Bogdan Zdrojewski polemizuje z Piotrem Glińskim. "Muszę odnieść się do emocjonalnego wywiadu"
Rzadko recenzuję bieżącą pracę mojego następcy w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego, bo uważam, że każdy minister ma prawo do prowadzenia własnej polityki. Jednak im dłużej minister Gliński urzęduje na Krakowskim Przedmieściu, tym krytyczniej oceniam jego działania. Muszę odnieść się do emocjonalnego wywiadu, którego udzielił Wirtualnej Polsce.
_Europoseł PO i były minister kultury Bogdan Zdrojewski przesłał do naszej redakcji polemikę z tezami, które wygłosił w wywiadzie udzielonym WP prof. Piotr Gliński
Kwestie dotyczące Warszawy pomijam, nie chcąc wchodzić w rolę adwokata Hanny Gronkiewicz-Waltz. Zasygnalizuję tylko, że opinie wyrażane w tej materii wydają się daleko niesprawiedliwe. Sam skupię się jednak na sprostowaniu szeregu tez na temat działalności resortu kultury obecnie i za moich rządów. Głównym problemem, jaki dostrzegam w obecnej działalności Ministerstwa, jest brak równowagi w myśleniu o przeszłości, teraźniejszości i przyszłości polskiej kultury. Postawiono wyłącznie na przeszłość.
Budżet
Minister Gliński chwali się wzrostem budżetu na kulturę, pokpiwając z wysiłków poprzednich rządów. Uporządkujmy. W odniesieniu do budżetu na kulturę należy rozgraniczyć 2 kwestie – jego stosunek procentowy wobec budżetu państwa oraz wartość budżetu w liczbach rzeczywistych. Kwestia osiągnięcia poziomu 1 proc. budżetu państwa stała się głośna za sprawą słusznego postulatu Obywateli Kultury, z którymi prowadziłem stały dialog (na marginesie – minister Gliński ignoruje ich całkowicie, zresztą to niejedyne środowisko, z którym relacje ma kiepskie bądź żadne), również w kwestii metodologii obliczania tego wskaźnika.
Siedem lat temu umówiliśmy się z Obywatelami Kultury, że środki te będziemy podawać do publicznej wiadomości z wyłączeniem środków europejskich oraz funduszy celowych. Różnica była niebagatelna, zwłaszcza za sprawą odliczenia środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego. W tym zakresie Polska była unijnym liderem absorpcji, a wartość samych inwestycji kulturalnych zrealizowanych w ramach ówczesnej perspektywy Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko wyniosła ponad 4 mld zł. Zatem, gdyby nie te odliczenia, już odchodząc z resortu 4 lata temu mógłbym się chwalić przekroczeniem 1% na kulturę w budżecie państwa. Nie robiłem tego w imię uczciwości wobec ustaleń z Obywatelami Kultury.
Druga kwestia to budżet na kulturę mierzony w liczbach rzeczywistych. Tu liczby bronią się same – pierwszy zastany przeze mnie budżet na kulturę wynosił ok. 2,2 mld zł (2008 r.), a kiedy odchodziłem było to już ok. 3,5 mld zł (2014 r.). W ciągu 6 lat budżet wzrósł o ponad 50 proc., a dynamika wzrostu utrzymywała się w kolejnych 2 latach, kiedy budżet przygotowywała już moja następczyni (a wcześniej zastępczyni) – prof. Omilanowska. Jednocześnie cieszę się, że wartość budżetu mierzona w liczbach rzeczywistych nadal rośnie, co jest także efektem wcześniejszych działań i dobrego stanu finansów państwa, które zostawialiśmy.
Przesunięcie środków zamiast wzrostu
Dużo mniej natomiast podoba mi się sposób wydatkowania dodatkowych środków na kulturę. Przede wszystkim trzeba zaznaczyć, że znaczna część wzrostu budżetu MKiDN to nie realny wzrost, tylko przesunięcie środków. Resort wchłonął na przykład część Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, przejął też nadzór nad częścią spółek skarbu państwa, co znacząco zwiększyło liczbę jego pracowników i tym samym fundusz płac wchodzący w skład budżetu na kulturę. Niestety, wzrost wydatków na administrację, nawet jeśli związaną z kulturą, nie jest realnym wzrostem środków na kulturę i nie przekłada się na rozwój instytucji, wydarzeń czy organizacji kulturalnych.
