Marcin Makowski: Coś złego dzieje się z ruchem Pawła Kukiza
Ma ambicję zreformować ustrój kraju. Tymczasem w porannym wywiadzie radiowym przez prawie pół godziny odpowiada na pytania o swoją płytę, typuje wyniki mundialu, mówi jak się zatruł sushi, i że nieprzyjemnie pachnie w Pendolino. Pawłowi Kukizowi chyba coś poszło nie tak.
W sondażach - choć oficjalnie Paweł Kukiz ich nie ceni, twierdząc, że przeprowadzane są na konkretne zamówienie - jego ruch zaczyna ustępować na trzecim miejscu Sojuszowi Lewicy Demokratycznej.
Dla kogoś, kto swego czasu napisał piosenkę "Wirus SLD", to nie może być optymistyczna wiadomość. Szczególnie, że problematyczne są nie tylko słupki poparcia, ale również relacje wewnątrz samego obozu. Jak ujawnił tygodnik "Wprost", 22 maja do Prokuratury Rejonowej w Gorlicach wpłynęło zawiadomienie w sprawie dyrektora biura sejmowego ruchu Pawła Kukiza – Dariusza Pitasia. Jak relacjonował Krzysztof Hollender, do niedawna członek komisji rewizyjnej stowarzyszenia, w towarzystwie innych posłów Pitaś miał wulgarnie obrazić Elżbietę Zielińską, jedną z czołowych twarzy Kukiz’15.
Zgrane melodie
Im więcej słyszę podobnych historii, z exodusem kolejnych posłów włącznie, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że płyta, którą od prawie trzech lat odtwarza Paweł Kukiz nie tylko się zatarła, ale również zatrzymała w miejscu, powtarzając ciągle tą samą melodię.
JOW-y, obligatoryjne referenda, zakaz zadłużania państwa, sędziowie pokoju. To wszystko składowe wielkiego planu rockmana, który nie ukrywa, że ”wejdzie w koalicję z każdym”, byle tylko zmienić ustrój państwa, skończyć z ”partiokracją” i ostatecznie pogrzebać trupa III RP. Żeby jednak spełnić swoją dziejową misję, musi być owym języczkiem u wagi, bez którego ani PiS, ani PO nie byłyby w stanie sformułować efektywnego rządu. - Każdy ewentualny koalicjant dostanie od nas pół roku na realizację postulatów. A jak nie, to podziękuję i robimy następne wybory - zapowiada w rozmowie z "Plus Minus" Paweł Kukiz. Nie odpowiada jednak na zasadnicze pytanie: w jaki sposób zamierza to zrobić?
W tej chwili, choć plany są ambitne, czas nie działa na korzyść Kukiz’15. Jak opowiada mi jeden z polityków ruchu, który chce zachować anonimowość: - Paweł traci kontrolę nad swoimi ludźmi, nie umie budować sojuszy, a po kwestii wplątania go w przepchanie ustawy o IPN, więcej energii poświęca swojej politycznej płycie, niż samej polityce – twierdzi.
Coraz częściej mówi się również o planach niedawnego asa w rękawie Pawła Kukiza, czyli posła Piotra Liroya-Marca. Jak dowiaduje się Wirtualna Polska, polityk wydalony ze stowarzyszenia, myśli obecnie nad założeniem własnej partii. W sytuacji ubiegania się o głosy właściwie tego samego elektoratu, wizja bycia ”rozgrywającym” w następnym wyborczym rozdaniu, wydaje się oddalać.
Za, a nawet przeciw
Jeszcze jedną rzeczą, z którą Kukiz musi się uporać, jeśli nie chce skończyć jak polityczna przystawka, stanowią wspomniane już przez mojego rozmówcę zdolności koalicyjne.
Do niedawna Paweł Kukiz przekonywał o swoich dobrych relacjach z Pałacem Prezydenckim, opowiadał o zakulisowych dyskusjach odnośnie reformy wymiaru sprawiedliwości – jednym słowem, stwarzał wrażenie zgrabnego poruszania się na polu "człowieka środka”, który zamiast partyjnymi konfliktami, zajmuje się usprawnieniem ustroju państwa. Ten most, choć jeszcze nie spalony, po komentarzach Pawła Kukiza odnośnie prezydenckich pomysłów pytań do referendum konstytucyjnego, wydaje się chwiać. Bo choć krytyka w tym przypadku była uzasadniona, mówienie o "żenadzie i ośmieszaniu idei referendum", to jednoznaczny sygnał, że na ciepłe relacje z Andrzejem Dudą nie ma co liczyć. A polityk, jeśli chce być skuteczny i co chwilę podkreśla, że rozliczyć go będzie można jedynie z realizacji ostatecznego celu, powinien pragmatyczniej myśleć o tym, z kim zawiera taktyczne sojusze, i kiedy warto je zrywać. Kukiz tej umiejętności nie posiada.
Tym samym dochodzimy do ostatniej składowej, którą tworzy obraz niepewnej przyszłości Kukiz’15. Chodzi o samorządy, a szczególnie o walkę o fotel prezydenta Warszawy. Właśnie na tym odcinku, zarówno problemy koalicyjne, personalne, wypalenie lidera i brak koncepcji działania, scalają się w jeden chaotyczny obraz. Jego, cokolwiek długa, nazwa: ”popieram Jana Śpiewaka, bo to fajny chłopak i zależy mu na mieście, ale w sumie oficjalnie poparcia nie udzielam, bo to może zaszkodzić jego koalicji z Nowacką i Zandbergiem, ale sam swojego kandydata nie wystawiam”.
Jeśli Paweł Kukiz w tak niezdecydowany sposób chce kierować swoim ruchem, tak chimeryczne ustala strategię na samorządy, w którym powinien być wyjątkowo zwarty – niezbyt dobrze rokuje to na jego przyszłość. I choć ma szczytne intencje, a do polityki wchodził z hasłem zburzenia starego systemu, może utorować drogę pogrobowcom PRL, których również jako muzyk, nie znosił do szpiku kości.
Chyba nie tak to miało wyglądać?
Marcin Makowski dla WP Opinie