Guy Verhofstadt: Tureckie delicje Putina
Przyrzekając sobie przyjaźń i współpracę, Erdoğan z Putinem odstawili doprawdy niezły cyrk. W ten sposób Erdoğan wysłał swoim zachodnim sojusznikom mocny przekaz: “Nie potrzebuję was”. Uczynił tak ze względu na krytyczne oceny jego działań w następstwie nieudanego wojskowego zamachu stanu, po którym aresztowano tysiące domniemanych przeciwników, również dziennikarzy. Putin przeciwnie, był pierwszym światowym przywódcą, który nawoływał do wsparcia dla rządów Erdoğana po zamachu, co zapewne wyjaśnia, dlaczego Rosja była pierwszym kierunkiem jego podróży, gdy tylko odzyskał kontrolę nad wydarzeniami w kraju - pisze były premier Belgii Guy Verhofstadt. Artykuł w języku polskim ukazuje się wyłącznie w Opiniach WP, w ramach współpracy z Project Syndicate.
Strzeżcie się carów niosących dary. To właściwa rada dla prezydenta Turcji, Recepa Tayyipa Erdoğana, kiedy stara się wykorzystać zbliżenie z Władimirem Putinem w relacjach z Zachodem.
Sierpniowe spotkanie Erdoğana z Putinem w Sankt Petersburgu tylko pozornie koncentrowało się na zakopaniu topora wojennego po zestrzeleniu rosyjskiego myśliwca na granicy z Syrią w zeszłym roku. Kreml zdaje się traktować tę wizytę jako sposobność, by przekonać Erdoğana do „zwrotu na wschód i przyłączenia się do Rosji, jak również Chin i krajów Azji Środkowej, w swego rodzaju klubie autokracji. Pytanie brzmi, czy Erdoğan zamierza potraktować tę propozycję poważnie.
Przyrzekając sobie przyjaźń i współpracę, Erdoğan z Putinem odstawili doprawdy niezły cyrk. W ten sposób Erdoğan wysłał swoim zachodnim sojusznikom mocny przekaz: “Nie potrzebuję was”. Uczynił tak ze względu na krytyczne oceny jego działań w następstwie nieudanego wojskowego zamachu stanu, po którym aresztowano tysiące domniemanych przeciwników, również dziennikarzy. Putin przeciwnie, był pierwszym światowym przywódcą, który nawoływał do wsparcia dla rządów Erdoğana po zamachu, co zapewne wyjaśnia, dlaczego Rosja była pierwszym kierunkiem jego podróży, gdy tylko odzyskał kontrolę nad wydarzeniami w kraju.
Erdoğan może zwyczajnie wykorzystywać tę doskonałą okazję, by wzmocnić bezpieczeństwo Turcji i regionu. Przecież nie leżą w niczyim interesie — a najmniej w interesie NATO — Turcja i Rosja rzucające się sobie do gardeł.
Ale byłoby zaskakujące, gdyby Erdoğan nie chciał przy okazji poirytować swoich sojuszników w NATO. W tej kwestii osiągnął sukces. UE z pewnością potrzebuje, by zgodnie z marcową umową Turcja w dalszym ciągu blokowała przepływ uchodźców. Jakiekolwiek oznaki, że Erdoğan mógłby odwrócić się od Europy są więc dla niej przyczyną poważnych zmartwień.
Za pojednaniem Erdoğana z Putinem może stać jednak dużo więcej. Jeżeli, jak wskazują niektórzy, Rosjanie szczerze chcą pogłębić relacje z Turcją kosztem ich relacji z UE i USA, oznaczałoby to istotne zmiany na arenie geopolitycznej. Ale to wydaje się wątpliwe.
Kreml z pewnością bardzo pragnie pogorszenia stosunków Turcji z jej zachodnimi partnerami. Putin jasno sprzeciwiał się działaniom NATO, szczególnie obronie krajów sąsiadujących z Rosją. Prezydenta Rosji niewiele obchodzą prawa człowieka, rządy prawa czy sama demokracja. Dlatego kłótnie przywódców UE i USA z Erdoğanem na temat jego kontrowersyjnych działań po zamachu stanu dla Putina wyglądały na pewno jak doskonała okazja, by osłabić NATO.
