Marcin Makowski: Prezydent zaczyna się targować z PiS. I dobrze, tak się uprawia politykę
Prezydent Andrzej Duda, po pierwszym wecie tej kadencji Parlamentu w sprawie Regionalnych Izb Obrachunkowych, postanowił podnieść stawkę i zapowiedział, że nie podpisze również ustawy o Sądzie Najwyższym. Nie zrobi tego, dopóki Sejm nie uchwali jego poprawki do KRS. Ton głosu i stanowczość każą sądzić, że to coś więcej niż tylko polityczny deal za kulisami. Prezydent zaczął poważnie walczyć o swoje prerogatywy. Nareszcie.
- Chcę powiedzieć jeszcze jedno wszystkim liderom politycznym przede wszystkim, szanownym państwu posłom i moim rodakom: otóż nie podpiszę ustawy o Sądzie Najwyższym, nawet jeżeli takowa zostanie uchwalona w polskim parlamencie, jeżeli wcześniej ustawa złożona dzisiaj przeze mnie (o KRS – przyp. red.) jako prezydencki projekt nie trafi na moje biurko, uchwalona przez polski parlament i nie stanie się częścią polskiego - w efekcie - systemu prawnego, po złożeniu przeze mnie podpisu – powiedział we wtorek po 17:30 Andrzej Duda, czym wyraźnie zaskoczył polityków Prawa i Sprawiedliwości.
Swoje oświadczenie prezydent wygłosił przed spotkaniem z marszałkami Markiem Kuchcińskim i Stanisławem Karczewskim nt. Sądu Najwyższego. Moment polityczny wagi ciężkiej, oczywiście wybrany nieprzypadkowo. W ten sposób prezydent wysłał jasny sygnał, że nie zamierza dłużej biernie przyglądać się polityce rządu, ale zgodnie ze swoimi prerogatywami, zamierza ją współtworzyć.
Projekt prezydencki zakłada, że 15 sędziów do KRS proponowanych przez środowisko, Sejm będzie musiał wybrać większością 3/5 posłów, a nie zwykłą większością. Tym samym polityczny dramat wokół błyskawicznego przegłosowywania proponowanych przez Prawo i Sprawiedliwość ustaw, zamienił się w polityczny thriller. Paweł Kukiz napisał, że po przemowie prezydenta pocałował ekran telewizora. Rzecznik Klubu Parlamentarnego partii Beata Mazurek stwierdziła, że aby weszły poprawki prezydenta, najpierw ustawa o KRS musi zostać przegłosowana. Z kolei Krzysztof Łapiński odparł, że projekt zmian Pałacu Prezydenckiego może być procedowany bez konieczności podpisywania przez Andrzeja Dudę uchwalonej noweli o KRS.
W międzyczasie twardy elektorat PiS zdążył wypisać prezydenta z klubu patriotów, a Elżbieta Stankiewicz wyznała nawet, jak wielkiego zawodu doznała. ”Prezydent i Kukiz po stronie układu wojskówki w sądach, a nie bezbronnych ofiar tych sądów” – podsumowała dziennikarka we wpisie na Twitterze. Tylko część mediów lewicowo-liberalnych stanęło w rozkroku, nie wiedząc, kogo ganić, a kogo chwalić. Andrzej Duda już ”nasz”, czy jeszcze ”ich”?
Zobacz także: Oświadczenie Prezydenta Dudy ws. reformy wymiaru sprawiedliwości
W obecnym politycznym chaosie trudno jednak niektórym zrozumieć, o co tak naprawdę toczy się gra i że czasami trzeba wyjść poza logikę wojny plemiennej. Nie jest to bowiem żaden zakulisowy deal z PiS-em. Wbrew pozorom, prezydent wcale nie chodzi na kawy na Nowogrodzką, a relacje z Jarosławem Kaczyńskim nie odbywają się na płaszczyźnie mistrz i uczeń Czarnoksiężnika. Choć wielu komentatorów i polityków mówi o prezydencie jedynie per ”Adrian” i uważa pogardliwie za maszynkę do podpisywania ustaw, Pałac Prezydencki ma swoje ambicje i swoje realizowane konsekwentnie cele polityczne. Trójmorze było jednym z nich. Nie pierwszym i nie ostatnim.
Jeszcze niedawno niektórzy twierdzili, że weto ws. RIO jest tylko po to, żeby prezydent mógł spokojnie podpisać SN i KRS. Co teraz? Teraz zaczyna się prawdziwa polityka. Prezydent poczuł, że ktoś zaczyna ograniczać jego kompetencje, a właśnie tak wyglądała konsekwencja wprowadzenia ustawy o SN w pierwotnym kształcie. Jak stwierdził w mediach społecznościowych dziennikarz Tomasz Wróblewski: ”Ziobro wyciągnął rękę po całą pulę i sam stał się celem. Zaatakował ten, co nie miał już nic do stracenia”. To duża nauczka dla tych, którzy skomplikowaną rzeczywistość oceniają przez pryzmat ”Ucha prezesa”, a zmiany polityczne postrzegają zerojedynkowo. Jak na drugą Koreę Północną całkiem sporo się ten polski reżim ugina. Jak na Adriana, całkiem sporo prezydent może i nie boi się działać. Intuicja podpowiada mi, że powinniśmy się do tego przyzwyczajać.