Bruncz: "Boże Ciało nie jest świętem łatwym. Czy niektórzy biskupi zasłonią się monstrancją?" [OPINIA]
Tegoroczne Boże Ciało jest wyjątkowe nie tylko z powodu pandemii czy toczącej się kampanii prezydenckiej. Ale też z powodu sytuacji wywołanej kontrowersjami wokół spraw nadużywania autorytetu i skandalu pedofilii w Kościele.
Boże Ciało nie jest świętem łatwym.
To święto - właściwie Uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa - jak w soczewce ogniskuje zasadniczą treść wiary katolickiej. Tą "soczewką" jest konsekrowana hostia, o której jedna z tradycyjnych pieśni mówi: "Wiarą ukorzyć trzeba zmysły i rozum swój, bo to już nie ma chleba, tu Bóg, tu Jezus mój".
Mówiąc prościej: jeśli ktoś chce naprawdę wiedzieć i poczuć, czym jest katolicyzm i katolicki sposób przeżywania wiary chrześcijańskiej, ten musi zagłębić się w tajemnice wykraczające daleko poza barokowe monstrancje, kwiatowe dywany i kolorowe baldachimy.
Boże Ciało. Uniżenie i pokora
Uroczystość Bożego Ciała, choć nie jest najstarszym świętem katolickim (powstała "zaledwie" w XIII w.), urosła do rangi najbardziej katolickiego, choćby dlatego, że właściwie jest teologicznie obca tradycji prawosławnej czy protestanckiej. Jest wyróżnikiem katolickiej tożsamości i pobożności - która nie zaniedbując wymiaru wewnętrznego, kładzie ogromny nacisk na zewnętrzną manifestację wiary. Wyraźnie widać to w samej monstrancji, będącej materialną powłoką dla wątłej i tak łatwo zniszczalnej hostii, przed którą klękają miliardy katolików na Ziemi, wyznając wiarę w rzeczywistą obecność Chrystusa pod postacią chleba.
Jakkolwiek Boże Ciało kojarzy się z triumfem i chwałą, to właściwie wyraża zasadniczo coś innego: uniżenie i pokorę, przypominając słowa samego Jezusa: "Jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata" albo "Nie przyszedłem, aby mi służono, lecz aby służyć".
Uniżenie i duchową skromność wyrażają polskie pieśni eucharystyczne, których liczba jest zaskakująco duża i nie odbiega od ilości kolęd (może teologiczna zależność Bożego Narodzenia i Bożego Ciała nie jest tutaj przypadkowa?). I jak wyznaje jeden z hymnów: "Pod nikłymi postaciami, chleba, wina przymiotami – Wyniszczony Człowiek-Bóg".
Zobacz też: Boże Ciało - co z procesjami? Minister Szumowski tłumaczy
Boże Ciało. Demonstrowana manifestacja
Pojęcie demonstrowania czy manifestowania kojarzy się dziś bardziej z wiecowością czy politycznym sporem, jednak dla obchodzących Boże Ciało jest przede wszystkim składaniem świadectwa o wierze w Chrystusa. Wszystko inne – biskupie i kapłańskie kazania, szaty, ceremonie i zwyczaje, często bardzo kolorowe, będące prawdziwym magnesem dla turystyki religijno-kulturowej, to trzeciorzędna oprawa. Nawet jeśli wielu wydaje się, że bez sypanych kwiatków "Boże Ciało" to najwyżej film Jana Komasy.
W okresie pandemii, obostrzeń epidemicznych i wypowiadanych coraz częściej z przymrużeniem oka i uśmiechem apeli o zachowanie dystansu, wymowa Bożego Ciała jest szczególnie paradoksalna. Bo jeśli pod postacią chleba ukryty i obecny jest sam Jezus Chrystus, to staje się On niewiarygodnie, a czasami niewygodnie bliski - połączenie owej bliskości z dystansem stanowić może z jednej strony trudność, ale i duchowe wyzwanie, szczególnie po czasie, kiedy miliardy katolików (i nie tylko) było odciętych od eucharystycznej bliskości. Bez względu na to, jak ją różni chrześcijanie rozumieją.
Boże Ciało. Czy biskupi i księża skoncentrują się na meritum?
Jednak Boże Ciało i kult eucharystyczny to niestety nie tylko głęboka teologia i ludyczna obrzędowość. To także ci duchowni, którzy zamiast promować Chrystusa, niejednokrotnie promują własne poglądy, w tym i polityczne oraz społeczne fobie. Do tego dochodzi skrzętne pielęgnowanie zainteresowania Kościoła samym sobą.
Możemy być oczywiście wdzięczni, że inaczej niż w średniowieczu i trochę później, kult eucharystyczny nie prowadzi już do krwawych zajść, wówczas powiązanych najczęściej z pogromami antyżydowskimi. Jednak wydawałoby się, że w czasach niezakłóconej obecności religii w życiu publicznym można by się skoncentrować na tym, co właściwie i piękne.
O ile w wymiarze teologicznym Boże Ciało to składanie świadectwa o wierze, o tyle w socjologicznym i komunikacyjnym to również automanifestacja Kościoła, inscenizacja jego siły społecznej i sprawdzian wiarygodności. Tegoroczne Boże Ciało jest wyjątkowe nie tylko z powodu pandemii czy toczącej się kampanii prezydenckiej, podczas której jedni kandydaci będą demonstrować swoją wiarę, a inni niewiarę. Lecz także z powodu sytuacji wywołanej kontrowersjami wokół spraw nadużywania autorytetu i skandalu pedofilii w Kościele.
Czy mowy biskupów i szeregowych księży skoncentrują się na meritum, czy też święto posłuży do podgrzewania narracji o krzywdzie wyrządzanej Kościołowi? Czy niektórzy biskupi zasłonią się monstrancją, twierdząc, że są ofiarami nagonki i szatańskiej wręcz walki z Kościołem? Brak takich wiadomości byłby dobrą wiadomością dla wszystkich świętujących Boże Ciało, a refleksja o winie tudzież zaniedbaniach byłaby prawdziwym cudem eucharystycznym. I to bardziej spektakularnym niż krwawiące hostie. Jak rzekł kiedyś pewien szwajcarski teolog – przede wszystkim chodzi o to, aby nasze serca się przemieniły.
W końcu, jak głosi mądry hymn, "źli i dobrzy Go przyjmują, do ołtarza przystępują, jak odmienny skutek w tym (…)".
Dariusz Bruncz dla WP Opinie