IPN wybiela Burego. "Spalił tylko pięć wiosek, a było ich więcej"
IPN opublikował na swojej stronie notatkę, która sugeruje, że Romuald Rajs "Bury" nie jest winny zbrodni ludobójstwa w 1946 roku, mimo że on i jego ludzie zamordowali wtedy 79 osób. Nowe ustalenia IPN przeczą śledztwu tej samej instytucji z 2005 r. Czy można wierzyć ustaleniom IPN i skąd się one właściwie wzięły?
W latach 2002-2005 IPN prowadził śledztwo w sprawie pozbawienia życia 79 osób – mieszkańców powiatu Bielsk Podlaski - w lesie koło Puchał Starych. Do zbrodni doszło w okresie od 29 stycznia 1946 r. do 2 lutego 1946 roku. IPN ustalił wtedy, że sprawcą kierowniczym – osobą wydającą rozkazy - był Romuald Rajs "Bury", a wykonawcami część jego żołnierzy. IPN uznał wówczas również, że pacyfikacje wsi w styczniu i lutym 1946 r. noszą znamiona ludobójstwa, a akcje "Burego” przeprowadzone wobec mieszkańców podlaskich wsi wspomagały komunistyczny aparat władzy.
Sebastian Łupak: Na stronie IPN ukazała się anonimowa notatka, z której wynika, że zbrodnie oddziału Romualda Rajsa ”Burego” na 79 Białorusinach w 1946 roku to nie było jednak ludobójstwo. Jak pan przyjął ten komunikat IPN?
Dr Mariusz Mazur, historyk UMCS: Nie wiem, z czym mamy do czynienia. Czy to komunikat IPN, czy notka, czy informacja, czy może unieważnienie decyzji prokuratora IPN z 2005 roku…
Przypomnijmy, że po śledztwie w 2005 roku prokurator IPN stwierdził, że zbrodnia Burego nosiła znamiona ludobójstwa. Czy od wczoraj już nie jest ludobójstwem?
Ten nowy tekst jest anonimowy – nie został przez nikogo podpisany. Z punktu widzenia prawa czy nauki to jest niecodzienność. Tak się po prostu nie robi. Ja jednak byłbym ciekaw, kto się pod tym podpisuje i jaki jest skutek tej decyzji. W ostatnich latach to dzieje się coraz częściej: coraz więcej jest na stronach IPN anonimowych informacji. Od dwóch lat w IPN ukazują się jakieś anonimowe notatki, które mają zmieniać nasz obraz historii, ale w nauce one niewiele znaczą. Przy pomocy takich notatek nie robi się nauki. Podpisanie się pod taką informacją niosłoby odpowiedzialność naukową za swoje słowa. Przypomina mi to PRL: wtedy też ukazywały się informacje niepodpisane.
W notce IPN pojawia się ciekawy argument: „Bury miał przecież możliwości, by puścić z dymem nie pięć, ale znacznie więcej wiosek białoruskich w powiecie Bielsk Podlaski”. Spalił tylko pięć, więc to nie ludobójstwo?
To jest kuriozum! Spalenie zbyt małej liczby wiosek? To nie ma nic wspólnego z uprawianiem nauki. Takie coś można publikować w jakichś niepoważnych gazetkach prawicowych. Zwróćmy uwagę, że nikt w tej notatce IPN nie neguje mordu Burego. Teza jest taka, że mord był uzasadniony, ewentualnie był przypadkowy. Spalenie pięciu wiosek przez przypadek?
Mord miałby być uzasadniony, bo tak naprawdę Bury nie zabijał Białorusinów, tylko komunistów, a komunistom się – zdaniem IPN – należało?
Wśród tych ”komunistów” były dwuletnie dzieci, kobiety, 80-letni starcy. Nie wszyscy ci wozacy byli komunistami – to nieprawda. To jest niepoważne. Bury po prostu nienawidził Białorusinów. Jego podwładni później to przyznawali.
Jak doszło do ustaleń IPN w 2005 roku?
To było śledztwo prokuratorskie. Prokuratura uznała wtedy, że mordy Burego noszą znamiona ludobójstwa. Nowa notatka IPN nic nowego do tamtych ustaleń nie wnosi. Jeśli już – to powinno być nowe śledztwo - jeśli są jakieś nowe dowody.
Notatka IPN powołuje się jednak na prace naukowe…
Powołuje się na prace m.in. Mariusza Bechty i Wojciecha Muszyńskiego o ruchu narodowym, które mają mało wspólnego z warsztatem historyka. Są w nich ideologiczne, niedopuszczalne wręcz fragmenty – nadinterpretują pewne fakty pod swoją tezę.
Mariusz Bechta - jak donosiło OKO.press - miał nawet wydawać pisma włoskich faszystów czy pułkownika SS…
Nowi pracownicy IPN mają poglądy mocno prawicowe, ale poglądy nie powinny wpływać na to, co robimy. Powinniśmy być rzetelni. Historyk zawsze ma swoje poglądy i ich się nie wyzbędzie. Ale oprócz poglądów istnieje jeszcze warsztat i pewne reguły. Jeśli się manipuluje źródłami, pomija się je, to nie jest to warsztat rzetelnego historyka. Ja bronię dyskusji. Albo dyskutujemy jako historycy, albo uprawiamy politykę. Nie może być tak, że gromadzi się informacje pod z góry założoną tezę. Albo robimy poważną naukę, albo działamy, jak IPN.
Co ma zrobić zwykły Kowalski, gdy IPN twierdzi, że Bury nie był ludobójcą i w sumie "ograniczał się", bo mógł spalić więcej ludzi?
Musimy podchodzić do nauki w sposób rzetelny, bo inaczej mamy do czynienia z propagandą. Możemy kreować mity, ale one zawsze zostaną mitami, a nie rzetelną nauką. W IPN zatrudniani są teraz prawicowi politycy bez dorobku naukowego. Oni kreują nowy obraz rzeczywistości. Historyk sobie z tym poradzi, bo zna źródła i warsztat. Ale przeciętny Kowalski już nie. Radzę więc się zastanawiać, kto jest dla nas autorytetem naukowym, kto pisze poważne książki, a kto został przyłapany na manipulowaniu źródłami. Trzeba czytać różne strony i wyciągać własne wnioski.
Wysłaliśmy pytania do rzecznika prasowego IPN w sprawie ich komunikatu o "Burym". Opublikujemy odpowiedzi, gdy tylko redakcja je dostanie.