Macron prezydentem Francji? Łukasz Lipiński: paradoksalnie nie musi być to dla Polski korzystne
- Zwycięstwo Macrona i Merkel, w zasadzie jakiegokolwiek z dwóch wariantów niemieckich, oznacza, że pociąg europejski, który stoi na peronie, nareszcie z niego ruszy (...), a Polska do niego nie wsiądzie - powiedział Łukasz Lipiński (Polityka Insight). - Z punktu widzenia linii obecnego rządu w Polsce, nie było dobrego rozwiązania - stwierdził z kolei Paweł Kowal (Polska Akademia Nauk).
W poniedziałek w #dzieńdobryWP Łukasz Lipiński (Polityka Insight) i Paweł Kowal (Polska Akademia Nauk) komentowali wyniki pierwszej tury wyborów prezydenckich we Francji. Jaki wynik wg nich byłby najlepszy dla Polski?
Jak zwrócił uwagę Lipiński, wygrana innego kandydata niż Marine Le Pen, która zapowiedziała, że chce wyprowadzić Francję z Unii Europejskiej, niekoniecznie musi być dobra dla Polski. Jego zdaniem Emmanuel Macron wydaje się być zwolennikiem dalszej integracji Unii Europejskiej, a polski rząd "bardzo wyraźnie ustami premier Beaty Szydło i Jarosława Kaczyńskiego mówi, że nie jest zwolennikiem dalszego pogłębiania integracji europejskiej".
Kowal zgodził się z Lipińskim co do stanowiska Macrona. - Nie chciałbym, żeby Polska została na peronie. Stanie w takiej sytuacji jesienią, że trzeba będzie szybko odpowiedzieć, w którym kierunku idziemy. To będzie duże wyzwanie dla obecnej elity politycznej, która akurat ma swój słabszy punkt. Jest nim właśnie polityka europejska - podkreślił.
Ktoś się Polską przejmie?
Przypomnijmy, że Macron w swoim przemówieniu podkreślił, że "jego wygrana jest przesłaniem dla europejskich sąsiadów, że populizm nie musi zwyciężać". Jak zaznaczył Lipiński, te słowa zostały skierowane również do Polski. - Szczerze mówiąc, jeżeli doszłoby do zacieśnienia współpracy unijnej wokól strefy euro i kraje naszego regionu pozostałyby poza tym pociągiem, wiele osób po różnych stronach francuskiej strony politycznej wcale nie byłoby specjalnie przejętych - zwrócił uwagę publicysta.
Kowal odniósł się natomiast do niedzielnej kolacji kanclerz Merkel i premier Szydło. Jego zdaniem z pewnością rozmawiały o Macronie. - Myślę, że Merkel była w świetnym humorze, wypiła jeden kieliszek wina wiecej, natomiast pani premier, z punktu widzenia linii obecnego rządu w Polsce, zdaje sobie sprawę, że we Francji nie było dobrego rozwiązania - powiedział. Jak dodał, wygrana Le Pen byłaby "tragedią".
- Jaroslaw Kaczyński w moim przekonaniu historycznie i obecnie jest zwolennikiem integracji, natomiast ma dzisiaj taki problem, że chce, żeby nic nie wyrosło między nim a prawą ścianą. W związku z tym składa dość duże ofiary na oltarzu populizmu antyunijnego. To będzie dla niego problem, żeby powiedzieć, że jest za integracją na konkretnych warunkach - mówił. Dodał też, że polityka europejska po wyniku 27:1 jest jednym z najtrudniejszych problemów obecnego rządu.
Kto wygra?
Zdaniem Lipińskiego sondaże nie przesądzają o wyniku wyborów. - Polityka ma swoją dynamikę, różne rzeczy mogą sie wydarzyć - powiedział. Przyznał jednocześnie, że prawdopodobieństwo wygranej Macrona jest duże. - W sondażach średnio prowadzi 2:1. (...) To jest z jednej strony bardzo dużo, z drugiej - nie na tyle dużo, żeby się jego zwolennicy zdemobilizowali - tlumaczył.
Z brakiem pewności do samego końca zgodził się Kowal. - Wyborcy w Holandii, Wielkiej Brytanii, Stanach Zjednoczonych, w naszym kręgu kulturowym, w szeroko rozumianym Zachodzie, przyzwyczaili nas do niespodzianek, więc obserwowałbym te wybory uważnie - zaznaczył.
O wszystkim zdecydują najbliższe dwa tygodnie. - Le Pen stoi rzeczywiście przed wyborem: czy zaostrzyć kampanię i powalczyć o elektorat Melenchona i innych skrajnych kandydatów, czy też zlagodzić i powalczyć dla odmiany o wyborców Fillona i centroprawicy - mówił Lipiński. Wyborcom Melenchona z kolei jego zdaniem bliżej do Macrona.
- Raczej wygra Macron, dlatego że różnica między nim a Le Pen w sondażach jest tak duża, że raczej trudno sobie wyobrazić nadrobienie tych kilkudziesięciu procent - stwierdził z kolei Kowal. Jego zdaniem Macron zaprezentował się jako autentyczna postać. - Rozegrał to z przekazem: ja nie jestem żadną mistyfikacją, będę sobą, będę inny w tym sensie, że jestem autentyczny. Reprezentował poglądy chyba takie, jak ma, i dzięku temu wygrał - tłumaczył Kowal.
Zwrócił też uwagę na to, że we Francji są duże ograniczenia w wydawaniu pieniędzy w kampanii wyborczej. - To daje możwliość wylansowania się kandydatom takim jak Melenchant. To pierwszy raz kiedy we Francji pojawiają się kandydaci spoza wielkiej kasy - powiedział. Jak podkreślił, Polska powinna się tego nauczyć.