Grupa Wyszehradzka poprze kandydaturę Tuska? "To sprawdzian skuteczności polskiej dyplomacji"
Trudno nie odnieść wrażenia, że im bliżej wyborów mających zadecydować o reelekcji Donalda Tuska na fotel szefa Rady Europejskiej, tym większe zamieszanie komunikacyjne ze strony rządu. Ten raz się dystansuje, innym razem stanowczo odmawia poparcia, żeby później stwierdzić, że za wcześnie na decyzje. Choć sprzeciw wobec Donalda Tuska nie jest pozbawiony podstaw, sprzeczne komunikaty docierają również do naszych unijnych sojuszników. A ci niekoniecznie muszą głosować zgodnie z życzeniem Warszawy. Czy pójdą w ślady polskiego rządu, w dużej mierze zależy od skuteczności i argumentów polskiej dyplomacji.
Wtorkowa wizyta kanclerz Angeli Merkel w Polsce, oprócz wybadania politycznego gruntu, dyskusji o węzłowych zagadnieniach dla przyszłości Unii Europejskiej i energetyce, miała również ciężar personalny. Na imię mu Donald Tusk. Kwestia poparcia jego kandydatury na drugą kadencję szefa Rady Europejskiej, z perspektywy rządu Prawa i Sprawiedliwości, to ciągnąca się w nieskończoność kolacja u nielubianej cioci, z której nie ma jak wyjść, aby jednocześnie zachować twarz i nikogo nie urazić. Dlatego markując niezdecydowanie, wymienia się ukradkowe spojrzenia z innymi gośćmi, licząc, że kiedy na stół przyjdzie dokładka przesolonej zupy, ktoś wstanie razem z nami. Tymczasem coraz więcej sygnałów wskazuje na to, że trzeba będzie działać w pojedynkę.
Test dla Grupy Wyszehradzkiej
Przynajmniej taki scenariusz na łamach najważniejszego czeskiego dziennika "Hospodářské noviny” opisał jego publicysta, Ondřej Houska. To, co jest minusem Donalda Tuska w wewnątrzpolskiej polityce, wcale nie musi nim być dla Pragi, która woli człowieka z Europy Środkowej, niż socjalistę z Francji czy Danii. "Unijni liderzy wybrali Tuska na przewodniczącego w sierpniu 2014 roku. Czechy przypominają, że ówczesny polski premier nie był tylko kandydatem Polski, ale całej wyszehradzkiej czwórki" – twierdzi Houska, dodając jednocześnie, że: „Warszawa nie ma prawa jednostronnie zablokować reelekcji Tuska bez konsultacji z innymi państwami V4”. Choć, jak zapewniają politycy Prawa i Sprawiedliwości, takie rozmowy trwają, nie wiemy jednak, z jakim rezultatem. Prof. Ryszard Legutko zaznacza jednak, że stanowisko dziennika nie odzwierciedla realnej sytuacji politycznej. "To tak, jakby cytować 'Gazetę Wyborczą' twierdząc, że reprezentuje stanowisko polskiego rządu" - dodał w wywiadzie dla Polsat News europarlamentarzysta. Tymczasem nie tylko dla Pragi, ale również Bratysławy i Budapesztu, polski spór polityczny przeniesiony na grunt unijny, może być co najmniej kłopotliwy. Choć czeski dziennikarz zauważa, że pomiędzy Tuskiem a Kaczyńskim panuje ogromna personalna niechęć, trudno mu zrozumieć dlaczego niespełna trzy lata temu premierzy potrafili sobie uścisnąć dłonie, a dzisiaj nie chcą słyszeć o jakimkolwiek dialogu.
