Nieobliczalny Donald Trump. Jak on to zrobił?
Kim naprawdę jest Donald Trump? W jaki sposób się wzbogacił? Dlaczego zatrudniał Polaków na czarno? Czego nauczył go dziadek, nielegalny imigrant z Niemiec, który zbił majątek na domach publicznych budowanych w czasie gorączki złota? Droga Donalda Trumpa na sam szczyt polityki wiodła przez kręte drogi.
Amerykański dziennikarz David Cay Johnston przez 30 lat gromadził informacje na temat Trumpa, wielokrotnie przeprowadzał z nim wywiady, śledził jego układy biznesowe i badał historie rodzinne. Żeby pomieścić wszystkie kartony wypełnione materiałami o Trumpie, musiał wynająć dwa magazyny. W 1990 roku upublicznił wiadomość, że majątek netto Trumpa zamiast sięgać miliardów dolarów, tak naprawdę był ujemny. Od upadłości konsumenckiej uchronił go rząd, który w konflikcie Trumpa z bankiem opowiedział się za biznesmenem.
Prezydent USA ciężko pracuje, by upewnić się, że ludzie nie dowiedzą się o jego związkach z mafiosami, handlarzami kokainy czy oszustami. Johnston postanowił dopilnować, żeby Amerykanie mieli pełniejsze informacje o swoim prezydencie, dlatego napisał książkę "Donad Trump. Jak on to zrobił?".
Tajemnice rodzinne
Swojego dziadka - Friedricha - Donald Trump nigdy nie poznał. Zmarł na długo przed jego narodzinami. Friedrich dorastał w Niemczech, w miejscowości Kallstadt. W wieku 16 lat uciekł przed obowiązkową służbą wojskową do Stanów Zjednoczonych, gdzie po jakimś czasie otworzył Restaurację Nabiałową. Na tyłach przybytku znajdowały się oddzielone kotarami pomieszczenia, które najprawdopodobniej służyły za tani dom publiczny.
Kiedy rozeszła się wieść, że magnaci naftowi - Rockefellerowie - zaplanowali niedaleko znaczną eksploatację złóż, Friedrich zwinął swój interes i na nienależącej do niego działce postawił hotel. Miejsce to było przeznaczone do "krótkich i czynnych pobytów, nie na całą noc". Ostatecznie projekt wydobywczy nie wypalił. Fredrich Trump szybko zmienił imię na Frederick i wyjechał do Kanady, gdzie trwała właśnie gorączka złota. Jego jednak nie interesowała żmudna, ciężka praca, jaką było wypłukiwanie złota z lodowatych strumieni. Otworzył bar z grillem, w którym nie brakowało też wysokoprocentowych trunków i dziewczyn lekkiego prowadzenia, z których usług czesto korzystali przebywający daleko od domu i swoich żon poszukiwacze "złotego proszku". Na tym interesie zarobił niemałą sumkę.
Zobacz też: Wszytko co chcielibyście wiedzieć o Donaldzie Trumpie, ale boicie się zapytać
Co ciekawe, do tej pory nikt nie zapytał Donalda Trumpa o tę historię rodzinną. Czy w jakiś sposób wpłynęła na jego niekonstytucyjne propozycje deportacji jedenastu milionów nielegalnych imigrantów przebywających w Stanach Zjednoczonych, łącznie z tymi, którzy posiadają dzieci o amerykańskim obywatelstwie? Czy myśli o swoim dziadku, gdy sugeruje zakazanie powrotu do Ameryki wyznającym islam amerykańskim wojskom i żołnierzom marynarki wojennej na misjach?
Jak Donald Trump wyrolował Polaków
"Polacy to wspaniali ludzie, cudowni ludzie. Zawsze miałem wspaniałe relacje z Polakami. Polska to cudowne miejsce. Wiem, że Polonia będzie głosować na Trumpa" - mówił biznesmen po ołoszeniu startu w wyborach prezydenckich w 2015 roku. Zapomniał już, jak zatrudniał Polaków na czarno i wypłacał im za ciężką prace głodowe stawki? A było tak… Zanim przy Piątej Alei powstał Trump Tower, trzeba było zburzyć dom towarowy Bonwitt Teller. Do rozbiórki zatrudniono polskich robotników, którzy zyskali miano "polskiej brygady".