Instytucje dziś
Kolejna kwestia to mnożenie ponad miarę państwowych instytucji kultury – narodowych i współprowadzonych – co prowadzi do nominalnego wzrostu budżetu na kulturę, ale jest przeciwskuteczne. Następuje po pierwsze odwrócenie logiki decentralizacji państwa przyjętej 20 lat temu, jako ważna część kształtu państwa demokratycznego. Po drugie, symboliczne znaczenie narodowych instytucji kultury dewaluuje się. Jest jeszcze skutek dalekosiężny – od lat stosunek łącznych wydatków publicznych na kulturę wynosił ok. 80:20, na rzecz samorządów.
To one ponosiły główną odpowiedzialność za organizację i prowadzenie działalności kulturalnej, zgodnie z oczekiwaniami i potrzebami swoich mieszkańców. Niekontrolowane unarodowianie, bądź przyjmowanie na współprowadzenie kolejnych instytucji kultury jest symbolicznym zdejmowaniem odpowiedzialności z samorządów. W dalszej perspektywie stanowi zagrożenie, że zmieniające się proporcje doprowadzą do centralnego sterowania instytucjami kultury, nawet na poziomie gmin i powiatów. Minister Gliński jest prawdopodobnie zadowolony z takich perspektyw, ale czy będzie tak samo zadowolony, kiedy do władzy dojdą partie o odmiennych od PiS-u poglądach?
Nie chcę odwoływać się do konkretnych przykładów instytucji, które uzyskały stałą dotację państwową, żeby nie zostało to odebrane jako ich krytyka. Większość z nich to bardzo ważne i dobrze funkcjonujące instytucje o świetnym programie. Problem w tym, że dobrych lokalnych instytucji jest w Polsce o wiele więcej i nie wiadomo według jakiego klucza dobierane są te, którym udziela się stałego wsparcia.
Dlatego przejdę do instytucji stworzonych przez ministra Glińskiego, które w większości oceniam krytycznie. Wicepremier chwali się na przykład powołaniem Muzeum Westerplatte – na jego miejscu starałbym się, żeby opinia publiczna jak najszybciej o tym zapomniała. MW zostało powołane tylko po to, by natychmiast połączyć je z Muzeum II Wojny Światowej i mieć prawny pretekst do zmiany dyrektora powołanej instytucji.
To nie jedyna zresztą dziwna manipulacja związana z łączeniem instytucji. Czasem nowe instytucje powoływane przez rząd PiS-u powstają bez jakiegokolwiek namysłu. Świetnym przykładem jest tu uruchomiony miesiąc temu Instytut Pileckiego, który powstał z połączenia Ośrodka Badań nad Totalitaryzmami oraz Instytutu Solidarności i Męstwa. Obydwie te instytucje zostały powołane w tej kadencji, a niedługo potem, nagle i bez konsultacji połączone, co - delikatnie mówiąc - nie świadczy dobrze o uprzednim planowaniu. Inną kwestią jest sensowność istnienia tej instytucji, której kompetencje pokrywają się i krzyżują z zadaniami m.in. IPN-u, Archiwów Państwowych, Europejskiej Sieci Pamięć i Solidarność czy muzeów martyrologicznych, które – na czele z Państwowym Muzeum Auschwitz Birkenau – od lat wykonują świetną pracę, również w zakresie popularyzacji wiedzy historycznej. Dlaczego naraz powstają 2 muzea Żołnierzy Wyklętych? - to pytanie retoryczne.
Z jednym, w kwestii instytucji, muszę się zgodzić. Narodowy Instytut Architektury i Urbanistyki jest ważną i potrzebną inicjatywą. Wymyśloną przez … minister Omilanowską z rządu PO-PSL i obecną w programie wyborczym PO z 2015 r. Cieszę się, że ten pomysł doprowadzono do końca.
