Kataryna: I tylko dzieci szkoda
11 lat temu 14-letnia Ania z Gdańska powiesiła się na skakance we własnym pokoju, nie mogąc znieść upokorzenia jakie zafundowali jej koledzy z klasy. Dyrektor szkoły natychmiast podał się do dymisji, w dniu pogrzebu Ani we wszystkich szkołach obowiązywała żałoba. Sejm pożegnał dziewczynkę minutą ciszy, grób Ani osobiście odwiedził prezydent Lech Kaczyński, a kilka tygodni później w klasie, w której Ania się uczyła, minister edukacji Roman Giertych przedstawił program „Zero tolerancji w szkole”.
Radykalnych zmian domagał się także ówczesny lider opozycji, Donald Tusk, postulując nie tylko radykalne doinwestowanie szkół i podniesienie pensji nauczycieli, ale także "rozsądne, ale twarde, zaostrzenie kar wobec najmłodszych przestępców. Uważam, że wzory amerykańskie i brytyjskie, wzory bezwzględnego traktowania zwyrodnialców w bardzo młodym wieku, są warte rozpatrzenia tu w Polsce". Niecały rok później Tusk został premierem na prawie dwie pełne kadencje. Czy coś się radykalnie zmieniło gdy sam miał w ręku wszystkie narzędzia kształtowania rzeczywistości? Chyba tylko to, że się przyzwyczailiśmy i kolejne samobójstwa prześladowanych w szkole dzieci nie robią już takiego wrażenia.
"Surowa" kara
Dwa lata temu 14-letni Dominik z Bieżunia powiesił się na własnych sznurówkach - nie wytrzymał upokarzania ze strony rówieśników, a także psychicznej i fizycznej przemocy oraz braku reakcji ze strony otoczenia. Szkolni "koledzy" nie dawali mu żyć bo był - a w każdym razie tak uważali - gejem. Prokuratura zastanawiała się nawet, czy nie postawić prześladowcom Dominika zarzutu z art 190a ("Kto przez uporczywe nękanie innej osoby lub osoby jej najbliższej wzbudza u niej uzasadnione okolicznościami poczucie zagrożenia lub istotnie narusza jej prywatność. Jeżeli następstwem czynu jest targnięcie się pokrzywdzonego na własne życie, sprawca podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10"), ale ostatecznie uznano, że to zarzuty zbyt poważne i pięciu sprawców postawiono jedynie przed sądem rodzinnym, który wypowie się o stopniu ich demoralizacji i być może nawet skaże na karę tak "surową", jak dozór kuratora. Trzyletni dozór kuratora - tyle właśnie dostali prześladowcy Ani z Gdańska po trwającym 4,5 roku procesie.
Zobacz też: Samobójstwa nastolatków
Kilka dni temu 14-letni Kacper z Gorczyna powiesił się w swoim domu bo - podobnie jak Dominik - był w szkole prześladowany z powodu swojej seksualnej orientacji albo tego, co sobie na jej temat wyobrażali niemogący sobie poradzić z jego "innością" rówieśnicy. I znowu jak poprzednio, będzie śledztwo, kilkuletnie procesy i żałośnie niskie kary - jeśli w ogóle. Bo wcale nie jestem pewna czy prokuratura, która na polecenie ministra wycofuje zarzuty dla Jacka Międlara, będzie w ogóle chciała kogoś w tej sprawie oskarżyć. Musiałaby przecież przyznać, że nawet "tylko" słowna nienawiść do "innego" jest realnym problemem, z prawdziwymi ofiarami.
Kwestia przyzwyczajenia
Samobójstwo Kacpra nie wstrząsnęło tak bardzo jak 11 lat temu samobójstwo Ani, może po prostu się przyzwyczailiśmy, że dzieci się czasem zabijają. Nie będzie więc żałoby w szkołach, ani wizyt prezydenta na grobie, prawdopodobnie nie będzie niczego poza rutynowym śledztwem, rozwleczonym w czasie procesem i symboliczną karą po latach. I tak do czasu kolejnego samobójstwa dziecka, które nie będzie sobie umiało poradzić ze szkolnym mobbingiem za orientację seksualną, kolor skóry czy wyznanie. Młodzież szkolna bywa okrutna a państwo polskie się chyba z tym okrucieństwem pogodziło, nie chce i nie potrafi ani zapobiegać, ani karać.
I tylko dzieci szkoda.
Kataryna dla WP Opinie