Choćby tylko z tego powodu wybory na szefa Rady Europejskiej będą również testem spoistości Grupy Wyszehradzkiej oraz skuteczności polskiej dyplomacji. A przede wszystkim Jarosława Kaczyńskiego, dla którego po katastrofie smoleńskiej to również sprawa osobista. Jeśli polskiemu rządowi nie uda się przekonać sojuszników do wycofania poparcia dla Tuska, okaże się, że w opozycji do jego kandydatury zostaniemy sami. Co wygląda tym mniej przekonująco, że sygnały, które płyną z Warszawy, różnią się w zależności od tego, jaki ośrodek władzy je wypowiada. Ów dysonans widać było szczególnie po wizycie Angeli Merkel i komentarzach, które po niej nastąpiły. Z jednej strony premier Beata Szydło i prezydent Andrzej Duda dyplomatycznie unikali odpowiedzi na stanowisko Polski w stosunku do drugiej kadencji Tuska, z drugiej strony prof. Ryszard Legutko, obecny na spotkaniu u boku Jarosława Kaczyńskiego, nie pozostawiał złudzeń. Europarlamentarzysta w rozmowie z WP stwierdził, że prezes PiS wyraził swoją dezaprobatę wobec obecnego szefa Rady Europejskiej, zaproponował likwidację tego stanowiska i wymienił kilka argumentów, które jego zdaniem dyskredytują Donalda Tuska w oczach polskiego rządu.
Brak jednoznacznego stanowiska
Jak zestawić podobne stanowisko z wypowiedzią wiceszefa MSZ Konrada Szymańskiego, który w środę rano w TVN24 przekonywał, że w tej chwili „to nie jest moment na przedstawienie stanowiska polskiego rządu”? Choć opinia Jarosława Kaczyńskiego jest kluczowa, poparcie dla Tuska jest bardziej skomplikowane niż „proste tak czy nie” - stwierdził Szymański. W podobnym duchu na konferencji prasowej z Angelą Merkel wypowiadała się również premier Szydło. Co ciekawe, po pierwszych, bardzo stanowczych relacjach co do przebiegu rozmów, które przedstawiał Ryszard Legutko, sytuację uspokoił sam Jarosław Kaczyński. W środowym wywiadzie dla TVP, Polskiego Radia i PAP na pytanie, czy przedstawił kanclerz Niemiec decyzję o braku wsparcia reelekcji obecnego szefa Rady Europejskiej, unikał jednoznacznej odpowiedzi. „ Nawet wcale przecież nie potwierdziłem, że w ogóle była mowa o Donaldzie Tusku, także na razie te sprawy zostawmy” - odparł były premier.
Wydaje się zatem, że rząd nadal prowadzi zakulisowe rozgrywki personalne i nie jest gotowy na otwarte zakomunikowanie swojej niechęci do Donalda Tuska. Jak przekonuje jeden z europosłów PiS, „piłka jest nadal w grze, ponieważ sama Merkel nie wyraziła wprost, na czyją kandydaturę postawi w nadchodzących wyborach”. Tymczasem nieoficjalnie mówi się, że duże szanse ma zarówno była premier Danii, jak i prezydent Francji, czyli Helle Thorning-Schmidt oraz Francois Hollande. Trudno powiedzieć, aby byli to kandydaci przychylni polskiej racji stanu, jednocześnie trzeba uczciwie przyznać, że z perspektywy obecnego rządu, nie muszą być gorsi od angażującego się w wewnętrzną politykę Donalda Tuska. Jak podkreśla Ryszard Legutko: „Nie zabiega on nasze poparcie, nie prowadzi dialogu, nie wykazuje żadnego zainteresowania negocjacjami z polskim rządem”. Czy Prawo i Sprawiedliwość, a przede wszystkim polska dyplomacja, będą umiały przekonać europejskich sojuszników do swojego zdania, czas pokaże. A tego niestety jest coraz mniej. Sytuacja, w której Tusk uzyskuje reelekcję przy samotnym sprzeciwie Polski, choć zrozumiała, byłaby jednak dla Jarosława Kaczyńskiego więcej niż niezręczna.
Marcin Makowski - dziennikarz i publicysta tygodnika "Do Rzeczy" oraz Wirtualnej Polski. Współpracuje z TVP3 Kraków oraz Radiem Kraków. Z wykształcenia historyk i filozof. Studiował na Uniwersytecie Jagiellońskim, Uniwersytecie Szczecińskim oraz Polskiej Akademii Nauk.
Poglądy autorów felietonów, komentarzy i artykułów publicystycznych publikowanych na łamach WP Opinii nie są tożsame z poglądami Wirtualnej Polski. Serwis Opinie opiera się na oryginalnych treściach publicystycznych pisanych przez autorów zewnętrznych oraz dziennikarzy WP i nie należy traktować ich jako wyrazu linii programowej całej Wirtualnej Polski.