Instytucje kiedyś
Zgadzam się z ministrem Glińskim, że instytucji kultury, w tym muzeów, co do zasady, powinno być w Polsce więcej. Jednak zarzut, że wcześniej niewiele się w tej materii działo, jest zwyczajnie nieprawdziwy. Po pierwsze, gdy przychodziłem do resortu ponad 10 lat temu, jednym z najpilniejszych zadań było stworzenie nowoczesnej infrastruktury kultury. Zrobiliśmy to.
Z jednej strony, realizowaliśmy największe, prestiżowe projekty, które przyciągają nie tylko polskich, ale i zagranicznych gości. Polska przy tym, jako jedyne państwo UE, otrzymała w ubiegłej perspektywie notyfikację Komisji Europejskiej, pozwalającą na realizację aż 5 wielkich projektów kulturalnych, o wartości ponad 50 mln euro. Wśród największych, nowo powstałych instytucji znalazły się także - wbrew twierdzeniom ministra Glińskiego - instytucje poświęcone historii, jak np. Muzeum II Wojny Światowej, Europejskie Centrum Solidarności czy Muzeum Historii Żydów Polskich. Ostatnie z wymienionych zostało uznane Europejskim Muzeum Roku. Dodatkowo, za pomocą Funduszu Żelaznego o międzynarodowym finansowaniu, zapewniliśmy stałe finansowanie ochrony konserwatorskiej Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau.
Jednak historia to nie wszystko, dlatego - z drugiej strony - dofinansowywaliśmy równomiernie projekty infrastrukturalne w mniejszych ośrodkach na terenie całego kraju – zarówno ze środków unijnych, jak i krajowych (infrastrukturalne Programy Ministra). Dodać muszę, że stworzone przy wsparciu resortu kultury instytucje stanowiły… mniejszość instytucji, które powstały w Polsce w czasach rządów PO-PSL. Najbardziej wymowny jest tu przykład muzeów. Między rokiem 2007 a 2015 powstało 200 nowych muzeów i oddziałów muzealnych na terenie całego kraju (z reguły -samorządowych czy prywatnych, wykorzystujących stwarzane w tamtym czasie możliwości do rozwoju kultury, w tym instytucjonalnej).
Edukacja artystyczna i kulturalna
Zmodernizowaliśmy także większość polskich uczeni artystycznych, a przed odejściem z resortu zaprogramowałem wielki program termomodernizacji publicznych szkół artystycznych. Przypominam, że - w tamtym czasie - mówiło się w przestrzeni publicznej stosunkowo niewiele o problemach związanych ze smogiem. Obecnie za to, kierownictwo MKiDN może chwalić się realizacją największego tego typu projektu w Polsce, nie wspominając przy tym, kiedy został on szczegółowo zaplanowany i rozpoczęty...
Jednak edukacja artystyczna to nie tylko szkoły publiczne. Za rządów PO-PSL, liczba szkół artystycznych I i II stopnia wszystkich typów wzrosła łącznie o blisko 50 proc. (z 630 szkół w 2007r., do 930 szkół w 2015 r.) Nie wszyscy absolwenci szkół artystycznych zainteresowani są kontynuacją nauki w ramach wyższego szkolnictwa artystycznego, ale wszyscy mają znacząco wyższe kompetencje kulturowe, w tym większą wyobraźnię, kreatywność czy umiejętność pracy w zespole. Dzięki temu i szkolnictwo wyższe cieszyło się coraz większym zainteresowaniem, zwłaszcza wśród studentów z zagranicy, których obecność na polskich uczelniach artystycznych zwiększyła się o… 240 proc. między rokiem akademickim 2007/2008, a rokiem akademickim 2015/2016.
Do szkół powszechnych z kolei wreszcie na dobre wróciła edukacja kulturalna. Dzięki porozumieniu między MKiDN i MEN z 2008 r., w nauczaniu początkowym (klasy I-III), muzyka i plastyka stały się odrębnymi, obligatoryjnymi przedmiotami, a w klasach IV-VI liczba godzin tych przedmiotów zwiększyła się o 50 proc.. W gimnazjum zaś zwiększono liczbę godzin, z których połowa przeznaczona była na zajęcia stricte artystyczne, których kształt określały szkoły. Dziś, w dobie deformy edukacji, wszystkie te zmiany stoją pod wielkim znakiem zapytania.
