Jan Wójcik, Euroislam.pl: Rozwój radykalnego islamu we wschodnich Niemczech
Jednym z zarzutów wobec przeciwników islamizacji Niemiec było to, że wywodzą się oni z landów, gdzie muzułmanów jest najmniej. To jednak może się zmienić, ponieważ, jak informują służby specjalne Niemiec, islamscy fundamentaliści traktują wschodnie Niemcy jako idealne miejsce rozwoju.
Czytaj także: Muzułmanie, którzy nie chcą nienawiści w kazaniach
Wschodnie niemieckie kraje związkowe od 2014 roku znane są jako miejsce powstania antyimigranckiego i antyislamskiego ruchu PEGIDA, a jednocześnie region, w którym największym poparciem cieszy się przedstawiająca podobny program Alternatywa dla Niemiec (AfD)
.
Zainteresowanie wschodnimi landami islamscy radykałowie przejawiali jeszcze przed falą uchodźców, która pojawiła się w Niemczech w drugiej połowie 2015 roku. Tym, co skłaniało ich do osiedlania się tam, często na terenach wiejskich, był brak kontroli silnej organizacji w meczetach, przez co ekstremiści łatwiej mogą manipulować muzułmanami i zyskiwać władzę nad meczetami.
Rozwój islamskiego radykalizmu stał się na tyle poważny, że mówią o nim wprost przedstawiciele służb. Stephan Kramer, szef Urzędu Ochrony Konstytucji (BfV) w Turyngii (odpowiednika polskiego ABW)
, w wywiadzie dla „Mitteldeutsche Zeitung” mówi, że "codziennie docierają do nas informacje o podejrzanych o terroryzm". W pozostałych landach na terenie byłego NRD sytuacja wygląda podobnie. Co prawda wiele donosów trzeba sprawdzać i nie wszystkie okazują się prawdziwe, jednak zdaniem BfV zagrożenie rośnie.
Jedną z grup aktywnych w tym rejonie jest Bractwo Muzułmańskie, w Niemczech uważane za organizację politycznego islamu, która nie ucieka się do przemocy i nie angażuje w dżihadyzm. Rząd prowadzi z nimi dialog w ramach Konferencji Islamskiej, uznając Bractwo za partnera w kształtowaniu relacji między władzami a mniejszością muzułmańską.
Turyngia i Saksonia ostrzegają, że w ich krajach związkowych ma miejsce "budowanie antydemokratycznych struktur". Szef BfV w Saksonii, Gordian Meyer-Plath, uważa, że Bractwo "zorientowało się, że muzułmanie nie mają struktur we Wschodnich Niemczech i teraz intensywnie takie buduje". Martwi go, że w przeciwieństwie do Niemiec Zachodnich muzułmanie na wschodzie nie mają poza Bractwem alternatywy. Przedstawiciele BM, którym nie brakuje pieniędzy, pojawiają się w tych landach i wykupują miejsca na sale modlitewne i miejsca spotkań. Planuje się zakup miejsc pod meczety w Lipsku, Dreźnie, Bautzen czy Görlitz.
Kirsten Muster, rzeczniczka AfD, domaga się natychmiastowego zakazania organizacji odwołującej się do prawa szariatu, co uniemożliwiłoby dalsze nabywanie nieruchomości.
Rozwój wydarzeń niepokoi także Stephana Kramera, który uważa, że celem Bractwa jest "wprowadzenie ideałów politycznego islamu" w Niemczech. Wspomina o tym również raport BfV z Północnej Nadrenii-Westfalii, gdzie siedzibę ma główna organizacja ruchu Braci Muzułmanów w Niemczech, Islamska Wspólnota Niemiec (IGD).
Z kolei rozwijająca się we wschodnich landach organizacja o nazwie "Saksońskie Miejsce Spotkań" (SBS) odżegnuje się od powiązań z IGD i twierdzi, że sama nie ma nic wspólnego z politycznym islamem. Tymczasem to właśnie logo IGD na ulotce przygotowanej przez SBS zwróciło uwagę pracowników BfV. SBS jednak opisuje siebie jako "wielokulturowe miejsce spotkań dla wszystkich ludzi, bez względu na pochodzenie etniczne, narodowe, religię czy język".
Powstaje wobec tego pytanie, po co budowane są meczety, będące wszak miejscami działalności religijnej muzułmanów. Brak formalnych i finansowych powiązań z różnymi „przykrywkami” to nic nowego w działalności Bractwa Muzułmańskiego. Przykładem jest należąca do tego samego ruchu polska Liga Muzułmańska w RP, której powiązania z IGD i innymi organizacjami islamu politycznego ograniczały się do zasiadania we wspólnych ciałach organizacji parasolowej Bractwa w Europie, Federacji Muzułmańskich Organizacji w Europie (FIOE), czy w trustach i fundacjach razem z działaczami innych podobnych ugrupowań.
A jednak aktywiści Ligi zwracają się ku tym samym ideałom islamu politycznego, uznają tych samych przywódców duchowych i przekazują podobne treści, co Bractwo. W ubiegłym roku IGD wraz z wieloma innymi organizacjami została uznana przez Zjednoczone Emiraty Arabskie za organizację terrorystyczną, w ramach walki z Bractwem Muzułmańskim.
W zapewnienia SBS nie wierzy Marco Müller z CDU, nadburmistrz Riesy, leżącej między Lipskiem a Dreznem, gdzie organizacja chce nabyć miejsce do modlitwy. Dla niego problemem jest, że celem grupy jest zapewne nawiązanie kontaktów z muzułmanami, którzy do Niemiec dotarli w okresie tzw. kryzysu imigracyjnego, a w jego ocenie są to zwykle osoby słabiej wykształcone, przez co podatne na indoktrynację.
"Alternatywą dla naszego wolnego społeczeństwa nie będzie społeczeństwo 'wielobarwne', ale takie, które odpowiada ideom zwolenników szariatu", ostrzega Müller w "Sächsische Zeitung". Dopóki jednak Bractwo nie będzie zakazane, burmistrz niewiele może zrobić, nawet jeżeli widzi, że zapytania o kupno obiektów przychodzą do pośredników nieruchomości od struktur Bractwa w Niemczech.
Przeciwnicy Bractwa znajdują sojusznika w potomkini marokańskich imigrantów, założycielce wielokulturowego i feministycznego pisma "Gazelle", Sineb El Masrar, która w komentarzu dla „Die Welt” zarzuca władzom krótkowzroczność. "Krótko: niewojujący aktorzy traktowani są powszechnie jako legaliści i tolerowani, tak jakby to tylko radykalizm prowadzący do przemocy był niebezpieczny" - pisze El Masrar o stosunku władz do zwolenników politycznego islamu. Chciałaby ona, żeby islamiści zostali pozbawieni statusu rzeczników muzułmanów w Niemczech, bo jej zdaniem nie reprezentują ich i chcą narzucić muzułmanom islamistyczną tożsamość.
Jan Wójcik, Euroislam.pl