Kolejnym powodem, dla którego Rosja tak chętnie wyciąga pomocną dłoń do Turcji, jest trwający konflikt w Syrii, w którym Kreml interweniował zbrojnie, żeby zabezpieczyć reżim syryjskiego prezydenta Baszszara al-Assada. Putin potrzebuje zwycięstwa w Syrii, jak również możliwości wyjścia z niej. W tym celu pragnie przeciągnąć na swoją stronę Erdoğana, który dotychczas zbrojnie wspierał sunnickich rebeliantów antyrządowych, a zatem cele nalotów bombowych rosyjskiego lotnictwa.
Ale argument na rzecz tureckiego “zwrotu na wschód” jest w rzeczywistości słaby. To prawda, że Turcja potrzebuje rosyjskich turystów, żeby wesprzeć słabnącą gospodarkę, ale jakiekolwiek korzyści ekonomiczne mogłaby zaoferować Rosja, są one niczym w porównaniu z korzyściami, jakie niesie ze sobą UE, kluczowy partner handlowy i biznesowy, który był nieodzowną siłą napędową tureckiej nowoczesności. Jeżeli dodamy do tego historię Putina jako partnera niegodnego zaufania, to staje się jasne, że choć lepsza współpraca z Rosją może przynieść Turcji korzyści, to Erdoğana nie stać na ukrócenie relacji z Zachodem.
Pełne wejście w orbitę Putina byłoby więc strategicznym błędem Erdoğana, ale w przeszłości wielu przywódców popełniało strategiczne błędy. Dlatego też kluczowe jest najbliższe kilka miesięcy, kiedy Turcja i UE rozstrzygać będą kwestie sporne.
Kontrowersyjne działania Erdoğana po zamachu stanu to niejedyne źródło napięć między Turcją a Zachodem (przede wszystkim UE). Turcja nalega na ruch bezwizowy z Unią, który przyrzeczony jej został w styczniu, a termin wprowadzenia go w życie upływa z końcem tego roku. Jednak ponieważ Turcja tak dalece odstąpiła od uzgodnionych warunków, włączając w to rozbudowanie ustawodawstwa antyterrorystycznego jako odpowiedź na nieudany zamach stanu, tak się nie stanie. Z tego powodu marcowa umowa o uchodźcach wisi na włosku.
Żeby wyznaczyć drogę naprzód, trwały dialog między UE a Turcją jest bezwzględnie potrzebny. Zamiast pozwalać Erdoğanowi wykorzystywać relacje z Putinem, w celu manipulowania swoimi sojusznikami w NATO, Zachód, a zwłaszcza Unia, powinien jaśniej niż kiedykolwiek potępić jego przyspieszający zwrot ku jedynowładztwu. Kraje UE muszą sprawić, że Erdoğan zrozumie, że aktualna ścieżka oddala go od członkostwa w UE i może kosztować Turcję niektóre z ważnych gospodarczych relacji.
Dla Erdoğana jest to czas decyzji. Albo odnowi zobowiązanie swojego kraju na rzecz bliskiego partnerstwa z UE i związanego z tym dobrobytu, albo dalej będzie popychał Turcję ku przyszłości pełnej despotyzmu i izolacji. W tej drugiej sytuacji od czasu do czasu dostałby kurtuazyjny telefon z Kremla, ale niewiele więcej. To niespecjalny wybór. Z myślą o tureckich obywatelach należy mieć nadzieję, że Erdoğan zdaje sobie z tego sprawę.
Guy Verhoefstadt
Guy Verhofstadt - były premier Belgii, przewodniczący Grupy Porozumienia Liberałów i Demokratów na rzecz Europy (ALDE) w Parlamencie Europejskim.
Copyright: Project Syndicate, 2016