Jacek Żakowski: dobry list po złym liście
Dzięki Eminencjo! Czytając list arcybiskupa Warszawy kard. Kazimierza Nycza na tegoroczny Wielki Post, czułem się jakbym wciągał łyk świeżego powietrza po wyjściu z capiącej nieświeżymi oddechami speluny. To jest piękny tekst. I bardzo potrzebny. Pełen budujących, poruszających i bardzo potrzebnych myśli. Od dawna miałem przeczucie, że z matecznika polskiego katolicyzmu otwartego na świat - z kościoła Sapiehy, Wojtyły, Życińskiego, Brata Alberta, Turowicza, Tischnera - którego przedstawiciela witaliśmy w Warszawie, przyjdzie kiedyś takie odświeżenie. I przyszło w chwili, gdy jest wyjątkowo potrzebne.
Ten list jest szczególnie potrzebny po poprzednio czytanym komunikacie Episkopatu Polski. W poprzednią niedzielę polscy katolicy słyszeli przecież w kościołach apel Episkopatu o przebłagalną modlitwę za wystawienie spektaklu opartego na motywach "Klątwy" Wyspiańskiego. Przedstawieniu Teatru Powszechnego w Warszawie zarzucono "znamiona bluźnierstwa". To był bardzo niesprawiedliwy list. Pochopną oceną krzywdzący artystów i moralnie autoryzujący liczne akty wrogości wobec twórców oraz dzieła, które stworzyli. Nie chodzi tylko o nienawistne wpisy w internecie i kryminalne pogróżki. Czy w głowie Eminencji się mieści, że po odczytaniu w kościołach tego listu prezes państwowej telewizji jawnie przywrócił w Polsce zakazaną przez Konstytucję cenzurę podmiotową, zabraniając emisji przedstawienia Teatru Telewizji, w którym gra Julia Wyszyńska - młoda aktorka występująca w "Klątwie"? I to w imię obrony Jana Pawła II, który - też jako młody człowiek - sam był aktorem, a nawet animatorem, na owe czasy nie mniej eksperymentalnego "Teatru Rapsodycznego".
Nikt nie wie, czy Janowi Pawłowi II, czynnemu uczestnikowi poszukiwań scenicznych, podobałaby się teraz adaptacja "Klątwy" zrobiona przez Olivera Frljića. Ale jako artysta związany z zakazanym później przez komunistyczne władze teatrem wystawiającym w swoim czasie nie mniej kontrowersyjne sztuki - od "Króla-Ducha" i "Beniowskiego" Juliusza Słowackiego, po "Godzinę" według Wyspiańskiego - nie mógł by pochwalić prześladowania aktorki za to, że gra kontrowersyjną postać. Zwłaszcza, że sam grał m.in. kontrowersyjnego, pokutującego za ciężki grzech ks. Robaka w adaptacji Pana Tadeusza.
A czy wyobraża sobie Eminencja, że Janowi Pawłowi II, który tyle włożył w przywrócenie Polakom wolności i obalenie totalitaryzmu, przyszłoby do głowy, że w wolnej od obcej dominacji Polsce ktoś będzie się jego autorytetem zasłaniał przywracając podmiotową cenzurę? Jako arcybiskup Krakowa, Karol Wojtyła zapraszał do siebie twórców dotkniętych podobną represją przez komunistyczny reżim. Czy nie jest ponurą kpiną z jego historycznej spuścizny perwersyjne stosowanie tej samej metody przez dzisiejszą władzę werbalnie oddającą mu hołdy?
Rozumiem, że polscy biskupi, którzy nakazali czytanie w kościołach komunikatu dotyczącego "Klątwy", padli ofiarą sprytnej manipulacji dokonanej przez telewizję państwową i skrajnie prawicowe media. Odwrócenie znaczeń poruszających plastycznych symboli, przedstawianie tego, co spektakl poddaje krytyce jako propozycji twórców, wyrwanie scen z nadających im sens kontekstów spektaklu to proste metody fałszowania relacji z przedstawienia, których się dopuszczono. Gdyby sens "Klątwy" w Powszechnym był taki, jak go przedstawia szerząca histerię prawica, można by się oburzać. Ale jest przeciwny. Eminencja z pewnością zna "Klątwę" Wyspiańskiego, która jest wielkim potępieniem seksualnego grzechu, jakiego dopuścił się kapłan, wyparcia się winy i przerzucania odpowiedzialności na innych. O tym jest ten spektakl. I takim wyparciem oraz przerzuceniem winy jest zarzucająca bluźnierstwo prawicowa histeria wokół niego.