"Ponad 200 mężczyzn zaczęło rozbierać budynek w środku zimy 1980 roku. Pracowali bez kasków. Nie mieli masek, chociaż wokół unosiły się włókna azbestu, o których wiadomo, że wywołują nieuleczalne nowotwory. Nie mieli gogli do ochrony oczu przed okruchami betonu i stali, które potrafiły przeszyć powietrze jak kule. Nie dysponowali też elektronarzędziami; zburzyli dwunastopiętrowy budynek młotami kowalskimi" - czytamy w książce Davida Caya Johnstona.
Robotnicy pracujący przy rozbiórce przez siedem dni w tygodniu w systemie zmianowym, trwającym po 12 godzin, jak ustalił potem sąd federalny, "nie mieli dokumentów i pracowali z 'pominięciem księgowości'". Nie prowadzono listy płac ani nie potrącano składek na ubezpieczenie społeczne, ani żadnych innych podatków. Obiecano im cztery, a niektórym pięć, dolarów za godzinę. W rzeczywistości płacono im o wiele mniej i nieregularnie. Wielu z nich spało w miejscu pracy na gołych betonowych podłogach.
Sprawa zakończyła się procesem sądowym, w którym Polacy oskarżyli Trumpa o niewywiązywanie się z umowy. "Pracowaliśmy w straszliwych warunkach. Byliśmy przerażonymi nielegalnymi imigrantami i nie wiedzieliśmy wiele o swoich prawach" - wspominał tamten czas Wojciech Kozak, jeden ze świadków w procesach przeciwko Trumpowi, cytowany przez "The New York Times". Ostatecznie zawarto ugodę. Sprawa zakończyła się 19 lat po rozpoczęciu rozbiórki przy Piątej Alei i 16 lat po wniesieniu pozwu.
Zmyślony romans
W 1991 roku świat obiegła informacja, że Donald Trump spotyka się ze światowej klasy smukłą włoską supermodelką Carlą Bruni. Cała sprawa od początku wydawała sie mocno śmierdząca. Kiedy wiadomość o romansie poszła w świat, Sue Carswell, dziennikarka magazynu "People", postanowiła zasięgnąć języka u źródła i zadzwoniła do Trump Organization z prośbą o wywiad z biznesmenem. Po kilku minutach oddzwoniono do niej. Włączyła dyktafon. Głos z drugiej strony słuchawki przedstawił się jako John Miller, zatrudniony niedawno do obsługi public relations Donalda Trumpa.
Miller najpierw wspomniał o poprzedniej kochance Trumpa - Marii, po czym oznajmił, że teraz szef ma "kogoś o imieniu Carla". "Carla jest bardzo piękną kobietą z Włoch, a jej ojciec jest jednym z najbogatszych ludzi w Europie” - mówił. Kiedy jednak Carswell poprosiła o nazwisko jej ojca, Miller zamilkł. Zdał sobie sprawę, że nie zna go.
Carswell nie dała się nabrać, wiedziała od razu, ze rozmawia z samym Trumpem. Taśmę z dyktafonu postanowiła odtworzyć jednak dla pewności Cindy Adams, autorce plotkarskich felietonów, która od razu potwierdziła: "Tak, to Donald".
Artykuł Carswell w magazynie "People" zaczął się słowami: "Są historie ciekawe, są poruszające i śmieszne. Istnieją też takie, które są po prostu dziwaczne".
Carla Bruni kilkakrotnie zaprzeczała romansowi. "Ta cała sytuacja nigdy nie miała miejsca. Byłam bardzo zaskoczona, gdy Donald Trump potwierdził te doniesienia publicznie" - powiedziała w rozmowie z "The Daily Beast". I dodała: "Trump jest oczywiście szalony. To nieprawda. Jestem tym wszystkim głęboko zakłopotana. Widziałam go tylko raz, jakieś rok temu podczas wielkiej imprezy charytatywnej w Nowym Jorku. Od tamtego czasu nie miałam z nim do czynienia" - zapewniła.
