Adam Bednarek: Szydło blokuje dziennikarzy. Zachowuje się jak obrażony sprzedawca
Premier Beata Szydło blokując dziennikarzy na Twitterze nie tylko pokazuje, że nie chce dyskutować z krytycznymi opiniami. Jej działanie świadczy o tym, że nie rozumie mediów społecznościowych. I bliżej jej do sprzedawcy z serwisu aukcyjnego, niż Prezesa Rady Ministrów.
Premier Beata Szydło zablokowała dostęp do swoich wpisów na Twitterze takim dziennikarzom jak Jarosław Kuźniar, Bartosz Wieliński z "Wyborczej" czy Przemysław Barankiewicz z bankier.pl. Również Kamil Sikora z WP nie może czytać tweetów premier Beaty Szydło.
Banowanie na Twitterze nie jest nową modą. Jarosław Kuźniar znany jest z tego, że nie tylko hejterom blokuje dostęp do swoich tweetów. Z kolei Przemysław Barankiewicz chwalił się banem od Leszka Balcerowicza. Współczesny dowód na bezstronność - blokują cię przeciwne sobie opcje polityczne.
“Prywatny profil w mediach społecznościowych” nie istnieje
Tyle że dziennikarz czy nawet były polityk ma prawo, by blokować innym dostęp do swojego profilu. Choć to przykre, że uznane osobistości traktują ludzi mediów jak zwykłych hejterów. W przypadku premiera, a nawet po prostu członka rządu, coś takiego jak “prywatny profil w mediach społecznościowych” nie istnieje. Tym bardziej że Beata Szydło na swoim Twitterze nie wrzuca zdjęć swoich śniadań czy spotkań z koleżankami. To zwykły polityczny profil. Gdyby premier chciała odciąć się od swoich politycznych poglądów, mogłaby być na Twitterze anonimowo.
Gdy Radosław Sikorski w 2013 roku zbanował na Twitterze dziennikarza Łukasza Warzechę, Fundacja ePaństwo w swoim raporcie pisała: “Fakt, że jest on Ministrem Spraw Zagranicznych pozwala przypuszczać, że jego poglądy wyrażane w tweetach, jeśli nie są oficjalnymi stanowiskami urzędowymi, to przynajmniej są z nimi zbieżne. Można zatem powiedzieć, że minister blokując dziennikarza, de facto pozbawił go w pewnej części obywatelskiego prawa do uzyskiwania informacji o działalności władz publicznych”.
Media społecznościowe przynajmniej w teorii dają szansę, by zwykły obywatel mógł porozmawiać ze znanym dziennikarzem czy nawet prezydentem kraju. Nawet, jeśli się ze sobą nie zgadzają. Jeżeli premier Szydło banuje dziennikarzy, to czy będzie dyskutować np. z sympatykiem przeciwnej partii? Albo kimś, kto “podał dalej” artykuł zbanowanego Kamila Sikory z WP?
Nie będę rozmawiać z tymi, którzy uważają inaczej niż ja
Swoim działaniem premier nie tylko utrudnia pracę dziennikarzom, ale wysyła wszystkim Polakom czytelny sygnał: nie będę rozmawiać z tymi, którzy uważają inaczej niż ja. A skoro tak, to do czego jej media społecznościowe? Oficjalna strona kancelarii w zupełności wystarczy.
Nikt nie oczekuje od premier tego, by odpowiadała na każdy wpis, nawet obraźliwy. Andrzej Duda pokazał, że prywatny profil prezydenta może być “dla wszystkich”. Oczywiście możemy dyskutować, czy prezydentowi wypadało obserwować użytkownika o nazwie “ruchadło leśne”. Niedawno jednak Andrzej Duda odpisał np. maturzystce. Albo porozmawiał o książkach. Może nie są to polityczne spory z obywatelami, ale przynajmniej można do prezydenta napisać i liczyć na odpowiedź. Z panią premier tak łatwo raczej nie będzie.
Niedawno Beata Szydło porównała Polskę do start-upu. W swoich wypowiedziach często podkreśla, że Polska jest krajem nowoczesnym. Szkoda więc, że traktuje media społecznościowe w tak prymitywny sposób. Trzymając się porównania ze start-upem: premier nie jest liderem firmy, która wykorzystuje każdą okazję, by promować swój produkt i odpowiadać na krytyczne recenzje. Jest raczej jak sprzedawca z serwisu aukcyjnego, który po negatywnym komentarzu wścieka się i zrywa kontakt.
Adam Bednarek dla WP Opinie