Twórcy i twórczość
Mamy w Polsce wybitnych, niezwykle uzdolnionych twórców, będących gigantami kultury na arenie światowej. Czy to oznacza, że podobało mi się każde dzieło stworzone przez polskiego artystę w ostatniej dekadzie? Oczywiście nie, ale w życiu nie przyszło mi do głowy, żeby publicznie, jako minister kultury krytykować ich twórczość. Minister Gliński robi to regularnie… Próbuje też sugerować twórcom, jakimi tematami powinni się zajmować, co prawdopodobnie okaże się przeciwskuteczne. Jednocześnie obsesyjnie opowiada o „hollywoodzkiej” produkcji, czego nie będę komentował, bo już odpowiednio odniósł się do tego… jego brat, broniący zdolności polskich twórców.
Jeśli minister Gliński chce realnie wesprzeć twórców, edukatorów, animatorów czy organizatorów kultury, to proponowałbym mu zrobić porządek z Programami Ministra, będącymi jednym z głównych narzędzi polityki kulturalnej państwa, a jednocześnie najważniejszym wsparciem dla kultury lokalnej. Tymczasem, w ostatnich 2 latach nie dość, że przesuwano terminy rozstrzygnięć, to i tak ich nie dotrzymywano. W tym roku pobito wszelkie rekordy i wyniki części Programów opublikowano w połowie roku. Dodam, że za moich czasów działo się to z reguły na koniec stycznia i bardzo dbaliśmy o trzymanie się tego terminu. Dla organizatorów - zwłaszcza małych, ale ważnych lokalnie wydarzeń kulturalnych - decyzja otrzymywana z kilkumiesięcznym opóźnieniem to uniemożliwienie jakiegokolwiek zaplanowania budżetu, czasem konieczność zaryzykowania prywatnych środków albo po prostu odwołania przedsięwzięcia.
W czasach rządów PO-PSL pamiętaliśmy o tym, dlatego nie tylko skróciłem czas oczekiwania na rozstrzygnięcie naborów do Programów Ministra, ale i uprościłem proces wnioskowania o granty. Dzięki systemowi elektronicznemu, a także wsparciu urzędników w składaniu wniosków poprawnych formalnie, zdecydowanie poprawiła się jakość aplikacji. Kiedy przychodziłem do resortu, co piąty składany wniosek był błędny, kiedy odchodziłem, błędy formalne zawierało tylko 7 - 8 proc. wniosków. Trzeba pamiętać, że mówimy o ogromnej liczbie starających się o dotacje. W latach 2008-2015, do Programów MKiDN złożono blisko 80 tys. wniosków. Procedury były prostsze, ale też stabilniejsze, bardziej przewidywalne. Dodatkowo, organizatorzy wydarzeń o ustalonej renomie otrzymali możliwość wnioskowania o dotacja wieloletnie, pozwalające im na planowanie budżetu z wyprzedzeniem.
Nie szkodzić!
Na zakończenie, niezależnie od tego, jaką politykę kulturalną chce kształtować minister kultury, powinna mu przyświecać zasada zaczerpnięta z medycyny - po pierwsze i najważniejsze: nie szkodzić! Mamy w Polsce doskonałych twórców, docenianych i przez publiczność (ponad 50 proc. wzrost frekwencji muzealnej, 10-krotny (!) wzrost widowni na polskich filmach), i przez polskich krytyków, i w światowych konkursach (sukcesy filmowe, teatralne, nagrody dla polskiej architektury). Jest to efektem i ich talentów, i stworzonych możliwości instytucjonalnych. Zadaniem resortu kultury nie jest programowanie poszczególnych lokalnych instytucji i wydarzeń kulturalnych, ale stwarzanie odpowiednich mechanizmów prawnych i finansowych, pozwalających twórcom na nieskrępowany rozwój ich kreatywności. Czy minister Gliński szkodzi? Wystarczy spytać ludzi kultury.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl