Grzegorz Wysocki: „Pucz”. Poruszający film przyrodniczy o dzikich zwierzętach
Posłowie opozycji jak dzikie zwierzęta pod wpływem środków halucynogennych. Manifestanci z KOD-u jak prymitywne ludy prosto z fantazji kolonialnych zarządców. Takie rzeczy tylko w TVP-owskim „Puczu”. A jednak to arcydzieło łopatologicznej propagandy, ten majstersztyk montażu, cierpi na poważne mankamenty. Dziwi, że w brawurowym thrillerze politycznym popełniono tak szkolne błędy. Bo też – skoro już robimy film o ludach pierwotnych i niebezpiecznych ssakach – dlaczego w roli narratora nie zatrudniono Wojciecha Cejrowskiego lub przynajmniej Krystyny Czubówny?
Jeżeli ktoś swoją wiedzę o świecie polskiej polityki czerpie wyłącznie z programów telewizji publicznej, po obejrzeniu „Puczu” nie będzie mieć żadnych wątpliwości co do tego, że opozycja i manifestanci KOD-u to zbieranina agresywnych chuliganów, politycznych kiboli, dla których o wiele ważniejsze od zwycięstwa swojej drużyny jest zrobienie spektakularnej burdy.
Posłowie PiS-u tacy jak Marek Suski czy Jarosław Kaczyński przedstawieni zostali tutaj prawie jak ofiary oszalałych fanatyków, którzy po sejmowych korytarzach biegają z włączonymi smartfonami, marząc zapewne o karierze reżysera w Hollywood, a przynajmniej na YouTubie czy innym Instagramie. Suski i Kaczyński, niczym antylopy ścigane przez krwiożercze zwierzęta, zmuszeni są do bohaterskiej obrony własnej godności i nietykalności osobistej w zaciszach swoich gabinetów. Czy – po obejrzeniu tej przerażającej sekwencji obrazów – może dziwić późniejsza ucieczka samochodami z Sejmu? Czy ty, drogi widzu, postąpiłbyś inaczej, gdyby dopadła cię horda nawiedzonych reżyserów-amatorów?
Wyemitowany w niedzielny wieczór (dwukrotnie – najpierw w porze najlepszej oglądalności na antenie TVP, a następnie powtórzony kilka godzin później w TVP Info) „Pucz” to propisowski paradokument, którego fabułę można streścić jednym zdaniem. PiS chce dobrze dla wszystkich (500 plus, budowa mieszkań, leki dla seniorów etc.), ale zdziczała opozycja i wulgarni bojówkarze z różnej maści KOD-ów na to nie pozwalają, gdyż zależy im na powrocie do koryta oraz odpowiednio wysokich uposażeniach dla SB-ków, w związku z czym organizują „spontaniczny” pucz.
Żadnych subtelności, żadnych złudzeń, żadnych wątpliwości. Ani sekundy niechby i tylko udawania, że chodzi tutaj o rzetelne przedstawienie faktów i wydarzeń minionych tygodni. Nic z tego. Przekaz musi być zrozumiały dla każdego – rządzą Dobrzy, protestują Potwory. Szybki montaż, energetyczna mieszanka filmików z YouTube’a (współreżyserem i współscenarzystą filmu powinien być Sławomir Nitras z PO, jako że filmiki z jego udziałem robią tutaj za, jak się zdaje, główną oś fabularną, a sam poseł wcielony został w rolę naczelnego szwarccharakteru) i wpisów z Twittera, do tego fragmenty serwisów informacyjnych i przebitki z demonstracji sprzed Sejmu czy wcześniejszych manifestacji KOD-u.
Przebitki oczywiście nieprzypadkowe, bo wyłącznie takie, z których można wyciągnąć wnioski jasne i oczywiste – dzikusy, wariaci, agresorzy. Jedni życzą rządzącej partii miłosnych uniesień („Jebać PiS! Jebać PiS!”), drudzy po prostu wyją, krzyczą i rechoczą, a w końcu mamy nawet staruszkę życzącą PiS-owi wywózki do Oświęcimia. Pomiędzy tym wszystkim co głupsze uliczne i twitterowe wystąpienia Lisa, Niesiołowskiego czy Komorowskiego.
Widz „Puczu” już wie – rządzą nami ludzie światli i kulturalni, szlachetni i bezinteresowni. Niestety, władzę w kraju dopiero co chcieli przejąć psychopaci, i to psychopaci podżegający do mordów (wspomnienie o zamordowanym kilka lat temu działaczu PiS-u) oraz warszawskiego Majdanu (przerażające kadry z Kijowa). Na szczęście pucz się nie udał, budżet został przyjęty (w filmie nie ma oczywiście ani słowa o głosowaniu w Sali Kolumnowej), a SB-eckie przywileje, tak miłe opozycji, zostały ukrócone. Sytuacja wraca do normy, winni zostaną ukarani.
