Guy Verhofstadt: obrona Europy w czasach Trumpa
UE powinna odebrać wybór Trumpa jako sygnał, że należy wziąć odpowiedzialność za własną przyszłość. Obecne konflikty, jak choćby krwawa wojna domowa w Syrii czy rosyjskie aneksja Krymu i interwencja na wschodzie Ukrainy, wpływają bezpośrednio na bezpieczeństwo krajów członkowskich UE, ich gospodarki i społeczeństwa. Jednak dotychczas to Rosjanie i Amerykanie decydowali o losach terenów pogranicznych Europy. W rezultacie Unia utraciła całkowitą kontrolę nad własnym bezpieczeństwem, stosunkami handlowymi czy przepływem migrantów - pisze były premier Belgii Guy Verhofstadt. Artykuł w języku polskim ukazuje się wyłącznie w Opiniach WP, w ramach współpracy z Project Syndicate.
Badania opinii publicznej przed wyborami prezydenckimi w Stanach Zjednoczonych, zupełnie podobnie jak badania przed brytyjskim referendum ws. Brexitu, były błędne. I zupełnie jak w przypadku brytyjskim, wydarzyło się to, co było nie do pomyślenia: Donald Trump został wybrany kolejnym prezydentem USA, tym samym zwiastując triumf natywizmu nad internacjonalizmem. W zawodach pomiędzy społeczeństwem otwartym a zamkniętym, wyraźnie prowadzi to drugie, a liberalna demokracja szybko przemienia się w ruch oporu.
Kiedy Trump zacznie rządzić z Białego Domu, USA będą myśleć już tylko o sobie. Można spokojnie uznać, że Transatlantyckie Partnerstwo w dziedzinie Handlu i Inwestycji (TTIP) między Stanami a Unią Europejską to już teraz niewypał. Ale prezydentura Trumpa wpłynie na Europę niekorzystnie na więcej niż ten jeden sposób. W tym momencie zagrożona jest sama integralność terytorialna Unii.
Trump wyraźnie wyłożył, że priorytety jego polityki zagranicznej nie biorą pod uwagę europejskiego bezpieczeństwa. Nie uznaje on strategicznej niezbędności NATO, a zainteresowanie relacjami transatlantyckimi wyraził dotychczas jedynie w kontekście niespłaconych rachunków. Prezydentura Trumpa znacząco odmieni sytuację geopolityczną: po raz pierwszy od roku 1941, Europa nie może polegać na amerykańskim parasolu ochronnym - jest osamotniona.
Europa była oczywiście niezwykle skora, żeby ułatwiać sobie życie. W ciągu ostatniego stulecia relacje transatlantyckie utrzymywały się w niewypowiedzianej, perwersyjnej dynamice. W jej ramach Europa usypiała tym mocniej, im bardziej aktywizowały się USA. Kiedy Amerykanie interweniowali za granicą, na przykład w Iraku, Europa moralizowała na temat "przesadnego imperializmu". A kiedy Amerykanom nie udawało się podjąć działań, albo interweniowali późno czy nieefektywnie, jak w Syrii i Libii, Europejczycy żądali od nich przywództwa.
Ta era minęła. Trump wie, że UE posiada pieniądze, technologie i umiejętności wystarczające, żeby być światowym mocarstwem równym USA, ale to nie jego problem, że Europie brakuje politycznej woli, żeby ujarzmić swój potencjał. My Europejczycy zbyt długo zakładaliśmy, że taniej i bezpieczniej jest pozwalać Stanom rozwiązywać nasze problemy, nawet na naszym własnym podwórku. Zważywszy na wybór Trumpa oraz burzliwe dziedzictwo amerykańskiej polityki zagranicznej, musimy teraz tę postawę odrzucić.
UE powinna odebrać wybór Trumpa jako sygnał, że należy wziąć odpowiedzialność za własną przyszłość. Obecne konflikty, jak choćby krwawa wojna domowa w Syrii czy rosyjskie aneksja Krymu i interwencja na wschodzie Ukrainy, wpływają bezpośrednio na bezpieczeństwo krajów członkowskich UE, ich gospodarki i społeczeństwa. Jednak dotychczas to Rosjanie i Amerykanie decydowali o losach Ukrainy, jak również o losach innych terenów pogranicznych Europy. W rezultacie Unia utraciła całkowitą kontrolę nad własnym bezpieczeństwem, stosunkami handlowymi czy przepływem migrantów.
W roku 2014 ujawniono w internecie wiele mówiącą rozmowę pomiędzy Victorią Nuland, podsekretarz stanu USA do spraw Europy i Eurazji, a byłym ambasadorem USA na Ukrainie, Geoffreyem Pyattem. W trakcie dyskusji nad właściwą reakcją USA na wydarzenia na Ukrainie, tuż po tym jak ukraiński prezydent Wiktor Janukowycz uciekł do Rosji, Nuland rzekła: "Fuck the EU". Taką postawę wykształciła sama Europa. To dostatecznie szkodliwe, kiedy takie zapatrywania wyraża urzędniczka administracji Obamy, ale można sobie jedynie wyobrażać, co takiego napotkamy pod rządami Trumpa, który może przecież nawet nie zatroszczyć się o to, żeby mianować urzędnika "do spraw Europy i Eurazji".
Z tego właśnie powodu Unia nie może dłużej zwlekać z budowaniem Europejskiej Wspólnoty Obronnej i rozwijaniem własnej strategii bezpieczeństwa. Powinna zacząć od optymalizacji i poszerzania relacji dwustronnych i regionalnych, nie tylko między krajami bałtyckimi a Skandynawią, ale także pomiędzy Belgią, Holandią, Niemcami a Francją. Wszystkie te nierówne relacje muszą zjednoczyć się pod jednym europejskim przywództwem, ze wspólnym finansowaniem i systemem zamówień obronnych.
Unia Europejska musi być zdolna do niezależnego gwarantowania sobie własnego bezpieczeństwa. Jakiekolwiek pomniejsze działania w celu zabezpieczenia swojego terytorium będą niewystarczające. To trudna, ale kluczowa decyzja, którą Unia odkładała już zbyt długo. Teraz, kiedy wybrany został Trump, nie może zwlekać ani chwili dłużej.
Guy Verhofstadt - były premier Belgii, przewodniczący Grupy Porozumienia Liberałów i Demokratów na rzecz Europy (ALDE) w Parlamencie Europejskim.
Copyright: Project Syndicate, 2016