Biskupi oczywiście nie widzieli spektaklu, więc w jego ocenie oparli się na fałszywych relacjach, wyrwanych z kontekstu fragmentach i ocenach ludzi, których widoczną intencją było zapewne zrobienie zadymy i wywołanie antybluźnierczej, antylewackiej, antyelitarnej paniki moralnej. W epoce post-prawdy, fake-newsów i alternatywnych faktów jest to częste zjawisko. Każdy z nas może łatwo wpaść w taką pułapkę. Tym bardziej jestem Eminencji wdzięczny za zwrócenie w liście na Wielki Post uwagi, jak wielkie jest to niebezpieczeństwo.
Pisze Eminencja” "Wszyscy jesteśmy kuszeni. Są tacy, którzy głoszą ewangelię inną niż ta, którą głosili apostołowie. Proponowane są nam wciąż nowe wersje przestarzałego ponoć Dekalogu (…), niekiedy, może dość często, upadamy. Wielki Post jest po to, byśmy uczciwie nazwali dobro dobrem, a zło złem. Byśmy podjęli pokutę za grzechy nasze i całego świata". Do tego językiem współczesnego teatru wzywa "Klątwa" i temu wezwaniu kolejny raz sprzeciwiają się jej powołujący się na wzniosłe wartości krytycy.
Pisze Eminencja: "zaproponuję także inny, oprócz powstrzymania się od pokarmów mięsnych, rodzaj postu. Obserwujemy wszyscy, jak wiele jest w naszym życiu publicznym słów, które niebezpiecznie ocierają się o nienawiść, jak wiele pogardy dla drugiego człowieka. Ileż jadu sączy się na internetowych forach (…) Może święty czas Wielkiego Postu jest wart tego, by uspokoić debatę…". Gdyby Eminencja wybrał się na ten spektakl, przekonałby się, że skierowana przeciw twórcom „Klątwy” kampania części obozu rządzącego, której ofiarą padł polski episkopat, jest jawnym przykładem mowy nienawiści napędzanej złą wolą albo/oraz ignorancją.
Pisze też Eminencja o oczekiwaniu na "otwartość władz państwowych" wobec inicjatywy "korytarzy humanitarnych" i pomocy uchodźcom pilnie potrzebującym leczenia. Jeden z kluczowych fragmentów wystawienia "Klątwy" w Powszechnym odnosi się do problemu, z którego wynika to beznadziejnie ciągnące się oczekiwanie. Są to te same ksenofobiczne emocje i uprzedzenia, które sprawiają, że musi Ekscelencja prosić o "nie zamykajmy też oczu na wiele tysięcy Ukraińców, którzy wśród nas żyją i pracują". Gdyby nie siła tych emocji stymulowanych przez politykę i propagandę tych samych środowisk, które atakują "Klątwę" i szczują przeciw niej Polaków, w katolickim od pokoleń kraju nie trzeba by prosić o wrażliwość na cierpienie etnicznie innych.
Pewnie się Eminencja zdziwi, ale mam wrażenie, że - wyjąwszy język, który w awangardowym teatrze zawsze jest inny niż w piśmie biskupa - kardynał Kazimierz Nycz mówi swoim listem w zasadzie to samo, co Oliver Frljić swoim wystawieniem "Klątwy". A rządzący publicznym przekazem krytycy "Klątwy", którzy dla swoich celów wyprowadzili Episkopat w pole i się nim posłużyli, by wprowadzić opinię publiczną w błąd, są po stronie dokładnie przeciwnej.
Nie wiem, czy Eminencja zechce wyrobić sobie własne zdanie na temat potępionego spektaklu i wybierze się do Teatru Powszechnego na „Klątwę”. Byłby to ważny gest sprzeciwu wobec inwazji postprawdy i mowy nienawiści, jaka dotknęła twórców. Może jednak nie powinienem aż tak wiele oczekiwać. Ale jestem Eminencji wdzięczny za ważne dla nas wszystkich słowa, które padły w "Liście na Wielki Post". One powinny jak najmocniej wybrzmieć. Bo ich nam potrzeba, jak rzadko kiedy.
Jacek Żakowski dla WP Opinii
Poglądy autorów felietonów, komentarzy i artykułów publicystycznych publikowanych na łamach WP Opinii nie są tożsame z poglądami Wirtualnej Polski. Serwis Opinie opiera się na oryginalnych treściach publicystycznych pisanych przez autorów zewnętrznych oraz dziennikarzy WP i nie należy traktować ich jako wyrazu linii programowej całej Wirtualnej Polski.