy tylko skończę pisać). Już teraz z wypiekami na twarzy czekam jednak na rapującą wersję pierwszej damy.
Równocześnie boję się myśleć o sytuacji, gdy Agatę Kornhauser-Dudę wyprowadzi z równowagi równocześnie i bliska jej "jedynka” i wrogo nastawiona "dwójka". Obawiam się, że jeśli małżonka prezydenta nie przemyśli swojego zachowania, niedługo będziemy świadkami tej ekstremalnej kumulacji.
Nie wiem jak wy, ale ja wtedy będę brał nogi za pas. Niech leje pierwszego obywatela i hejterów. Po tym wystąpieniu nie przeczytamy: "Pierwsza dama wyglądała olśniewająco". Nagłówki gazet będą krzyczały: "Agata Kornhauser-Duda wyglądała wyjątkowo niekorzystnie. Ale ją rozumiemy (trochę)".