Szokująca niewiedza
To wszystko wydaje sie jednak błahostką. Są przecież sprawy wagi najwyższej, a do nich na pewno należy bezpieczeństwo. Od jakiegoś czasu obserwujemy wojnę na słowa między Koreą Północną a USA. "Ogień i furia, jakiej świat nie widział" - powiedział prezydent Trump o tym, co spotka reżim Kima, jeśli nie przestanie grozić Stanom Zjednoczonym. Sytuacja staje się coraz bardziej napięta i wydaje się tym bardziej niebezpieczna, kiedy weźmie się pod uwagę wiedzę o ważnych kwestiach związanych z bezpieczeństwem, którą posiada Trump. A raczej, której jest mu brak.
Johnston w książce "Donald Trump. Jak on to zrobił?" przypomina debatę kandydatów na prezydenta nadawaną przez CNN w grudniu 2015. "Prowadzący własny program radiowy konserwatysta Hugh Hewitt zapytał Trumpa:
- Jakie są pańskie priorytety dotyczące naszej triady nuklearnej?
- Więc po pierwsze, myślę, że potrzebujemy kogoś, komu możemy absolutnie wierzyć, kto jest totalnie odpowiedzialny, kto naprawdę wie, co robi - odpowiedział Trump. - To jest takie potężne i takie ważne. Jedną z rzeczy, z której szczerze jestem bardzo dumny, jest to, że w 2003, 2004 roku byłem całkowicie przeciwko wejściu do Iraku, bo przecież zdestabilizujemy Bliski Wschód. Tak mówiłem. Tak głośno mówiłem. I to było bardzo ważne. Ale musimy być wyjątkowo czujni i wyjątkowo uważni, jeśli chodzi o atom. Atom zmienia cały przebieg meczu. Szczerze, byłbym powiedział: wyjść z Syrii; wyjść - gdybyśmy nie mieli dziś mocy broni. Moc jest tak ogromna, że nie możemy po prostu opuścić terenów, które pięćdziesiąt albo siedemdziesiąt pięć lat temu by [nas] nie obchodziły. To była walka wręcz...
Hewitt badał dalej:
- Jednak z trzech ramion triady czy któreś uważa pan za priorytetowe?
- Myślę... myślę, że jak dla mnie atom to jest tylko siła, ale zniszczenia są dla mnie bardzo ważne”.
Najbardziej w tym wszystkim przeraża fakt, że nie pierwszy raz zapytano wtedy o to Trumpa. Cztery miesiące wcześniej ten sam Hewitt zadał mu to samo pytanie we własnym programie radiowym. Z odpowiedzi Trumpa wynikało, że nie ma pojęcia, o co dziennikarz go pyta. Jasno z tego widać, że Trump nie poświęcił nawet chwili, by się czegoś dowiedzieć na ten temat. "Myślę, że jedną z najważniejszych rzeczy, o które musimy się martwić, jest tak ogólnie atom - powiedział Trump w programie radiowym Hewitta. - Moc atomu, moc broni, które mamy dzisiaj - a to jest, swoją drogą, umowa z Iranem - ich idea jest tak ważna, że trzeba ubić dobry interes, i to, co powinni byli zrobić, to powinni podwoić i potroić sankcje...".
Rozumiecie coś z tego? Ciężkie czasy idą dla Amerykanów... I choć Donald Trump właśnie przestał być najpotężniejszym człowiekiem świata. Według brytyjskiego tygodnika "Economist" zdetronizował go przywódca Chin Xi Jinping. To i tak na usta wielu z nas ciśnie sie pytanie: jak on to zrobił? W jakis sposób kontrowersyjny przedsiębiorca i celebryta stał się jednym z najbardziej wływowych ludzi na świecie? No jak?
Książka Davida Caya Johnstona "Donald Trump. Jak on to zrobił" ukazała się nakładem wydawnictwa Krytyka Polityczna.