Nie jest oczywiście tak, że kretyńskie słowa czy zachowania niektórych opozycyjnych polityków nie miały miejsca. Nie jest też tak, że niektórzy antypisowscy publicyści czy uliczni manifestanci nigdy w życiu nie użyli wulgaryzmu, a Jarosława Kaczyńskiego w rzeczywistości bardzo szanują i uważają za męża stanu. Nie, wśród przeciwników PiS-u również nie brakuje kretynów i osób, którym przydałby się przyspieszony kurs kultury osobistej.
O jednym drobnym szczególne zapomnieli jednak twórcy „Puczu” – otóż, w szeregach opozycji czy na antypisowskich marszach nie brakuje ludzi zrównoważonych, po prostu normalnych. Co więcej, nic mi nie wiadomo o tym, by do PiS-u należeli wyłącznie sami uczeni w piśmie, a zwolennikami tej partii byli tylko mędrcy z atestami zatwierdzającymi ich omnipotencję. Mój sprzeciw nie dotyczy prezentacji pojedynczych niemądrych słów czy zachowań. Dotyczy niesymetryczności i jednostronności, tj. głównych składowych "Puczu", oraz tego, w jak łopatologiczny sposób te prawdy zostały widzom przedstawione i z jakimi innymi scenami zostały zestawione.
Powyższe zdania to oczywiście truizmy. Ale nawet na tego rodzaju oczywistości nie ma miejsca w publicznej telewizji. Nie, mówią twórcy „Puczu”, świat jest bardzo prosty, czarno-biały. Po jednej stronie barykady jest dobro (PiS), a po drugiej zło (cała reszta świata). Po jednej są reformatorzy i patrioci, po drugiej przyszli pacjenci psychiatryków i więzień. Wyjątków od tych reguł nie przewiduje się.
W jakim celu produkuje się i przedstawia masowej publice filmy takie jak "Pucz"? Czy chodzi wyłącznie o słowa (i obrazy) otuchy skierowane do złaknionego silnych wrażeń twardego elektoratu? A może to przykład naszej codziennej, "szarej", propagandy, do której wytrwali widzowie publicznych mediów dawno już zdążyli się przyzwyczaić? Można też pójść dalej w tym mnożeniu pytań i, być może, zabrnąć za daleko. Czy chodzi o pogłębienie podziałów? O eskalację polsko-polskiej wojenki? O uzasadnienie "wyciągania konsekwencji" wobec "puczystów", a więc np. aresztowań opozycjonistów? Nie wiem. Mam nadzieję, że nie.
Wiem za to, że politycy – wbrew pozorom, nie tylko polscy i nie tylko z PiS-u – mają talent do zmieniania sensu pewnych słów, dekonstrukcji pojęć i demontażu znaczeń. Politycy PiS-u w tej dziedzinie, jak i w paru innych, rzeczywiście otrzymali od Bozi nieco więcej łask niż inni. Przykłady różnego rodzaju retorycznych operacji na żywym organizmie polszczyzny możemy mnożyć, ale zatrzymajmy się przy dwóch najnowszych.
„Pucz” ze zbrojnego zamachu stanu i przejęcia władzy w państwie okazuje się być nagle synonimem okupowania sejmowej mównicy przez posłów opozycyjnych partii. Z kolei „film dokumentalny” niewiele ma już wspólnego choćby z próbą rzetelnego uporządkowania i przedstawiania faktów oraz pozorowanym przynajmniej obiektywizmem, a zamiast tego zaczyna znaczyć „mało wyszukaną zbitkę mniej lub bardziej śmieciowych filmików i obrazków klejonych w jedną całość w imię partyjnych interesów”.
Z dwojga złego wolę już, by „puczem” nazywano śpiewanie kolęd w opustoszałym budynku Sejmu niż pokraczny, choć niewątpliwie budzący (po obu stronach) niezdrowe emocje, montaż filmików ze smartfonów, screenów z głupawymi twittami i fragmentów serwisów informacyjnych (zwłaszcza z „zaprzyjaźnionego” TVN-u).
A fanom prawdziwych filmów dokumentalnych polecam drugi sezon wspaniałego serialu BBC „Planeta Ziemia”. Również jest mnóstwo o dzikich zwierzętach, a w pakiecie dostajecie jeszcze śliczne widoczki i błyskotliwy popularnonaukowy komentarz, a przede wszystkim zero Kuchcińskich i Kaczyńskich, Nitrasów i Suskich. Trudno o lepszą rekomendację, prawda?
Aha, jakby ktoś nie wiedział - BBC to również telewizja publiczna.
Grzegorz Wysocki, WP Opinie
Grzegorz Wysocki - szef WP Opinie. Wcześniej wydawca strony głównej portalu oraz redaktor działu WP Książki. Dziennikarz, krytyk literacki, były felietonista "Dwutygodnika". Publikował m.in. w "Gazecie Wyborczej", "Dużym Formacie", "Tygodniku Powszechnym", "Polityce" i "Książkach". Absolwent dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Jagiellońskim.